Zaciśnięta pochwa matki Polki
REDAKCJA • dawno temuWcale się nie dziwię, że Polki zacisnęły waginy i odmawiają płodzenia. Szacunek dla poczętego życia i rodzenie po ludzku to u nas bełkot bez poparcia. O dalszych losach rodziny nie wspominając. Nie każda z nas, jak Kasia Cichopek, wprowadza się w drugiej ciąży do 500-metrowej willi. Mamy XXI wiek, a aktualny pozostaje wciąż poetycki wers Andrzeja Bursy „tylko rób tak, żeby nie było dziecka”. Tzw. stan błogosławiony wywołuje trudne do leczenia nerwice seksualne.
Za kilka dni moja córka maszeruje do szkoły. Patrzę na nią z dumą i pamiętam, jak nie mogłam się doczekać swoich osiemnastych urodzin, żeby wreszcie przestano mnie nazywać nieletnią matką… W szpitalu miałam wśród lekarzy ksywę „ta seksowna piętnastka”, pielęgniarki mnie nienawidziły. Zresztą, sprawiedliwie powiem, że do wszystkich rodzących mówiono na „ty”, a najstarsze – te około czterdziestki – traktowane były równie pogardliwie i chamsko jak nastolatki.
Moje dziecko poczęte zostało po alkoholu. Ponieważ nie był to gwałt, wszystkie zainteresowane służby się bulwersowały i badały, czy przypadkiem nie jestem cichodajką. Było to ważniejsze, niż fakt, że nie lubię wracać do domu i w tak trudnej sytuacji nie ma przy mnie rodziców. Przez całą ciążę zadręczano mnie pytaniami, czy na pewno nie chcę oddać dziecka. Nasłuchałam się o „odpowiedzialności”, „zapewnieniu przyszłości” i „korzystnej adopcji”. O moją przyszłość – naukę na przykład – nie pytał nikt. Ani o moje uczucia wobec oczekiwanego dziecka.
W ustroju niedemokratycznym rodziło się więcej dzieci in vitro niż dziś, a aborcję można było zrobić w centrum Warszawy w renomowanej klinice prywatnej. Nikt nie wmawiał ludziom, że antykoncepcja to morderstwo. Dziś, jako człowiek dorosły, patrzę z przerażeniem, kim w Polsce jest kobieta. Inkubatorem do ochrony życia i szmatą do wycierania sobie gęby na wiecach, niczym więcej. Nawet tak podstawowy detal jak dłuższe urlopy macierzyńskie Matki Pierwszego Kwartału musiały wywalczyć sobie same u debilnie uśmiechniętego premiera.
Cieszę się, że mając zaledwie 22 lata, zakręty mam za sobą, mogę wreszcie decydować o sobie i nie boję się o przyszłość. Ale rówieśniczkom, dopiero wchodzącym w życie kobiety i matki, szczerze współczuję…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze