"Rusałka", Anna Melikyan
DOROTA SMELA • dawno temuRosyjski kandydat do tegorocznych Oscarów. Film o miłości i wielu innych demonach, rodzaj bajki z wielkomiejskim pejzażem w tle, a zarazem liryczna komedia romantyczna i dramat z życia współczesnych moskwian. Mamy tu dramat dziecka wychowywanego bez ojca i bunt wobec rzeczywistości. Film okrzyknięty został rosyjską Amelią.
Rosyjski kandydat do tegorocznych Oscarów - Rusałka - to film o miłości i wielu innych demonach, rodzaj bajki z wielkomiejskim pejzażem w tle, a zarazem liryczna komedia romantyczna i dramat z życia współczesnych moskwian.
Centralną postacią jest Alisa — dziewczynka, która przychodzi na świat w wyniku jednorazowej przygody. Film otwiera znakomita sekwencja, w której kobieta o rubensowskich kształtach (matka Alisy) wychodzi nago z wody wprost na pijanego marynarza. Alisa wychowuje się z matką i babcią — zdziecinniałą staruszką bujającą się w fotelu i wiecznie domagającą słodyczy.
Kobiety utrzymują się z wynajmu kwater letnikom, choć ich skromna plażowa chatka wygląda tak, jakby miał ją porwać wiatr. Alisa jest dzieckiem nadwrażliwym, zaniedbywanym przez matkę zbyt zajętą letnikami, pośród których szuka męża. Dziewczynka śni dziwaczne, psychodeliczne wizje o ojcu w mosiężnym hełmie nurka i marzy o karierze baletnicy.
Czara goryczy przelewa się, gdy Alisa ma pięć lat. Na znak protestu dziewczynka przestaje mówić. Trwa konsekwentnie w swej decyzji nawet po przeprowadzce do Moskwy, gdzie użyje swoich nadnaturalnych zdolności, by dostać się na studia. Tu pozna też Saszę — zdegenerowanego przedstawiciela moskiewskiej elity finansowej, pod którego wpływem odzyska głos. Wszystko wskazuje na to, że spotkanie tych dwojga zostało wcześniej zaplanowane. Alisa musi jeszcze tylko sprawić, by mężczyzna zaczął widzieć w niej kobietę, a nie dziecko o zielonych włosach.
Rusałka zaczyna się prześmiewczym "cytatem" z renesansowego płótna Narodziny Wenus. Typowa dla rosyjskiej kinematografii nuta humorystyczna z wolna ustępuje miejsca estetyce szalonego dramatu z elementami realizmu magicznego. Nadal pobrzmiewa tu gdzieś rodzima tradycja i słowiańska dusza a la Rogożkin, gdzieś w tle czai się jednak cały wachlarz problematów cięższego kalibru. Mamy tu dramat dziecka wychowywanego bez ojca i bunt wobec rzeczywistości, żywcem wyjęty z Fortepianu Jane Campion, oraz nieszczęście małej baletnicy w stylu Aurory Roksany Bajrak. W drugiej części film wykonuje nagle stylistyczną woltę i z rustykalnej baśni zamienia się w dość uproszczoną przypowieść o wielkomiejskich rosyjskich Egoistach, skrzyżowaną jakby ze Strażą Nocną. Jest też wreszcie Rusałka uwspółcześnioną wersją bajki Andersena o Małej Syrence, która zamiast w księciu, kocha się w biznesmenie handlującym działkami na Księżycu.
Zdarzają się w filmie Anny Melikyan momenty autentycznego liryzmu (dzieciństwo Alisy), przede wszystkim za sprawą głównej bohaterki, granej przez aktorkę o niebanalnej urodzie. Film jest także popisowo zrealizowany i bywa naprawdę zabawny (dziwaczne prace Alisy w Moskwie). Ale jako całość zdaje się bezładnym kolażem różnych konwencji i zapożyczeń, z których większość jest już nieaktualna, by nie powiedzieć nieświeża.
Rażą w szczególności zabiegi kolorystyczne (patrz sny Alisy) i wszechobecna poetyka wideoklipu, która przeniesiona na duży ekran miała ostatni raz siłę wyrazu w latach 90. Wreszcie sama historia nieszczęśliwej miłości zostaje zduszona nadmiarem wątków pobocznych, spod których jej głos brzmi słabo niczym odległy syreni śpiew. Cały ten nieporządek fabularny usypia w trakcie projekcji, a po paru dniach samoistnie wymazuje się z pamięci.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze