Pracuję razem z mężem
EWELINA KITLIŃSKA • dawno temuSpędzacie ze sobą 24 godziny na dobę. Dosłownie, bo pracujecie w jednej firmie. Ciągle razem, stale w jednym miejscu. Nie macie kiedy za sobą zatęsknić, bo nieustannie się widzicie, rozmawiacie, rozwiązujecie problemy. Czy da się tak długo funkcjonować? Na pewno. Ale taki układ trzeba od początku mądrze zbudować.
Praca z mężem to wielka wygoda z praktycznego punktu widzenia. Razem jeździcie do pracy, razem możecie zjeść obiad, razem wracacie, macie siebie na oku, macie wspólne problemy i tematy, tych samych znajomych. Wiele spraw was łączy. Ale to rozwiązanie ma także wady. Przenosicie problemy z pracy do domu, praca nie kończy się dla was po wyjściu z biura, ciągle żyjecie jej sprawami, co w sytuacjach stresowych nie pozwoli wam się szybko zrelaksować. Schemat „dom – praca – dom – praca” może powodować, ze w wasze życie wkradnie się nuda i rutyna.
Razem, ale osobno
W jednej firmie da się przetrwać z własnym mężem, kiedy będziecie w niej zajmować zupełnie inne stanowiska. Na przykład kiedy ty będziesz pracować, dajmy na to, w marketingu, a on w księgowości. I będziecie mieć ze sobą jak najmniej punktów stycznych. Agnieszka poznała swojego obecnego męża Darka w firmie, w której pracowała.
— Pracowaliśmy wtedy w jednym dziale. Mieliśmy tego samego szefa i kolegów. Spędzaliśmy cały dzień razem, bez możliwości odetchnięcia od siebie. Temat pracy stale się przewijał w naszym życiu. Nie była to zdrowa sytuacja – podsumowuje Agnieszka.
Wiedzieli, że to nie służy ich związkowi. Postanowili więc, że muszą coś zmienić w pracy. Przenieśli się do innych działów firmy i sytuacja się zmieniła. Agnieszka mówi, że na plus: - Mimo że pracujemy w jednej firmie, to nie widzimy się czasem nawet przez cały dzień po przyjściu do pracy. Darek ma zupełnie inne zadania niż ja. Tylko w domu możemy wymienić się informacjami na temat tego, „jak było w pracy”. Tak jest o wiele lepiej.
Małżeństwo Agnieszki i Darka jest jednym z wielu w firmie, w której pracują. I w większości przypadków inne obrały ten sam model – pracujemy pod jednym dachem, ale każde robi co innego. Jak mówi socjolog Natalia Koszewska:
— W Polsce formalne związki w pracy są popularne przede wszystkim w dużych firmach z rodzimą tradycją, w których istnieje niepisany zwyczaj zatrudniania rodziny i znajomych. Pracownicy przychylnie patrzą na takie relacje, chociaż są one mimo wszystko tajemnicą poliszynela, bo wiadomo, że o takich sprawach głośno się nie mówi. Profesjonalizm jest tu wciąż najbardziej pożądaną cechą, a wiadomo, że profesjonalista nie łączy życia zawodowego z prywatnym.
Regulamin etyczny
Jednak nie wszędzie związki małżeńskie między pracownikami firmy są akceptowane. Ania i Marek kiedy się pobierali, nie wiedzieli, jakie to będzie miało dla nich konsekwencje służbowe. Okazało się, że tylko jedno z nich może mieć umowę o pracę, a drugie, jeśli nadal chce być w tej samej firmie, musi przejść na zatrudnienie na umowę-zlecenie.
- Firma to tłumaczyła regulaminem etycznym, jaki powstał w USA, a który obowiązuje także polską filię – opowiada Ania. — Zdecydowaliśmy razem, że to ja będę pracowała na umowie o pracę, bo jeśli zajdę w ciążę, to będą mi przysługiwały przywileje związane z macierzyństwem. Marek przeszedł na zlecenie. Ma to takie skutki, że jeśli mąż zachoruje lub chcemy pojechać na urlop, to musimy się liczyć z tym, że za czas, w którym Marka nie będzie w pracy, nie dostanie on wynagrodzenia, w związku z tym na mniej nas będzie stać.
To nie jest jedyne następstwo takiej decyzji. Marek jako pracownik na zleceniu nie może być brany pod uwagę przy awansach. Chcieli wziąć kredyt na mieszkanie. Mogła go dostać tylko Ania, bo jej forma zatrudnienia jest dla banków pewniejsza. Marek szuka obecnie innej pracy, która da mu zatrudnienie na umowę o pracę, aby nie tracił już na tym, że został mężem Ani. Przed ślubem dobrze jest dowiedzieć się, jakie firma zajmuje stanowisko w sprawach zawierania małżeństw przez pracowników, aby uniknąć podobnych sytuacji. Jeśli warunki okażą się za bardzo uciążliwie, niech jedno z was zawczasu poszuka innej pracy, a przez ten czas odkładajcie ślub na później.
Szef i pracownik
W przypadku gdy jedno z was jest szefem drugiego, sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana. Paweł przyjmował do pracy do swojego działu Magdę. Była świetna merytorycznie i podobała mu się również jako kobieta. Rozpoczął się romans, którego właściwie oboje się bali. Później przestali go ukrywać, poinformowali, że są parą i traktują się poważnie. Nie kryli tego, że się zaręczyli. Na ślub zaprosili niemal pół firmy. Wyjechali w podróż poślubną. Po powrocie Magda przyszła do pracy właściwie tylko po to, żeby złożyć wypowiedzenie.
— Nie chcieliśmy ryzykować naszej pracy ani naszego świeżo sformalizowanego związku – mówi Magda. – Zdawaliśmy sobie sprawę, że niektóre osoby będą krzywo patrzeć na tę sytuację – że pracuję w u męża w dziale. Choćby w sytuacjach spornych oboje bylibyśmy winni, np. dlatego, że ktoś mógłby uznać, że Paweł niesprawiedliwie rozdziela zadania i mnie przypada najłatwiejsza część. Poza tym w jaki sposób argumentowałby przed swoim zwierzchnikiem przyznanie mi podwyżki? Nikt by nie uwierzył, że to za moje osiągnięcia w pracy. Przy pierwszej wpadce oboje bylibyśmy na cenzurowanym i moglibyśmy wówczas stracić pracę. Poza tym obawiałam się, że to jego „szefowanie” przeniesie się do domu, czego bym nie chciała. Zrezygnowałam, bo zarobki Pawła były wyższe od moich. Na razie nie pracuję, ale powoli szukam nowej pracy. Ponieważ urządzamy wspólny dom, cieszę się, że mam obecnie więcej czasu na jeżdżenie po sklepach, wybieranie materiałów, pilnowanie prac remontowych.
W pracy informacja o odejściu Magdy została przyjęta z dużym uznaniem. Notowania Pawła, który pozostał w firmie, wzrosły, bo pokazał, że jest rozsądnym menedżerem, potrafi oddzielić rodzinę od pracy i sprawy domowe nie będą mu zaprzątały głowy na ważnych spotkaniach i przy podejmowaniu odpowiedzialnych decyzji.
Łeb w łeb, ramię w ramię
Dość częstym przypadkiem kiedy ludzie będący ze sobą w związku pracują razem, jest prowadzenie własnej firmy. Hania poznała Tadeusza na imprezie u znajomych. Szybko się okazało, że łączy ich nie tylko zrozumienie, wzajemna fascynacja i mocne uczucie, ale również zainteresowania zawodowe. Założyli niedużą agencją reklamową. On pozyskuje zlecenia, ona zajmuje się kreacją – tworzy kampanie reklamowe, wymyśla hasła reklamowe, projektuje opakowania i ulotki. On zajął się wykonawstwem – znajduje producentów, drukarzy, kupuje powierzchnie reklamowe dla swoich klientów. Ona dodatkowo zajmuje się finansami firmy. Tworzą doskonały tandem.
— Nie wchodzimy sobie w paradę – mówi Hania. – Podział ról dokonał się w sposób naturalny. Każde z nas robi to, co lubi i w czym czuje się dobrze. Jesteśmy parą od dziesięciu lat, mamy dzieci, ale nie jesteśmy małżeństwem. Nigdy nie uważaliśmy tego za konieczne, aby się pobrać. Wiele płaszczyzn mamy wspólnych, a prowadzenie razem firmy dodatkowo scala nasz związek.
Firma Hani i Tadeusza jest mała – zaledwie dwuosobowa, ale jak twierdzi Natalia Koszewska, luźne relacje partnerskie w takich instytucjach jak domy mediowe czy agencje reklamowe są popularne:
- Rzadko zdarzają się małżeństwa w tej branży. Inni pracownicy jednak podchodzą do tego z większą tolerancją i np. na imprezach firmowych partnerzy nie ukrywają swoich relacji. Być może jest to związane ze stylem pracy, z kulturą firmy, która z zasady jest tu bardziej swobodna na wszystkich poziomach — od stroju, przez relacje z klientem, po zachowanie wewnątrz firmy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze