Zdrada
MAGDALENA LITTERER • dawno temuPamiętam jak w dzieciństwie, a nawet kiedy byłam już licealistką, frapowało mnie zjawisko przereklamowania pewnych terminów, na czele listy których była "zdrada". Zewsząd do moich małych wówczas uszu dobiegał rumor, iż największym zmartwieniem każdej kobiety jest upilnowanie męża tak, by nie dopuścił się zdrady.
W jaskrawej sprzeczności do tych sygnałów płynących z niezliczonych źródeł, choć nie potrafię obecnie wskazać konkretnie żadnego z nich, oprócz ogólnie koleżanek i telewizji, stała szara rzeczywistość.
Może to atmosfera schyłkowego PRL-u, gdzie — jak śpiewała Martyna Jakubowicz – "w domach z betonu nie ma wolnej miłości", a może ograniczone horyzonty młodej osoby — i to nie z braku dociekliwości z mojej strony, lecz po prostu dlatego, że nikt dorosły, lub po prostu obyty w tych sprawach nie dzielił się ze mną swoimi obserwacjami, zasłyszanymi plotkami, a nie daj boże własnymi doświadczeniami i wiedzą stąd płynącą — sprawiły, że niewierność małżeńska, no i w ogóle niewierność wobec własnego partnera, wydawała mi się zjawiskiem marginalnym; temat nie tyle z życia wzięty, co z książek i filmów, tych dla dorosłych rzecz jasna.
Podstawowym kryterium podziału filmów było pochodzenie, które silniej niż poglądy polityczne postaci i ich status majątkowy determinowały styl, w jakim się zdradzano i przyjemności, tudzież problemy, jakie z tego niecnego postępku wynikały dla bohaterów filmu; produkcje pochodzące z krajów kapitalistycznych, ze Stanami Zjednoczonymi na czele, podkreślały przygodową, hedonistyczną stronę łamania VI przykazania, podczas gdy kinematografia naszej pogrążonej w marazmie ojczyzny starała się, choć w większości wypadków nie miało to nic wspólnego z moralizowaniem, pokazać, że "skok w bok" jest równie parszywy, jak wszystko inne dookoła.
Tak jak Szwedzi, którzy podobno wysnuli na podstawie filmów Kieślowskiego swoją negatywną opinię na temat poziomu ochrony środowiska w Polsce, tak ja, czerpiąc z tego samego źródła, wyrabiałam sobie światopogląd na niewierność w mej ojczyźnie. W przeciwieństwie do tego, czym jawiła się zdrada na filmach amerykańskich i rozgrywających się głównie na tym opływającym w dobra konsumpcyjne kontynencie, w Polsce nie sprawiała ona ludziom przyjemności, nie pociągała za sobą żadnych zabawnych sytuacji, ani trzymających w napięciu przygód. Co gorsza i o zgrozo, do zdrady posuwali się osobnicy o tendencjach masochistycznych, depresyjno-maniakalnych, jednym słowem nie do życia; spędzali całe dnie nic w zasadzie nie robiąc, w pokoju z zasłoniętymi kotarami, tępo gapiąc się w grzyba na ścianie; spoceni i z półtoratygodniowym zarostem kochankowie, bądź rozczochrane i z rozmazanym tuszem do rzęs od ustawicznego szlochania kochanki — nie chciało się na nich patrzeć. Bohaterowie filmów egzystencjalnych mojego dzieciństwa udręczali się dźwiękiem kapiącej wody z kranu, który świdrował im dziurę w mózgu, lecz zamiast dokręcić kurek, oni rzucali zdesperowani szklanką w ścianę — dobrze, gdy potłuczonym szkłem nie zechcieli następnie podciąć sobie żył.
Ponieważ żadnego ze znanych mi dorosłych, a więc moich rodziców, ich znajomych, rodziców moich koleżanek i kolegów, nauczycielek i nauczycieli, czy w końcu sąsiadów i sąsiadek nie podejrzewałam o podobne akty desperacji i wahania psychiczne, doszłam do wniosku, że poza przypadkami patologicznymi, zdrada w Polsce praktycznie nie istnieje, jest wymysłem artystów, którzy cierpią najwidoczniej na brak pomysłu, by nakręcić jakiś zabawny i budujący film dla wszystkich. Jednocześnie nie wykluczałam, że w Ameryce jest inaczej, bo tam po prostu wszystko jest inne; dzieci mają tyle zabawek, że nie widać spod nich podłogi w ich pokojach, w telewizji mają tysiąc razy więcej filmów dla siebie, rodzice nie krzyczą na nich za bałagan, jaki robią w całym domu; nie mówiąc o tym, że nie każą im pić szklanki mleka codziennie, więc kto wie, może wobec siebie samych też są bardziej pobłażliwi. Zresztą jak można pozostać wiernym żonie, kiedy twoje życie polega na wycieczkach kabrioletem, a wokół przydomowego basenu wyleguje się pół tuzina dziewcząt tak samo pięknych jak lalka Barbie.
Gdy ja stawałam się dorosła, równolegle ze mną dojrzewał w Polsce kapitalizm; gdy ja stopniowo oswajałam się z myślą, że niewierność jest zjawiskiem wręcz pospolitym, nasze społeczeństwo amerykanizowało się na potęgę. Najbardziej popularne tematy z forum Kafeterii: „Sposoby zdradzanych żon”, „Kochanki”, „Dlaczego kobiety zdradzają?”, „Kochanek”. Czy było tak zawsze, tylko ja żyłam w błogiej nieświadomości, czy może to świat tak się zmienił w ciągu ostatniej dekady? Wydaje się, że jest to pytanie, które stawiają sobie wszystkie dorosłe pokolenia Polaków.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze