Biedny Misio - instrukcja obsługi
CEGŁA • dawno temuOdbyło się koszmarne spotkanie z moim chłopakiem, z którym chciałam się pogodzić, bo w nieprzyjemnych okolicznościach doszło między nami do furiackiego zerwania – to ja wpadłam w furię i ja wyciągnęłam rękę do zgody. Niestety, podczas tej niby pojednawczej randki nerwy znów mnie poniosły, nie wiem czy słusznie. I nici z zejścia się! A tak bardzo tego pragnęłam! Nie mam ani krztyny trzeźwej oceny tego, co się stało, ani dlaczego się stało.
Droga Cegło!
Odbyło się koszmarne spotkanie z moim chłopakiem, z którym chciałam się na tym spotkaniu pogodzić, bo w nieprzyjemnych okolicznościach doszło między nami do furiackiego zerwania – to ja wpadłam w furię i ja wyciągnęłam rękę do zgody. Niestety, podczas tej niby pojednawczej randki nerwy znów mnie poniosły, nie wiem czy słusznie. I nici z zejścia się! A tak bardzo tego pragnęłam, naprawdę! Niestety, nie mam ani krztyny trzeźwej oceny tego, co się stało, ani dlaczego się stało.
Mojego Robcia, jak to się mówi, kochają panienki. Nie żeby leżały pokotem na jego drodze, którędy by nie przechodził, ale faktem jest, że nie musi się wysilać i nie robi tego. Może właśnie taka bierna postawa „ja tu tylko sprzątam, kompletnie nie wiem, co jest grane” robi na nich wrażenie? W każdym razie, zawieranie znajomości przychodziło mu zawsze łatwo i inicjatywa była ze strony dziewczyn, co szczerze mi przyznał, kiedy zaczęło się coś między nami na poważnie. Nie każda znajomość w jego wypadku kończy się – kończyła się — chodzeniem, nawet można powiedzieć, że jest wybredny. Ale kilka tych panien było. Z reguły na krótko. Robcio jest dżentelmenem, więc wszystkie rozstania wziął na siebie – że to była jego wina. Może i niepotrzebnie dopraszałam się, żeby być poinformowaną o wszystkim? Taka wiedza na dłuższą metę szczęścia nie daje, cóż, mądra Polka po szkodzie.
Nie nazwałabym siebie osobą, która ma fioła na punkcie swojego chłopaka i rozgląda się w autobusie, czy przypadkiem jakaś panna na niego nie patrzy. Ale zazdrosna jestem, powiedziałabym, tak w normie. Nasze rozstanie, od którego w ogóle zaczęłam, nie było spowodowane zdradą czy jakimiś akcjami typu podryw. Były to tak zwane problemy domowe – zwykło się pisać i mówić, że to są drobiazgi, ale niestety, jak ktoś po raz dwudziesty sprawia zawód, nie robi czegoś, czego się podjął lub obiecał, a wszystko potem muszę i tak odkręcać, załatwiać sama, to zaczynam się zastanawiać, po co mi w ogóle w domu facet – dwa razy więcej talerzy do pozmywania, gadanie do ściany i trochę radości w nocy. Jak wreszcie któregoś dnia doszłam do tej ściany, z którą gadałam bez odzewu, ulało mi się, obliczyłam za i przeciw, no i wyszło mi „żegnaj, koleś”.
Jednak po miesiącu czy dwóch Robcio zaczął wykonywać jakieś chaotyczne ruchy powrotne – a to dzwonił nie wiadomo po co, drażnił się ze mną próbując odzyskać rzekomo jakąś książkę czy płytę, czy kurtkę, a ja miałam czas na przemyślenia. No i w końcu sama zaproponowałam spotkanie. Bardzo romantyczne, bo w pubie, do którego często zaglądaliśmy na początku, żeby się poprzytulać.
Najpierw rozmowa trochę się nie kleiła, to było z obu stron takie „macanie”, czy jeszcze coś może z tego wyjść i czego chce druga strona, czy stawia jakieś warunki. Po dwóch drinkach rozkręciliśmy się i oczywiście szło coraz lepiej. Robuś się roztkliwił we wspomnieniach, ja nieudolnie grałam twardzielkę… Nieważne. Możliwe, że z powodu celu spotkania byłam lekko przewrażliwiona, tak czy inaczej – podchwyciłam pannę przy barze, trochę rozmaśloną, z piwkiem, która słała mu „tajemnicze” uśmieszki przez pół sali. On ją zauważył też. Myślałam – znów mi powie, że nic na to nie poradzi, panna się gapi, bo może wypiła, a może chce mi – tej pannie obok, która ma chłopaka – zagrać na nerwach, zwykła akcja. Nic z tych rzeczy! Mój Robcio nagle w te słowa: — Hm, ciekawe czy to symboliczne, że akurat dziś ją spotykam, kiedy my się kłócimy…. No sorry, słucham?! Okazało się, że to jego była (bardzo, bardzo ładna zresztą, muszę powiedzieć, jak jakaś francuska modelka, tylko w gorszych ciuchach), poznali się zresztą w tym samym pubie, jej towarzystwo dosiadło się do jego stolika, he he he, skąd ja to znam? Było to 4 lata temu (wieczność!), trwało kilka miesięcy, potem on to zepsuł, a ona nie dała się przeprosić… Jasne, tylko czemu ja muszę tego wysłuchiwać akurat dziś, kiedy mamy do siebie wrócić?
Nie wiem, co on mi chciał pokazać. Że ma wzięcie i nie potrzebuje mojej łaski? Że jest kochanym, skruszonym misiem z poczuciem winy wobec całego świata? Nie mam pojęcia. Ale wyobraź sobie, że wstał od stolika, poszedł do baru i uciął sobie gadkę z tamtą! Nawet nie zadał sobie trudu, żeby odejść pod pretekstem kupienia następnego drinka czy coś! Jak wrócił, powiedział, że tak jak myślał – ona nie pamięta nawet jego imienia. Ale chciała komórkę, że niby zadzwoni i mogliby wyjaśnić sobie stare czasy, bo ona źle się czuje z tym, co się stało… A on naturalnie dał jej numer!
No nie, nie wytrzymałam tego. Siedział taki zadumany, z uśmieszkiem do wspomnień – raczej już nie naszych… Poszłam do WC, które jest blisko wyjścia, a potem w te pędy na dwór i do autobusu! Zostawiłam go ze sporym rachunkiem (coś wspominał, że nie jest szczególnie przy forsie:)).
I tyle pieśni! Ja się chcę pogodzić, a on przy mnie urządza sobie remanenty z byłą laską? Dzięki wielkie i dobranoc! No dobra, proszę, napisz, że jestem zołza, że mi na nim wcale nie zależy. Ale napisz cokolwiek!
Ryba
***
Droga Rybo!
Nie należysz do stworzeń zimnokrwistych, to pewne. Wszystko się w Tobie gotuje, nawet w trakcie pisania, jak sądzę – cokolwiek się stało w Twoim związku z Robertem, chyba nudą w nim nie wiało… A że chłopak, jak piszesz, ma bierną naturę, sam by pewnie nigdy z Ciebie nie zrezygnował, bo musiałby być szalony, żeby z własnej woli wypuścić z rąk taki skarb. Ja nie kpię – naprawdę tak uważam! Pewnie dlatego, pomimo chronicznego braku inicjatywy, oprzytomniał po jakimś czasie i zaczął do Ciebie dzwonić, żeby sprawdzić, czy jeszcze ma u Ciebie szanse.
Jesteś kobietą namiętną, skłonną wiele zrozumieć i wytrzymać, jeśli Ci zależy, ale – do czasu. Twoim problemem jest nadmiar czujności. I zgadzam się z Tobą: do szczegółowych opowieści o poprzednich ukochanych trzeba dojrzeć. Jeśli te spowiedzi odbywają się zbyt wcześnie i zbyt spontanicznie – zanim ten najważniejszy związek, ten „tu i teraz” jako tako okrzepnie – mogą wyrządzić wiele krzywdy. A u osoby nie do końca pewnej siebie (być może całkiem podświadomie zaniżasz swoją wartość – ma to wiele ludzi) wywołują podejrzliwość i nieufność. Twój Robert z kolei sprawia wrażenie chłopaka, którego nie bawią tajemnice. Podchodzi do siebie z dystansem, widzi się w określony sposób – jako mężczyznę, który nie wybiera, bo nie ma czasu: on jest wybierany. Takie ma doświadczenia. Ukochaną osobę traktuje trochę jak kumpla. Opowiada o swoich sprawach sercowych na zasadzie: taki jestem, nie wychodzi mi, ale może z Tobą się uda? Bardzo bym chciał…
Może to być prostolinijność – bo ja lubię pozytywne scenariusze. Oczywiście, może to być również perfidna gra, poza nieporadnego biedaczka, obliczona na zmiękczanie niewieścich serc i zaliczanie kolejnych podbojów bez kiwnięcia palcem. Ta taktyka fantastycznie się sprawdza w przypadku wielu kobiet, które lubią matkować. Ale, że ja nie lubię negatywnych scenariuszy, to powiem szczerze: Ty taką kobietą nie jesteś i nie dałabyś się nabrać. Nie ten temperament…
…który, a propos, należałoby odrobinę czasem ostudzić, nie sądzisz? Ja osobiście nie uciekałabym via kibelek, tylko powiedziałabym kategorycznie: — Kochanie, jesteśmy tutaj, bo chcemy coś zrobić w naszej sprawie. Czy mógłbyś się przez chwilę nie rozpraszać?. Zagranie z pogawędką i dawaniem telefonu w tej konkretnej sytuacji było głupie i nietaktowne, zgoda. Ale – popatrz z innej strony. Nie tylko dziewczyna przy barze była po drinku – Wy również. Alkohol w Waszym przypadku rozładował nagromadzone napięcie, rozluźnił atmosferę, a tamto spotkanie to tylko niefortunny zbieg okoliczności – bo chyba nie podejrzewasz „zmowy”? Robert konsekwentnie, z zachowaniem dotychczasowego kursu na totalną szczerość, powiedział Ci, co i jak. Dał dziewczynie telefon, ponieważ… nie potrafił odmówić. Powiem Ci też, co sądzę o wypowiedzi, która tak Cię zabolała: że to spotkanie jest być może symboliczne… Ty prawdopodobnie odebrałaś to z Jego strony jako rozważanie powrotu do tamtej dziewczyny, nowej szansy, skoro Wy się posprzeczaliście… Ja czuję w tym typowe dla Roberta „samobiczowanie”: nie dość, że siedzę tu pokłócony z Tobą, to jeszcze musiałem się natknąć na dziewczynę, która też ze mną zerwała, bo nawaliłem… Może faktyczne jestem do niczego?
A jakie są Twoje podejrzenia? Że nastąpi ciąg dalszy, że wrócą do siebie? Aż tak bierny i niemądry to on chyba nie jest… Nie rób z igły wideł. I przy okazji – nie rób z niego kompletnego idioty, bo będziesz się sama z tym źle czuła: po co w ogóle zaczynałam z takim beznadziejnym facetem? Robert przypomina małego chłopca, któremu trzeba co jakiś czas uświadomić pewne konieczności. — Zmyj naczynia, bo jestem zmęczona. Zrób zakupy, bo ja nie mam czasu. Nie rozdawaj swojego numeru byłym dziewczynom, bo mnie to rani i wkurza. To naprawdę łatwe, jeśli go kochasz.
Tylko przemyśl to na chłodno:).
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze