„Macierzyństwo non-fiction”, Joanna Woźniczko-Czeczott
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuAutorka, chociaż do granic możliwości pokochała swoją córeczkę, nie zmieniła poglądów na macierzyństwo, twierdząc, że jest to koniec dawnego życia, że dziecko to same trudne okresy i że po porodzie kobieta ma poczucie wolności utraconej na zawsze. Książka to świetny pomysł, by na sprawy uświęcone tradycją spojrzeć z zupełnie innej perspektywy i powiedzieć wreszcie to, o czym wszyscy wiedzą, ale wstydzą się przyznać.
Dzieci to największy skarb na świecie. Tak przynajmniej uważają ci, którzy je posiadają. Zupełnie inaczej myślą „niedzieciaci”: dla nich narodziny dziecka to zamach na wolność i niezależność. I chociaż wszystko zależy od życiowej perspektywy, to przeciwnicy rodzenia dzieci uznawani są za dziwaków, odludków, ludzi oderwanych od społeczeństwa. Na szczęście po obu stronach barykady staje autorka książki Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego. Joanna Woźniczko-Czeczott to z wykształcenia politolożka i dziennikarka, która od 2006 roku pracuje w dziale zagranicznym Przekroju. Dziennikarka, a więc osoba obiektywna. Skoro więc Woźniczko-Czeczott urodziła dziecko, musiała swojemu macierzyństwu przyjrzeć się rzetelnie i bez kompleksów. Efektem jej obserwacji jest blog www.metamacierzynstwo.pl oraz książka opublikowana nakładem wydawnictwa Czarne.
Aby opisać to, co dzieje się z życiem kobiety po urodzeniu dziecka, wystarczy jedno słowo: „rewolucja”. Bo przecież pojawienie się małego człowieka wywraca świat do góry nogami i zmienia znaczenie wszystkich znanych pojęć. Właśnie po to dziennikarka Przekroju stworzyła własny zbiór słów i definicji: Nauczyłam się rozumieć je na nowo. Poznawałam w wielkim mozole. Ich opis to wypadkowa doświadczeń moich i moich najbliższych. Słowniczek macierzyństwa bez fikcji. Nieobiektywny, nierzetelny, niesprawdzony w niezależnych źródłach i pisany w dużych emocjach. Nieprofesjonalny – ale prawdziwy. I dlatego świetnie się go czyta.
Autorka, chociaż do granic możliwości pokochała swoją córeczkę (dbając o jej bezpieczeństwo, zdrowie i dobre samopoczucie), nie zmieniła swoich poglądów na macierzyństwo, twierdząc, że jest to koniec dawnego życia, że dziecko to same trudne okresy i że po porodzie kobieta ma dojmujące poczucie wolności utraconej na zawsze.
Tytuły rozdziałów jej książki mówią same za siebie: Klan to fragment poświęcony małżeństwom posiadającym dzieci. Jak się okazuje tworzą one bardzo specyficzny klan, który ma wspólne tematy do dyskusji, wspólne pasje i marzenia. Dzieciaci uważają, że wszyscy powinni mieć dzieci, a macierzyństwo pozwala przejść na wyższy poziom świadomości. Dopełnić związek. Rzeczywiście, człowiek uczy się obowiązkowości, odpowiedzialności i troski o drugiego człowieka. Ale na tym, jak twierdzi autorka, zalety macierzyństwa (chyba) się kończą. Bo pojawia się coś, co Woźniczko-Czeczott określa mianem pryckości. To stan, w którym człowiek całkowicie skupia się na swoim dziecku, wszystko inne uznając za zbędny dodatek do życia. Autorka pisze: Gdy słyszeliśmy w tym roku fajerwerki w sylwestra, naszą najżywszą reakcją było: dlaczego ci ludzie tak strzelają, czy oni chcą nam obudzić niemowlę? Woźniczko-Czeczott przyznaje również, że kiedyś, zanim urodziło się ich dziecko, razem z mężem potrafiła przegadać cały wieczór, opowiadając mu o tym, co wydarzyło się w ciągu dnia, z jakimi problemami musiała walczyć itp. Pojawienie się dziecka i urlop wychowawczy spowodował, że zupełnie straciła ochotę do rozmów: Przewijałam ją, karmiła, usypiałam – pisze o swojej córce Woźniczko-Czeczott. — Wychodziłam z nią dwa razy dziennie na spacer. Umiała wodzić oczami i powoli odkrywała paluszki. Te czynności mogłam streścić w kilku zdaniach. Poza tym nie było nic. A ja słaniałam się na nogach. Może tu tkwi powód, dla którego dzieciaci próbują na siłę wciągnąć do klanu wszystkich tych, którzy opierają się idei posiadania dzieci. Jeśli oni tyle wycierpieli, to dlaczego ktoś inny miałby mieć lepiej w życiu?
Z całą pewnością Macierzyństwo non-fiction to świetny pomysł, by na sprawy uświęcone tradycją spojrzeć z zupełnie innej perspektywy i powiedzieć wreszcie to, o czym wszyscy wiedzą, ale wstydzą się przyznać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze