Prawdopodobnie jest to nowa wersja starego Jet-set w nowej buteleczce i nowej kolorystyce. Tym razem producent obiecuje, że wystarczy jedna warstwa na dokładne i długotrwałe pokrycie kolorem. Nie, przepraszam, nie obiecuje „długotrwałego”. Ma być jedna warstwa, jedno umoczenie pędzelka, jedna ręka. A wszystko w ciągu jednej minuty (znowu - polskie tłumaczenie zbywa milczeniem kwestię zbędności dodatkowego zanurzania pędzelka w buteleczce - dlaczego?).
Zaczęłam od marudzenia i pomarudzę jeszcze trochę. Oczywiście o pomalowaniu całej dłoni bez re-dipping’u nie ma szans, czwarty palec mogę sobie co najwyżej pomiziać suchawym pędzelkiem. Pierwsza warstwa wysycha momentalnie, ale krycie jest dosyć transparentne, co ujdzie przy cielisto-naturalnych odcieniach jak te, które mam, ale bardziej nasycone kolory mogą wyglądać nieciekawie.
Przy drugiej warstwie lakier nakłada się naprawdę po jednym palcu - trzeba za każdym razem zanurzać pędzelek i tu wychodzi na jaw przykra prawda - jest o wiele za krótki. Sięga najwyżej do połowy buteleczki. Co robić, gdy zejdziemy poniżej tego poziomu - niewiadomo. Z 5,5 ml lakieru - czyli i tak nie za wiele - zużyjemy najwyżej 2,5 ml. Wychodzi drogo! Nakładanie będzie utrudnione nawet, gdy się tylko do niego zbliżymy - niewystarczająca ilość lakieru szybko schnącego zdecydowanie utrudnia aplikację. Nie muszę dodawać, że druga warstwa schnie wyraźnie dłużej...
Pędzelek jest miękki, szeroko-płaski, byłby idealny gdyby nie efekt "wygryzionych kłaków" na końcu. Nie bardzo rozumiem ten zabieg, może ktoś mi wytłumaczy i okaże się, że jest to właśnie innowacyjna, rewolucyjna technika, przełom w manicure - na razie staram się nie porobić ząbków na paznokciach w miejscu gdzie zaczynam malowanie.
Buteleczka ustrojona jest długaśnym korkiem – i, albo ja znowu mam problem z korkami, albo on jest beznadziejnie niepraktyczny i służy tylko temu, aby wystawał nad półkę sklepową i był zauważany przez klientki. Za wysoki do szuflady (butelka musi leżeć), za gruby w miejscu uchwycenia - utrudnia precyzyjne malowanie. Nie da się go zdjąć - a kaligrafowanie nim jak chińskim pędzelkiem zostawiam łobuzowi, który to wymyślił.
I tu mi się chyba kończą negatywy. Przed użyciem potrząsamy - metalowe kuleczki mieszają lakier i zapobiegają gęstnieniu. Zapach łagodniejszy niż niektórych lakierów. Nie robi śladów pędzla, ładnie pokrywa paznokieć. Nie niszczy płytki. Odcienie są ciepłe, kobiece, eleganckie. I - co najważniejsze - grzecznie siedzą na swoim miejscu - zadziwiająco długo. Jak na mnie to po prostu niemożliwie długo, moje paznokcie zrzucają z siebie każdy lakier (prawie każdy) najszybciej jak to możliwe, a ten jest i jest, i jest.
Gdybyśmy mieli oceniać ten lakier zgodnie z obietnicami producenta, to należałoby go ocenić zerowo - nie spełnia właściwie żadnej. Jeśli w oderwaniu od nich - to wypada zupełnie przyzwoicie, mimo wszystkich wad prezentuje się w końcu doskonale i to na długo. Niestety, ponieważ opakowanie uniemożliwia całkowite lub choćby zbliżone do całkowitego zużycie, produkt wypada paskudnie nieekonomicznie.
Akurat trafiły w moje ręce jako prezent od pewnego z kobiecych pism, więc nie wściekałam się z powodu bezsensownie wydanych pieniędzy. Gdybym jednak zapłaciła za nie w sklepie - byłabym mocno rozczarowana. Są lepsze lakiery za lepszą cenę.