Babcia Polka wielofunkcyjna
JOANNA SZWECHŁOWICZ • dawno temuZaopiekuje się dziećmi, zabierze na wakacje, ugotuje obiad, posprząta. Dołoży się do opłat, odstąpi część mieszkania. Odda emeryturę, bo właściwie to nie ma żadnych wydatków. Pozwoli z siebie kpić, że taka zacofana i niedzisiejsza jest. A potem obejrzy w telewizji wesoły program o szczęśliwych niemieckich staruszkach, które robią to, co powinny na emeryturze – odpoczywają.
Polskie babcie nie mają łatwo. Gdy były młode, feminizm był co najwyżej zachodnią fanaberią. Pracowały często na dwóch etatach – zawodowo i w domu, bo raczej trudno byłoby przekonać mężów do „partnerskiego podziału obowiązków”. W dodatku dziś z każdej strony słyszą, że w Polsce jest za dużo emerytów i nie ma kto ich utrzymywać. Ale one przecież pracują – zastępują żłobki, przedszkola, gosposie i sprzątaczki. W dodatku wmawia im się, że to ich obowiązek. Czy aby na pewno?
Barbara (61 lat, emerytka z Opola):
— Wcale nie chciałam przechodzić na emeryturę. Pracowałam w ośrodku pomocy społecznej i bardzo się z podopiecznymi zżyłam. Czułam się potrzebna. Ale zaraz po narodzinach wnuczki okazało się, że córka planuje po macierzyńskim zostawić ją pod moją opieką. I że no co mama myśli, obcym ludziom ją oddam? No i opiekuję się Zosią od dwóch lat. Przy okazji gotuję zawsze obiad. Na początku było nawet przyjemnie – czułam się, jakbym znów miała dwadzieścia kilka lat i swoje małe dziecko. Ale dzisiaj mam już dość. To naprawdę już nie te lata – natura mądrze wymyśliła, że dzieci rodzą młode kobiety, które mogą za nimi biegać.
Nie wiem tylko, jak powiedzieć córce, że czuję się zmęczona. Co ciekawe, niedawno usłyszałam jej rozmowę z moją synową, która teraz spodziewa się dziecka i oczywiście chciałaby, żebym to ja się nim zajęła… Pokłóciły się o to w mojej obecności, jakbym była jakimś sprzętem czy urządzeniem. Kompromis jest taki: mam zajmować się dwójką, w domu synowej. Teraz jeśli odmówię, obie będą obrażone.
Marta (29 lat, manager z Warszawy):
— Myślałam, że mama ucieszy się z możliwości opiekowania się moją córką. Przecież to sama radość. Ja muszę wracać do pracy, a w przedszkolach warszawskich nie ma miejsc, chyba, że jesteś samotną matką. Nawet zaproponowałam mamie, że jej trochę zapłacę – jakieś pięćset złotych, żeby miała dodatek do emerytury. A ona?
Powiedziała, że zawsze chciała nauczyć się włoskiego i będzie chodzić na przedpołudniowy kurs, więc niestety nie ma czasu. Po co jej w tym wieku włoski? Czy wnuczka nie jest ważniejsza? Mama stwierdziła, że emerytura to czas dla niej, a swoją czwórkę dzieci już wychowała. Świetnie, ale co ja zrobię z Olą? Myślałam, że rodzina powinna sobie pomagać.
A jakie Wy macie doświadczenia z babciami? Korzystacie z ich opieki nad własnym potomstwem? Czy chętnie się temu poddają, czy chcą wzorem zachodnich babć spełniać swoje marzenia i odpoczywać?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze