Zemsta jest słodka
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuPodobno są dwa smaki zemsty: jedni mówią, że jest słodka, inni, że najlepiej smakuje na zimno. Jeszcze inni nie mszczą się wcale i grzecznie nadstawiają drugi, trzeci i kolejne policzki. Ola i Monika zemściły się, czerpiąc z tego faktu wielką satysfakcję. Jak?
Ola (25 lat, laborantka z Myślenic):
— Było nam razem dobrze i miło przez długich siedem lat. Planowaliśmy ślub, miało być pięknie, dopóki śmierć nas nie rozłączy. Wiedzieliśmy, ile będziemy mieli dzieci i jak będą miały na imię. Wiedzieliśmy, gdzie zbudujemy kiedyś nasz dom i że na starość będziemy razem pływać jachtem po ciepłych morzach.
Aż któregoś dnia dostaję od znajomych linki do profilu na pewnym portalu społecznościowym. Zaglądam, a tam jakaś nieznana mi dziewczyna, już mam zamknąć stronę i gadam pod nosem o spamerach, kiedy mój mózg rejestruje, że na jednym z tych zdjęć blondi obściskuje się z moim ukochanym!
Znalazłam więcej takich zdjęć. Nie pozostawiały cienia wątpliwości, że mój narzeczony ma romans i to od dłuższego czasu. (Poznałam to po ubraniach). Czułam się tak, jakby mnie ktoś spoliczkował. Przez chwilę nie wierzyłam, że to wszystko dzieje się naprawdę. Płakałam, wrzeszczałam, rozpaczałam. Kiedy minął pierwszy szok, poczułam żądzę krwi. Pierwszy raz w życiu nie miałam poczucia, że robię komuś krzywdę swoim nieetycznym zachowaniem.
Kupiłam farbę w sprayu w kolorze czarnym. Odnalazłam w nocy jego samochód i napisałam na nim przez całą długość: Zdrajca i kłamca. Mam nadzieję, że blondi była tego warta. Spuściłam powietrze z opon. Było mi mało. Pałałam chęcią zemsty także wobec tej laski. Ukradła mi faceta! Z pomocą znajomego hakera poznałam zawartość jej twardego dysku w komputerze i wszystkiego się o niej dowiedziałam. Dużo mu musiałam za to zapłacić, ale lektura jej dziennika przekonała mnie, że robota hakera była warta swojej ceny…
Jak miło było do niej zadzwonić i zawstydzić ją znajomością jej własnych – przyznam, dość szokujących fantazji erotycznych! Powiedzieć, że wiem o jej drobnych kłamstwach wobec matki… Podczas rozmowy pytała, kto mówi, zaczynała wpadać w histerię, kiedy opowiadałam jej o innych jeszcze intymnych szczegółach… na końcu powiedziałam jej, kim jestem. I że mszczę się za to, że odbiła mi faceta. Błagała o wybaczenie. Strasznie się przy tym upokorzyła.
Nigdy nie wykorzystałam tego, czego się o niej dowiedziałam. Wystarczyła mi świadomość, że ciągle się mnie boi. Jej upokorzenie, podobne do mojego, dało mi wystarczającą satysfakcję.
Ale wciąż mi było mało z już byłym narzeczonym.
Konsekwentnie nie odbierałam od niego telefonów, wysłałam mu tylko maila, że koniec z nami i że nigdy już nie chcę widzieć go na oczy. Dzwonił przez kilka dni, po akcji z samochodem i jego blondyną przestał. Akcji ostatecznego zniszczenia dokonałam zamieszczając w sieci jego paskudne zdjęcie z lat szczeniackich, kiedy leży pijany w kałuży własnych rzygowin. Ciekawe, jak na to zdjęcie zareagowali w pracy jego podwładni? Mam nadzieję, że przesyłali sobie nawzajem w godzinach pracy z służbowych komputerów i że przestali go po tym wszystkim szanować. Jestem zadowolona z tego, co zrobiłam. Należało się zdrajcy.
Monika (30 lat, fryzjerka z Bydgoszczy):
— Klasyka: długoletni związek, dwoje dzieci, kochająca rodzina. Myślałam, że się przy nim zestarzeję, że będziemy razem żyli długo i szczęśliwie. Myślałam, że jesteśmy szczęśliwi. Że mu ze mną dobrze, że ma wszystko, czego trzeba mężczyźnie.
Bardzo się przez te wszystkie lata starałam.
Któregoś dnia odwiedziła mnie w pracy pewna pani. Kiedy ją strzygłam, uważnie i jakoś dziwnie mi się przyglądała. Gdy skończyłam, poprosiła mnie o chwilę rozmowy. Wyszłyśmy przed zakład na papierosa. Wyznała mi lekkim tonem, że od dwóch lat jest kochanką mojego męża i zamierza zostać jego żoną. Zapewniła, że będzie o niego walczyła jak lwica. Po czym poszła sobie.
Jak gdyby nigdy nic.
Najgorsze było to, że do końca dnia miałam jeszcze sześć klientek i musiałam starannie ukryć to, co czułam. A czułam wściekłość, żal, ból, rozpacz. Tego się nie da opowiedzieć. Nawet nie bardzo chcę do tego wracać.
Kiedy minęły te wszystkie złe emocje – a raczej kiedy udało mi się je trochę poskromić, powzięłam decyzję o zemście. Pomyślałam, że zrobię to na zimno. Tak samo wielką wściekłość czułam do męża, jak i do jego lafiryndy. Ona wiedziała, że rozbija rodzinę i jeszcze miała czelność mi to oświadczyć w cztery oczy… nie mogłam tego tak zostawić.
Nie powiem, jak ją znalazłam. Dla chcącego nic trudnego i naprawdę w dzisiejszych czasach można to zrobić bez większego wysiłku. Jeszcze tego samego dnia w telefonie męża znalazłam jej nagie zdjęcia i wysłałam je sobie. Był taki głupi i nieostrożny, że je tam trzymał! Następnego dnia wydrukowałam je w dużym formacie w kilkuset egzemplarzach i rozwiesiłam na drzewach, słupach i budynkach w okolicy jej domu i pracy. Najbardziej cieszyło mnie przyklejanie tej foty na tablicy ogłoszeń w jej miejscu pracy, w dużej korporacji. Musiało je widzieć kilkaset osób. Oczywiście wybrałam najbardziej ohydne i kompromitujące zdjęcie.
Pod zdjęciem napis: Uwaga! Ta osoba kradnie cudzych mężczyzn!
Został mąż. Jeszcze nie wiedział, że wiem. Przelałam z naszego konta oszczędnościowego wszystkie pieniądze na swoje prywatne konto. Chciałam jeszcze. Napisałam do niego list, w którym zamieściłam te zdjęcia. W liście było, że daje mi rozwód z orzeczeniem o jego winie i dzieci, bez gadania, inaczej dzieci zobaczą te zdjęcia i dowiedzą się, w co się lubi bawić tatuś.
Dziś jestem rozwiedziona, bo zdrajca tak się przestraszył, że spełnił wszystkie moje żądania. Kiedy sobie pomyślę o tym, co zrobiłam, nie czuję wstydu ani niczego takiego.
To nie ja rozpętałam tę wojnę.
Żeby było śmiesznie, ja naprawdę jestem w stanie wiele zrozumieć. Człowiek może się w długim i pełnym rutyny związku znudzić, znużyć, poczuć chęć przeżycia czegoś nowego, zakochać. Gdyby mąż do mnie przyszedł i powiedział, że się zakochał i chce odejść, zrozumiałabym. Nie mściłabym się. Ale za romans i kłamstwa musiała go spotkać kara.
Dziś zrobiłabym to samo.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze