„Siostrzyca”, John Harding
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuWycie wilków o północy. Zamglony miesiąc w pełni. Wiekowy pałac rozświetlony bladym płomieniem świecy. Nietoperze trzepoczące pod kamiennym sklepieniem. Gęste sieci pajęczyn. Zrujnowane wieże i tajemne przejścia pomiędzy komnatami. Oraz duchy. To próba wskrzeszenia powieści gotyckiej. Hardin nie ustaje w wysiłkach, aby świat widziany oczyma jedenastolatki uczynić wiarygodnym. Jego inwencja sięga języka. Tego rodzaju zabiegi są dowodem na poważne traktowanie czytelnika i trafiają się rzadko. Nietuzinkowe zakończenie.
Wycie wilków o północy. Zamglony miesiąc w pełni. Wiekowy pałac rozświetlony jedynie bladym płomieniem świecy. Nietoperze trzepoczące złowieszczo pod kamiennym sklepieniem. Gęste sieci pajęczyn. Zrujnowane wieże i tajemne przejścia pomiędzy komnatami. Oraz duchy i ich łańcuchy. Co z gotyckiej powieści przetrwało do dziś?
Rezolutna Florence ma problem. Życie w wiejskiej, gigantycznej posiadłości pod koniec XIX wieku samo w sobie już nie jest wesołe. Na domiar złego, wielki nieobecny surowy wujek wychowujący tę sierotkę zabronił, by uczyła się czytać. Kierowała nim niska zawiść, został bowiem porzucony przez wykształconą ukochaną. Dla sprytnej jedenastolatki taki zakaz znaczy tyle co nic. We własnym zakresie opanowuje sztukę czytania, następnie włamuje się do biblioteki i błyskawicznie przerabia całą klasykę, której nie mogą zrozumieć dzisiejsi trzydziestolatkowie. Resztę czasu dzieli pomiędzy brata, jeśli ten akurat jest w domu oraz namolnego Theo, astmatyka mieszkającego w sąsiedztwie. Innymi słowy, jest pozostawiona sama sobie.
Sytuacja zmienia się w momencie przybycia panny Taylor. Nowa guwernantka jest wyniosła, arogancka i interesuje się głównie niezbyt rozgarniętym bratem Florence. Dziewczynka gubi się w strasznych podejrzeniach. Przeszłość panny Taylor skrywa tajemnica. Poprzednia guwernantka utonęła podczas przejażdżki łodzią, istnieje więc niebezpieczeństwo, że jej złośliwy duch uzyskał nowe ciało i powrócił, powodowany bliżej nieokreślonym pragnieniem zemsty. Duchów jest zresztą więcej, jak na starą posiadłość przystało. W ten sposób fikcja miesza się z rzeczywistością. Florence i bez upiorów ma pisemne dowody na złą wolę panny Taylor. Tylko nikt jej nie wierzy. Wszyscy myślą, że dziewczynka nie potrafi czytać…
John Hardin nie ustaje w wysiłkach, aby świat widziany oczyma jedenastolatki uczynić możliwie najbardziej wiarygodnym. Jego inwencja sięga języka. Florence, zamknięta w ogromnej posiadłości, konspiracyjnie pochłania kolejne książki i tworzy nowomowę na prywatny użytek. Niezbyt rozgarnięta pani Grouse irogancjuje, sylwetka sąsiadki jest gzymsowana niczym kominek przez wydatny, wystający biust, zaś Julię od Szekspira romansowano. Tego rodzaju zabiegi są dowodem na poważne traktowanie czytelnika i trafiają się rzadko. Cieszą zwłaszcza wobec dzisiejszych literackich standardów, gdzie każdy, od pierwszoklasisty, przez starą służącą aż po wampira mówi jak szesnastolatek wychowany w Nowym Jorku.
Oczywista sympatyczność Florence jedynie podkręca wątpliwości względem jej wiarygodności. Czy to możliwe, żeby obecna guwernantka była wcieleniem zmarłej poprzedniczki? Czy naprawdę planuje uprowadzenie chłopca? Istnieje przecież możliwość, że Florence cierpi na jakiś rodzaj paranoi, zwariowała z samotności i pomyliła świat książek ze światem prawdziwym. Niektóre tropy zdają się to potwierdzać, inne temu przeczą. Właśnie, właśnie, co tak naprawdę przydarzyło się pierwszej guwernantce?
Siostrzyca jest czymś więcej niż próbą wskrzeszenia powieści gotyckiej, choć powieść można czytać i w ten sposób, jako spotkanie sióstr Bronte z upiorami Edgara Allana Poe. Pojawiła się nowa, nietuzinkowa dziecięca postać: Florence jest pełna uroku, bystra, uparta, a także przerażająca na swój szczególny sposób. Prawdę o jej charakterze ujawnia dopiero nietuzinkowe zakończenie.
Mówiąc językiem Florence: rozczytasiłem się całkiem, jestem przewzruszony i zastygły w niespodziewaniu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze