Obsrana wiosna
EWA ORACZ • dawno temuPrzyszła wiosna. Gospodynie myją okna, panowie kopią działki, a w ogródkach kwitną pierwsze hiacynty i tulipany. Wszystko się budzi do życia, aż chce się coś robić. Wszędzie czuć już wiosnę. Czym pachnie? Pierwszym deszczem, krokusami, trawą, słoneczkiem i… psim gównem. Wszechobecne, bezkarne, będące niewątpliwie miarą naszej kultury, psie odchody. Wciąż mamy problem ze sprzątaniem po pupilach. Może mandaty są za rzadko nakładane? A może to martwa ustawa i nikt się tym nie przejmuje. Co można z tym zrobić?
Przyszła wiosna. Gospodynie myją okna, panowie kopią działki, a w ogródkach kwitną pierwsze hiacynty i tulipany. Wszystko się budzi do życia, aż chce się coś robić. Wszędzie czuć już wiosnę. Czym pachnie? Pierwszym deszczem, krokusami, trawą, słoneczkiem i… psim gównem. Wszechobecne, bezkarne, będące niewątpliwie miarą naszej kultury, psie odchody. Wciąż mamy problem ze sprzątaniem po pupilach. Może mandaty są za rzadko nakładane? A może to martwa ustawa i nikt się tym nie przejmuje. Co można z tym zrobić?
Pogoda zaczęła nas dopieszczać. Nie wiem jak wy, ale ja wystawiam swoje kości na słońce jak tylko mi czas na to pozwala, staram się wychodzić na spacery, gdy wyjrzy zza chmurki i wybieram trasy, gdzie będzie mi świeciło prosto w twarz. Tak, w ten sposób funduję sobie szybsze zmarszczki, ale ładuje jednocześnie akumulatory i mam gdzieś kurze łapki. I tak sobie idę w tym ciepłym słoneczku, a tam gdzieś ptaszek ćwierka, lekko wieje wietrzyk, chce się skakać jak dziecko na chodniku. Wszędzie czuć wiosnę, to specyficzny zapach ziemi, czasem kwiatków, trawy i … psich odchodów. Sprytnie schowane pod śniegiem, liśćmi czy czymkolwiek innym teraz przypomniały o swoim istnieniu i poza wydzielaniem swojskiego swądu ozdabiają nie tylko miejskie trawniki ale również chodniki.
Pies, jak wszyscy wiedzą kupę robić musi. Nie czepiam się psów, pozdrawiam serdecznie wszystkie czworonogi kudłate bardziej lub mniej, ale właścicieli owych pupili bardzo chętnie potraktowałabym batem. Mam tu taką jedną panią mieszkającą kilka domów dalej. Ma uroczego psiaka wielkości owczarka i uwierzcie, że jego odchody są również wielkością odpowiadające jego psim gabarytom. Niestety piesek najczęściej „musi” to zrobić przed moim domem. Pani w tym czasie patrzy w niebo, ewentualnie ogląda swoje buty, poczym odchodzą oboje w siną dal zostawiając parujące guano na moim trawniku. Następnego dnia sytuacja się powtarza, co prawda nie zawsze jest to mój trawnik, czasami rzecz się dzieje kawałek dalej. Niezręcznie mi zwracać uwagę w takiej sprawie, poza tym nie spodziewam się raczej zrozumienia sytuacji jak i znajomości prawa właścicielki psa.
Moje miasto całe jest obsrane przez psy, widać to i czuć szczególnie wiosną. Widać w takie miejsca ustawa dotycząca sprzątania po swoich zwierzakach nie dotarła. Mam wrażenie, że gdybym uświadomiła moją panią z pieskiem, że grozi jej grzywna do 500 PLN, to by mnie wyśmiała.
Zwierzęta srają tam, gdzie chcą, każdy to wie. Psy szczekają, koty miauczą, taka natura, a jak się komuś to nie podoba, niech sam sprząta.
Ano sprzątałam kilka lat temu, gdy zajmowałam się pieskiem koleżanki w pewnej nadmorskiej miejscowości. Tak, już pięć lat temu większość właścicieli psów po nich sprzątała i w mieście pełno było automatów z tekturowymi tackami i woreczkami foliowymi, jakby ktoś zapomniał z domu zabrać. Jak widać wszystko jest kwestią chęci.
Do kogo się zwrócić z tym gównianym problemem? Powinien wystarczyć telefon do straży miejskiej, trudnością może być natomiast złapanie czworonoga z właścicielem na cuchnącym i gorącym uczynku. Można jednak próbować, jest szansa, że zwiększą częstotliwość patroli. W moim mieście to jedyna szansa na jakiekolwiek działanie, poza osobistym zebraniem wszystkich kup i zaniesieniem pani na wycieraczkę. W większych miastach istnieje coś takiego jak ekopatrol. To jednostka zajmuje się szeroko rozumianą działalnością pro-ekologiczną. Można się do nich zwracać, gdy ktoś krzywdzi zwierzęta lub gdy potrzebują pomocy, bo gdzieś wpadną, topią się itp., gdy jest zanieczyszczane środowisko, ktoś wylewa ścieki, wyrzuca śmieci nie tam, gdzie powinien albo je pali, jak również w przypadku o którym mowa wyżej. Być może gdyby w moim miasteczku funkcjonowała taka jednostka, nie byłoby tego problemu, bo po pierwszym mandacie wieści szybko rozeszłyby się po całym mieście.
Smutne to, że trzeba karać, żeby ludzie sprzątali po swoich psach. Czy im to nie przeszkadza? Czy to ci sami, co wyrzucają śmieci po batoniku tam, gdzie stoją? To ci co porzucają psy po świętach? Podobno rośnie świadomość naszego społeczeństwa w kwestii praw zwierząt. Statystyki z ekopatroli to potwierdzają. Warszawskie jednostki posiadają nawet specjalne samochody do przewozu zwierząt. Najczęstsze interwencje to ratowanie tonących zwierzaków. Ilość takich akcji rośnie, co świadczy też o większym zaufaniu do patrolu. Jak również o ekologicznym nastawieniu coraz większej ilości obywateli. Może na zmianę świadomości potrzeba przede wszystkim czasu? Może kiedyś szuflada z "samym złem”, do której wrzucono feministki, pedałów, gender i ekoświrów, przestanie istnieć? Może kiedyś pani lub pan wychodząc z pieskiem zapakuje do kieszeni worek na jego kupę?
Do tego czasu pozostaje wzywanie ekopatrolu lub po prostu straży miejskiej. Można też samemu próbować walczyć ze śmiecącymi obywatelami, tylko jak? Może wykorzystać motyw z „Dnia świra”? Ktoś chętny? Albo postąpić jak jeden starszy pan i rzucić psią kupą we właściciela psa. Macie jakieś sposoby?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze