Przeglądając ostatnio katalog Oriflame stwierdziłam, że kończy mi się tusz do rzęs. Nigdy jeszcze nie miałam tuszu idealnego dla siebie. Aż do teraz, kiedy znalazłam na ostatniej stronie katalogu nowość Orifame.
Producent pisze: "Filmowy efekt! Baza wydłuża niemal do nieskończoności, a druga warstwa tuszu je pogrubia". Opakowanie wykonane jest solidnie, eleganckie. Pojemność każdej strony to 5 ml. Zapach – dziwny, nie śmierdzi jak zwykłe tusze do rzęs, ale też nie zadowala zapachem. Ogólnie rzecz biorąc działanie tego tuszu wynagradza ten nieszczęsny zapach.
Po odkręceniu białej bazy bardzo się zdziwiłam. Bazy nie nakłada się szczoteczką, ani też żadnym gumowym grzebykiem tylko spiralką z plastiku. Na początku pomyślałam: "Jak takim czymś się umalować?". Spróbowałam i okazało się, że ta spiralka idealnie rozdziela rzęsy i wydłuża je nie zostawiając po sobie ani jednej grudki. Jedna warstwa bazy wystarczyła na idealne pokrycie rzęs na jednym oku.
Otwierając drugą stronę (tą z tuszem) zostałam mile zaskoczona. Na końcu patyczka znalazła się gruba i precyzyjna szczoteczka. Nie miała żadnego problemu z pokryciem białej bazy (co często się zdarza w tego typu tuszach). Super pogrubiła rzęsy i dodatkowo rozczesała, nie posklejała ich i nie pozostawiła grudek. Tusz nie kruszy się i nie rozmazuje. Czego chcieć więcej?
Nareszcie znalazłam odpowiedni dla siebie tusz.