„Jeździec znikąd”, Gore Verbinski
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuSpadające w przepaść pociągi, spektakularne pościgi, eksplozje są tu wielokrotnie ważniejsze niż np. ewolucja postaci. Akcja gna na złamanie karku, poszczególne sceny zapierają dech w piersiach, całość ogląda się naprawdę dobrze. Póki co wakacyjny blockbuster nr 1.
Twórcy „Piratów z Karaibów” (ten sam reżyser, scenarzysta, producent, kompozytor muzyki, odtwórca głównej roli) powracają w westernowej odsłonie. Za kanwę scenariusza posłużył im kultowy w USA serial pt. „Lone Ranger”. Emitowany przez pięć sezonów (pierwsze cztery były jeszcze czarno-białe) dostarczył bogactwa wątków, które niełatwo streścić w kilku zdaniach, ale pokrótce: głównymi bohaterami są tu świeżo mianowany, pełen idealistycznej wiary w sprawiedliwość prokurator, John Reid (Hammer) i ekscentryczny (wyraźnie wzorowany na Jacku Sparrow z „Piratów”) Indianin z plemienia Komanczów, Tonto (Depp). Obaj jadą pociągiem, który przewozi także niebezpiecznego przestępcę, Butcha Cavendisha (Fichtner). Na najbliższej stacji ma go przejąć miejscowy szeryf, brat Johna, Dan (Dale). Ale jak to w westernach: na pociąg napadają bandyci, Cavendish ucieka, dowodzona przez braci pogoń wpada w pułapkę, stróże prawa giną w krwawej strzelaninie. Wszyscy z wyjątkiem młodego Reida, którego (niechętnie, ale tak kazały mu duchy) przywraca do zdrowia Tonto. Tak rodzi się dziwaczny duet: prokurator przywdziewa maskę, by dokonać zemsty „poza prawem”, swoje rachunki z Cavendishem (mroczna tajemnica z przeszłości) ma też Tonto. W tle zobaczymy jeszcze krwawe masakry Indian, polityczne rozgrywki, przemiany cywilizacyjne, które zaczynają się tu wraz z uruchomieniem łączącej oba brzegi USA kolei transkontynentalnej. Budową dowodzi chciwy Latham Cole (Wilkinson), który zabiega o względy wdowy po szeryfie, ta jednak od zawsze robi słodkie oczy do Johna, który zdobywa coraz większą sławę jako zamaskowany Lone Ranger.
Brzmi nieco bełkotliwie? To jedynie początek. Sam zachodzę w głowę Jak Verbinskiemu i spółce udało się z tej plątaniny wątków stworzyć w miarę klarowny, całkiem przyjemny w odbiorze film. Przyświecała im ta sama co w przypadku głośnych „Piratów” metoda: cały zestaw zaczerpniętych z klasyki gatunku motywów podano post modernistycznej obróbce. Do gatunkowych hołdów doszły nakreślone z przymrużeniem oka postacie, przekorny humor, właściwa wielkim widowiskom energia. Ale liczący na powtórkę z rozrywki fani „Piratów” mogą się poczuć zawiedzeni: śmiechu w „Lone Rangerze” co prawda nie brakuje, całość jest jednak dalece bardziej mroczna i (zaskakująco jak na Disney’a) brutalna. Verbinski dał się poznać jako reżyser stylista i rzeczywiście: oparta na cytatach z Sergio Leone, hołdująca tradycji spaghetti westernu, dopracowana w najmniejszych detalach opowieść cieszy oko. Mikstura ma zresztą więcej składników, twórcy zaciągają dług m.in. u Spielberga i Lucasa. Kłania się Kino Nowej Przygody, perypetie Reida i Tonto mają rozmach (i nastrój) porównywalny z przygodami Indiany Jonesa. Ale bywa też bardziej ekstremalnie: Verbinski przekracza granice dobrego smaku, każe widzom śmiać się z krwawych pogromów… jest tu też (oczywiście złagodzona) nuta Tarantinowskiego „Django”. Sprawdza się też oparty na starym, hollywoodzkim triku (pozornie niedopasowani, kontrastowi partnerzy) duet głównych bohaterów.
Trudno jednoznacznie ocenić efekt tej monumentalnej (seans trwa dwie i pół godziny, realizacja kosztowała ćwierć miliarda dolarów) zabawy dorosłych chłopców. Mnie wygłupy Verbinskiego i Deppa przekonały. Ale uczciwie przyznaję: „Lone Ranger” nie miał dobrej prasy. Fani „Piratów” oczekiwali lżejszego kina, recenzenci z lubością wytykali Verbinskiemu nielogiczności scenariusza, nadmiar wątków, fetyszyzowanie rekwizytów. Bo rzeczywiście: spadające w przepaść pociągi, spektakularne pościgi, eksplozje są tu wielokrotnie ważniejsze niż np. ewolucja postaci. Ale, czy nie tego oczekiwaliśmy? Akcja gna na złamanie karku, poszczególne sceny zapierają dech w piersiach, całość ogląda się naprawdę dobrze. Moim zdaniem (póki co) wakacyjny blockbuster nr 1
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze