Staram się unikać niemarkowych perfum – wcale nie ze względu na piękne logotypy, ale na różnice w jakości, o czym dobitnie przypomniał mi ten egzemplarz. Na flakonik Pistache marki Black Onyx skusiłam się w nadziei, że znajdę w nim coś z szalenie modnej ostatnio pistacji. Producent informuje, że kompozycja jest kwiatowo-orientalna, ciepła, intrygująca, romantyczna, kusząca, pełna pożądania i kobiecości. W składzie wymienia nuty zapachowe:
- głowy: anyżu, bluszczu, lukrecji,
- serca: irysa, amareny, fiołka,
- bazy: paczuli, piżma, pralin, wanilii, wetywerii, bobu tonka.
Początek poraża spirytusowo-denaturatową wonią, by chwilę po wywietrzeniu pozostawić po sobie jedynie waniliowo-pralinową słodycz z ledwie wyczuwalną owocową nutką. I to w zasadzie byłoby na tyle, bo zapach nabiera piżmowości i stopniowo znika. Jeżeli pistacjowy zapach to tylko fantazja i wariacja na temat woni orzeszków, które praktycznie nie pachną, to wyobrażałam sobie to zupełnie inaczej i nie znalazłam tu nic odkrywczego. Na skórze zapach wyczuwam przez około godzinę i koniec, a musze dodać, że na mnie nawet te kiepskiej jakości trzymają się naprawdę długo.
Flakonik (100 ml) jest dość ciekawy, wieńczący go korek przypomina fioletowo-złoty kwiat lotosu. Nie jest wykonany najgorzej, ale w kartoniku brak zabezpieczenia, więc wyciągnięty wprost z niego ma już starte napisy i traci walory estetyczne.
Nie polecam, jeżeli szukacie czegoś na prezent, jeżeli szukacie zapachu pistacji i w miarę przyzwoitych perfum.
Producent | Black Onyx |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Wody toaletowe, perfumowane oraz perfumy |
Przybliżona cena | 20.00 PLN |