Kosmetyki do ust powinny być naturalne, bo – chcąc czy nie – i tak większość preparatu, która trafia na usta zostaje… zjedzona. Pomysł brzmi sensownie, ale niestety w przypadku tego balsamu, chyba jednak byłabym w stanie „przełknąć” odrobinę więcej chemii i być w pełni zadowoloną, a tymczasem tutaj, mimo szczerych chęci producenta, wszystko jest nie tak.
Opakowanie balsamu to słoiczek (10 ml) – ładny, wygodnie zakręcany, ale do aplikacji trzeba zaangażować palce. Konsystencja przypomina mocno zbity krem, więc na palec trafia go sporo i oczywiście nie wszystko trafia na usta. Balsam jest umiarkowanie tłusty, ale nieco bieli i lepiej przyłożyć się do równomiernej aplikacji i dokładnego roztarcia – inaczej będzie widoczny! Zapach i posmak są przyjemnie i naturalnie grejpfrutowe, ale na dłuższą metę balsam drapie w gardło.
W kwestii działania, producent obiecuje regenerację, pielęgnację i ochronę (SPF 15). Tu trudno mu zarzucić cokolwiek, ale mimo delikatnego natłuszczenia ust, brakuje mi nieco efektu nawilżenia, usta są jakby ściągnięte i dość szybko pojawia się uczucie suchości. Efekt wizualny to lekkie rozjaśnienie ust, a połysk jest naturalny, tłustawy, bez błyszczykowego lśnienia. W dodatku jest średnio wydajny, bo dla utrzymania uczucia komfortu ma się ochotę dokładać go co chwilę i ubywa go w dość szybkim tempie.
Dla mnie to nie to, co lubię.
Skład: masło pomarańczowe, olej jojoba, masło mango, olej rycynowy, wosk pszczeli, olej annatto, filtr mineralny, olejek grejpfrutowy
Producent | Pat & Rub |
---|---|
Kategoria | Usta |
Rodzaj | Balsamy do ust: nawilżające |
Przybliżona cena | 39.00 PLN |