Matka Polka Ekshibicjonistka
ALEKSANDRA POWIERSKA • dawno temuRozwój sieci społecznościowych sprawił, że internauci coraz odważniej dzielą się swoimi poglądami. Ale z drugiej strony, zaczęła zacierać się cienka granica między tym co publiczne, a tym co prywatne. Jedną z najbardziej aktywnych grup w social media są kobiety w ciąży i młode matki. To dobrze, że zaczęły głośno mówić o swoich problemach. Ale czy koniecznie wszyscy muszą oglądać zdjęcia prosto z porodówki, USG porodowe oraz czytać szczegółowe opisy porodu i kobiecych dolegliwości?
Facebook świadkiem porodu
Social media, a w szczególności Facebook uaktywniły młode matki. Strony fanowskie tworzone z myślą o kobietach posiadających lub spodziewających się dzieci liczą tysiące fanów, a pod każdym opublikowanym postem pojawiają się dziesiątki komentarzy. Matki potrafią odpowiedzieć na wszystkie pytania: ile trwała akcja porodowa?, czy miałyście komplikacje po cesarskim cięciu?, czy wasz partner był przy porodzie?, jakie były pierwsze symptomy ciąży?, co czułyście przy pierwszym karmieniu piersią? To tylko kilka przykładów. Biorąc pod uwagę, że według badań to właśnie matki są najbardziej zdyscyplinowaną grupą respondentów na Facebooku, śledząc odpowiedzi wybranej osoby, można by spisać historię jej ciąży ze wszystkimi szczegółami. A w niektórych przypadkach informacji wystarczyłoby na wypełnienie karty lekarskiej. Jedna z internautek tak opisuje swoje przeżycia związane z narodzinami dziecka: miałam cesarkę, sam poród trwał może 30 minut łącznie z szyciem. Nie bolało zupełnie nic. Po cesarce do tygodnia trochę szwy ciągnęły, ale nie nazwałabym tego bólem. Z całego porodu bolało tylko, jak położyli mi coś na brzuch, żeby macica się obkurczyła, ale bolało tylko minutę, więc… nie ma się czego bać. Co ciekawe, kolejne komentarze nie nawiązują do tej wypowiedzi – są opisem własnych przeżyć. Wniosek? Tutaj wcale nie chodzi o dyskusję, ale po prostu o chęć opisania na forum swoich doświadczeń. Rozumiem, chociaż trudniej mi było to pojąć, gdy na facebookowej tablicy zobaczyłam zdjęcie kobiety w trakcie porodu odbywającego się w łazience… Zdjęcia z USG, nawet z oznaczonym w Power Point „dowodem męskości” przyszłego potomka wydały mi wówczas czymś naturalnym, jak fotki z wakacji. Ale mimo to, zastanawia mnie fakt, skąd we współczesnych kobietach potrzeba dzielenia się z milionami użytkowników tak intymnymi chwilami w życiu?
Nowa – wyzwolona Matka Polka
Jak pisze Małgorzata Sikorska w książce pt. Nowa matka, nowy ojciec, nowe dziecko, wiele zmian wynika z faktu, że kobiety przestały postrzegać instynkt macierzyński w kategoriach czegoś naturalnego, przypisanego kobiecości. Miłość macierzyńska zaczęła funkcjonować w ramach wolnego wyboru kobiety. Drugą sprawą jest fakt, że nikt nie wymaga już od matki pełnego poświęcenia – macierzyństwo można łączyć z rozwojem własnej pasji, z pracą zawodową, a nawet postawić większy nacisk na karierę. Współczesne kobiety mają wiele wzorców do wyboru. Ale to prawo wyboru wiąże się jednocześnie z coraz większą niepewnością i strachem. Ciąża stała się czymś, co wymaga zaplanowania, czy wręcz rozpisania – została „odnaturalniona”, „zmedykalizowana” i „unaukowiona”. To dlatego na rynku wydawniczym jest tak wiele poradników dla młodych rodziców. W tym gąszczu wiadomości można się naprawdę pogubić. Stąd przyszłe matki mają silną potrzebę dzielenia się swoją niepewnością, zadawania pytań i szukania odpowiedzi — potrzebę bycia zrozumianą w grupie kobiet w podobnej sytuacji. Facebook, blogi lub fora internetowe dają im taką możliwość oraz odwagę mówienia o tym, czego nigdy nie powiedziałyby na głos w gronie realnych przyjaciół. To tutaj mogą opisać swoje najbardziej traumatyczne przeżycia. Internet daje w końcu komfort bycia anonimowym. Ale czy aby na pewno?
Złudna anonimowość
Prawda jest taka, że wypowiadając się na forach internetowych i różnego rodzaju platformach społecznościowych warto być ostrożnym. Dotyczy to szczególnie wszelkich aplikacji konkursowych na Facebooku skierowanych do młodych matek. Pewnie każdemu z nas zdarzyło się dostać wiadomość prywatną o zbliżonej treści: Witaj, bardzo proszę o głosik na zdjęcie mojego synka w piaskownicy. Gram o…. Oczywiście nie ma nic złego w braniu udziału w konkursach, ale warto się zastanowić, czy naprawdę chcemy wysyłać a przede wszystkim publikować zdjęcia swoich kilkumiesięcznych dzieci w piaskownicy, w wannie podczas kąpieli, na kocyku… Większość regulaminów skonstruowana jest tak, by organizator miał pełne prawo do wykorzystywania tych zdjęć w celach marketingowych. Poza tym rozsyłając linki z prośbami o głosowanie, nigdy nie wiemy, do kogo de facto trafi zdjęcie naszego malucha… i gdzie później – czasami za kilka lat je zobaczymy. Warto również mieć świadomość, że publikując post /zdjęcie na swojej tablicy Facebook, dajemy pełne przyzwolenie na to, by inni użytkownicy mogli udostępniać je dalej. To dlatego właśnie zobaczyłam zdjęcie obcej mi kobiety w trakcie akcji porodowej. Może zatem dzielenie się ważnymi chwilami w naszym życiu lepiej zachować dla siebie i najbliższych, a pamiątkowe zdjęcia schować do albumu? Internetowy ekshibicjonizm może być po prostu niebezpieczny. Co o tym myślicie?
Źródło: Małgorzata Sikorska, Nowa matka, nowy ojciec, nowe dziecko, Warszawa 2009.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze