Chcę mieć córeczkę a nie synka
Domowe sposoby planowania płci dziecka stosowano od wieków. Babcie mówiły wnuczkom, że trzeba jeść potrawy słone, jeśli chcemy chłopca, a słodkie żeby była córeczka. Z tym, że takie metody bardziej przypominają wróżenie z fusów. Nie ma więc potrzeby zajadać się słodyczami, od których można co najwyżej utyć. Tym bardziej przesalać, co szkodzi na nerki. Inna rada dotyczy wyboru pozycji podczas stosunku: „od tyłu” ma sprzyjać poczęciu syna, klasyczna zaś – córki. Nie udowodniono jednak, że ma to jakiekolwiek wpływ na kształtowanie się nowego życia.
Ale marzenia przyszłych rodziców o posiadaniu dziecka konkretnej płci od lat interesują naukowców. Szukają oni sposobów, aby je spełnić. Wiele lat temu dr. Shettles odkrył, że plemniki żeńskie (z chromosomem X) są wolniejsze, ale za to żyją dłużej. Plemniki męskie są szybsze, ale też szybciej giną. Wywnioskował z tego, że jeżeli do współżycia dochodzi w dniu owulacji lub tuż przed nią, większe są szanse, że spłodzimy chłopca. Jeżeli stosunek miał miejsce wcześniej, rosną szanse urodzenia córki, ponieważ plemniki z chromosomem X mogą dłużej „poczekać” na dojrzałe jajeczko. Nigdy jednak naukowcom nie udało się stwierdzić, na ile ta metoda jest skuteczna.
Stuprocentowy sposób na to, by wybrać płeć dziecka, jest tylko jeden: selekcja nasienie w laboratorium i sztuczne zapłodnienie. Współczesna medycyna umożliwia oddzielenie plemników żeńskich od męskich. Wybrane komórki można połączyć metodą in vitro z jajeczkiem. To jednak bardzo kosztowny i niełatwy zabieg. W Polsce stosuje się go wyłącznie w przypadku par, które mają problemy z płodnością. Ale nawet przy in vitro nie robi się selekcji płci. Przyszłym rodzicom nie pozostaje nic innego, jak tylko pogodzić się z tym, że płeć dziecka to wciąż loteria. Większość z nich kocha córeczkę, nawet jeśli marzyli o synku i na odwrót. Ale kiedy okazuje się to trudne, warto skorzystać z pomocy psychologa.