Dorównać byłej...
CEGŁA • dawno temuNiedawno odkryłam w kompie mojego faceta foty dziewczyny. Piękne zdjęcia. To jego wielka, nieodwzajemniona miłość jeszcze z liceum. Chyba nigdy nikt nie kochał mnie tak, jak on ją. Pewnie też nie byłam niczyją pierwszą miłością. Źle się z tym czuję, jak ten odwieczny "numer drugi", który nigdy nie zostanie pierwszym. Trudno żyć z taką świadomością, że wielka, bezwarunkowa miłość została już rozdana i mnie się nie należy. Rozumiesz mnie - czy to wszystko jest odczapiaste?
Kochana Cegło!
Niedawno po dwóch miesiącach znajomości odkryłam w kompie mojego faceta foty dziewczyny, wcale nie głęboko ukryte… Strasznie piękne zdjęcia, zrobione ewidentnie przez kogoś zakochanego w obiekcie/modelce. Czarno-białe, melancholijne… Dziewczyna na nich – smutna i piękna niestety, jak jakaś włoska gwiazda filmowa z dawnych lat… Patrząca w przestrzeń, z tyłu las, rozwalony dom, stare lokomotywy, dziwne klimaty.
Zabolało mnie to, zakuło w sercu, wypytałam więc Tomka o wszystko. Nie ściemniał, powiedział. Jego wielka, nieodwzajemniona miłość jeszcze z liceum. Platoniczna, znaczy się. Bo ona go podobno nie chciała… Potem już było tylko smutniej, zachorowała na schizofrenię. Początkowo nie było widać. Wyszła za innego, urodziła troje dzieci. Mąż zostawił ją, a sąd zabrał jej dzieci z powodu zaniedbań… Przywaliło ją to kompletnie i już się nie podniosła. Tomek chciał pomagać, ale ona żadnej pomocy nie chciała.
Jakiś czas temu rozmawiałam też z dobrym kolegą Tomka z tamtych czasów… Mówił, że dziewczyna miała taką "fazę" i sypiała ze wszystkimi – nie wiedzieli, że jest chora, myśleli, że taka po prostu jest – napalona i hojna. A ona podobno robiła to z tej schizy i z rozpaczy…
Spytałam kolesia, czy Tomek o tym wiedział. Tak, wiedział i cierpiał, bo był jedynym, z którym nie chciała… A on ją naprawdę kochał.
Nie wiem, ile w tym wszystkich prawdy. Zawsze bałam się tych pierwszych wielkich miłości, o których faceci gadają… Zawsze to tkwi głęboko, czuć, jakby jeszcze nie było skończone…
Ja nigdy nikomu nie zrobiłam krzywdy, starałam się nie ranić, ale chyba nigdy nikt nie kochał mnie tak, jak Tomek ją. Pewnie też nie byłam niczyją pierwszą miłością, bo raczej bym to zauważyła… Źle się z tym czuję, jak ten odwieczny "numer drugi", który nigdy nie zostanie pierwszym, nie wyprze tamtego z serca ani pamięci. Trudno żyć z taką świadomością, że wielka, bezwarunkowa miłość została już rozdana i mnie się nie należy.
Rozumiesz mnie — czy to wszystko jest odczapiaste?
Drugorzędna
***
Dziewczę kochane!
Rozumiem jedno: że robisz sobie dużą krzywdę, i chciałabym, żebyś przestała. Nie odziedziczyłaś chyba w genach zbyt wysokiej samooceny no i mamy niezły klops!
Zdroworozsądkowa część Twojego "ja" pamięta z pewnością święte zasady: nie zatruwamy sobie życia zazdrością o przeszłość, każdy człowiek ma do niej prawo, a nie ma już na nią wpływu. Nie drążymy nieproszeni bolesnych dla partnera tematów. Nie oceniamy siebie poprzez pryzmat tego, co przeżyła bliska nam osoba, zanim spotkała nas.
Tymczasem ta zalękniona, spragniona uczucia na śmierć i życie dziewczyna, która w Tobie jest, nie słucha, jak widzę, rozsądnych argumentów. W rezultacie, popatrz z lekkiego dystansu – jesteś zazdrosna o kobietę głęboko nieszczęśliwą i ciężko chorą, która nie była w stanie przyjąć, docenić i spożytkować miłości Tomka, ani zbudować udanego życia. Należy jej głęboko współczuć, można nawet trochę się nią fascynować z powodu jej inności… Ale stawianie siebie grubo poniżej, porównywanie z niekorzyścią dla siebie, wreszcie, kwestionowanie szczerych intencji Tomka wobec Ciebie – to już niebezpieczny masochizm. Zawróć z tej drogi, póki czas.
Jak pisałam, Tomek ma prawo do własnych wspomnień i do przechowywania ich, np. w formie zdjęć. Ale nie są to Twoje wspomnienia i musisz spróbować wyrzucić byłą miłość Twojego mężczyzny z głowy. Przestań wypytywać o nią, analizować, co ich łączyło, i wmawiać sobie, że to było coś ważniejszego, wartościowszego od tego, czego we dwoje doświadczacie dziś. Tamta miłość okazała się niemożliwa i Tomek to w końcu zrozumiał. Jest teraz z Tobą. Przykro, że nie umiesz wyjść z cienia i cieszyć się tym. Jeśli rana ma się zabliźnić, nie wolno jej rozdrapywać. W tym celu przydałaby Ci się terapia – inaczej masz duże szanse, moim zdaniem, niepotrzebnie pogrążyć siebie i Wasz związek. Trudno być z kimś, kto czuje się wciąż gorszy, stłamszony i niedowartościowany. Człowiek zaczyna się zastanawiać, co sam robi źle – może też jest do kitu? Zatem — cel tej terapii to bynajmniej nie bagatelizowanie tego, co spotkało Tomka, lecz Twoja ciężka praca nad odzyskaniem czy wręcz nabraniem pewności siebie.
Jesteś we własnych oczach bardzo, nieproporcjonalnie wręcz malutka. Nic Ci się nie należy, kochana jesteś zawsze za słabo… Kiedy urośniesz – zobaczysz wiele rzeczy w innej perspektywie i innym świetle. I tego z całego serca Ci życzę.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze