Uwaga na dobre wrażenie
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuSprawiał wrażenie normalnego człowieka – często słychać komentarze, po schwytaniu mordercy czy pedofila. Taki miły człowiek, z sąsiadem zagadał, psa pogłaskał, aż nie chce się wierzyć, że to zboczeniec. Ja też długo nie mogłam się nadziwić, że koleżanka z klasy zaproszona do domu zwinie mi zawartość całej skarbonki. A jednak!
Uleganie pierwszemu wrażeniu może być dla nas niebezpieczne. Nie tylko popycha nas do zakupu niepotrzebnych rzeczy od miłej osoby stojącej w naszych drzwiach i sprzedającej cudowne noże lub kołdry, ale zdarza się, że zamyka nas w ramionach nieodpowiedniego mężczyzny lub każe ufać komuś, kto nie jest tego godny.
Dlaczego pierwsze wrażenie jest tak silne, że tłamsi podszepty racjonalizmu? Ano dlatego, że jest instynktowne. O tym, czy dana osoba przypadnie nam do gustu decyduje kilka pierwszych sekund. Decyzję o sympatii podejmujemy emocjonalnie, szukając podobieństw, wsłuchując się w ton głosu, oceniając wygląd a dopiero na szarym końcu analizując sens słów. Badał to amerykański psycholog Albert Mehrabian. Pisał o trzech elementach wpływających na ocenianie innych, spośród których najbardziej liczy się mowa ciała (55%), potem jest głos i jego modulacja (38%). Treść zajmuje jedynie 7%. Brzmi niewiarygodnie? Czyżby? Niektórzy bardzo wcześnie zaczynają być świadomi prawideł rządzących wywieraniem wrażenia. Sylwusia na forum dla nastolatków pisze: - (…)przede wszystkim nie liczy się, co mówisz przy tablicy – ważne jak. Stopień, jaki zostanie ci wystawiony, będzie oceną za twoją pewność siebie, uśmiech, intonację, wyraz oczu, a dopiero na końcu tej listy znajdzie się wiedza. Ciekawe, czy nauczyciele to czytali?
Im dalej w las, tym większy perfekcjonizm w wywieraniu dobrego (czyt. odpowiedniego do miejsca i czasu) wrażenia. Miałam kiedyś w pracy starszą koleżankę. Nieustannie coś układała, przekładała z jednego miejsca na drugie, dzwoniącym współpracownikom niezmiennie odpowiadała, że teraz nie ma czasu i pomoże im, jak tylko upora się ze wszystkimi swoimi obowiązkami. Problem w tym, że obie tych obowiązków w pracy miałyśmy za mało. Całymi dniami nudziłyśmy się jak mopsy. Moja starsza koleżanka wiedziała jednak, że sprawiając wrażenie zapracowanej automatycznie sprawia wrażenie niezbędnej. Szybko awansowała. Ja natomiast, jako ta mniej zajęta, rozpoczęłam karierę w kolejnej firmie, gdzie naprawdę stałam się zajęta.
Inna znajoma pozywając do sądu pracodawcę ubrała się na rozprawę w najskromniejszą z sukienek i ulizała włosy w niewinny koczek. W starciu z wielką firmą wyglądała na pokrzywdzoną ofiarę, choć wystarczyło znać ją dłużej, by wiedzieć, że na pewno typem ofiary nie jest. Sukienka nie zadecydowała o wygranej, ale niewątpliwie pomogła.
Niektórzy intuicyjnie wiedzą jak robić dobre pierwsze wrażenie. Inni muszą się tego uczyć. Kiedy wkraczamy w dorosłość pierwsze wrażenie staje się nie tylko wymogiem społecznym, ale naszym świętym obowiązkiem. Mamy robić dobre wrażenie ku chwale swojego pracodawcy i zasobności swojego portfela. Ćwiczymy się w rozmowach kwalifikacyjnych, negocjacjach handlowych, umiejętnościach sprzedażowych. Umiemy odpowiednim gestem podać wizytówkę, usiąść elegancko, patrzeć rozmówcy w oczy, kulturalnie przytakiwać. Jakże często jednak okazuje się, że słuchanie jest już poza zakresem obowiązków. Bywa, że sprzedawca tylko wygląda na profesjonalnego. No właśnie wygląda!
Internet pęka od ofert firm specjalizujących się w szkoleniu biznesmenów i handlowców w wywieraniu pierwszego wrażenia. Również żaden poważny polityk nie zaryzykuje zaniedbań w autokreacji. A firmy szkoleniowe zacierają ręce i liczą pieniądze. Rzesze specjalistów nauczają ludzi żądnych władzy, pieniędzy i sukcesu, co zrobić, żeby wyglądać na mądrego, profesjonalnego, współodczuwającego, rozumiejącego, itp. Przecież nie zawsze trzeba się od razu takim stawać, wystarczy sprawiać takie wrażenie. Proste? Nie do końca, bo czasami trzeba wielu środków, żeby wrażenie było wiarygodne. Dlatego kolejna armia fachowców dostarcza atrybutów sukcesu. Bo trzeba odpowiednio wyglądać i trzeba też mieć odpowiednie akcesoria. O sukcesie może zadecydować kolor koszuli, krój marynarki i model zegarka czy samochodu.
Iluż to ja w swoim życiu poznałam panów za dnia jeżdżących pięknymi autami, pachnących drogimi perfumami i wymachującymi skórzanymi aktówkami, a pod wieczór przedzierzgających się w szarych obywateli, ukradkiem chowających przed mamą wezwanie do zapłaty za pralkę na raty. Każdy z nich dużo gadał o sukcesie. Tylko ja jakoś go nie mogłam dostrzec. Wszystko przez to, że za dobrze ich znałam.
No właśnie, a co z drugim, trzecim i czwartym wrażeniem? W naszej rozpędzonej cywilizacji często nie ma na to czasu. A nawet jeżeli się znajdzie, to nie zawsze mamy na nie ochotę. Może się przecież okazać, że nikt nie jest taki, na jakiego wygląda. Świat dobrego, pierwszego wrażenia pełen jest roześmianych ludzi sukcesu. Któż by nie chciał w nim mieszkać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze