„Efemeryda”, Robert Cichowlas, Kazimierz Kyrcz Jr.
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuDawno nie czytałem równie świadomej, wciągającej książki, nawet jeśli to opowieść o upiorach i wielkich biustach. Obłędne tempo nie słabnie, mimo licznych przeskoków i retrospekcji. Nie jest to literatura dla każdego. Jednych odrzuci makabra, innych prawdziwie męskie widzenie świata, zbudowane na zdobywaniu, kochaniu i kumulacji podniet. Tu facet buzuje energią seksualną. Powieść, makabryczna, przesadzona, zaskakująco sprawna, choć to sprawność rzeźnika, z lubością szatkującego ludzkie mięso.
Robert Cichowlas i Kazimierz Kyrcz Jr., zasługują na miano niestrudzonych, gdyż od lat ponad dziesięciu dzielnie wymachują krwawym toporem dla dobra polskiego horroru. A dobro to rośnie, także za sprawą takich Efemeryd. Panowie zaczęli dawno temu, odbywając przykry staż tomików, by teraz rozpocząć brutalny marsz ku wysokonakładowej chwale. Aktualnie przygarnęła ich moja ulubiona Oficynka, słusznie przeczuwając, że przyszłość polskiej fantastyki spłynie krwią.
Pewien pilot po przejściach wraca do domu i pojmuje, że przejścia dopiero się zaczynają. Ktoś poprzestawiał meble i to dokumentnie. Za chwilę okazuje się, że sufit wisi jakby niżej, zawołana na pomoc sąsiadka mało o gwałt go nie oskarży, znajomi traktują go jak na oszołoma przystało. A lecieć w przestworza trzeba. Zgodnie z wymogami tego rodzaju opowieści, na pokładzie felernego samolotu ląduje barwna galeria osobliwości ludzkich, nie przeczuwających najgorszego. Bo i kto by to przewidział?
Bo oto zaczyna się sytuacja jak z Zagubionych (wielbiciele horrorów dorzuciliby jeszcze znakomite Langoliery Stephena Kinga). Samolot ląduje w dziwnym miejscu, które powinno nie istnieć, by ulec stopniowej zagładzie, zaś z pobliskich chaszczy dochodzą potworne ryki. Wiadomo jednak, że w sytuacjach podbramkowych człowiek obraca się przeciwko bliźnim, tylko że i sami ludzie ulegają makabrycznemu przeobrażeniu. Dzieje się to w rytm łamanych kości, wypruwanych flaków i tym podobnych przyjemności, podanych przez autorów swobodnie i z odpowiednią klasą, jak na weteranów horroru przystało. Postępujący rozpad świata wraz z robinsonową sytuacją ocalałych prowadzi nie tyle do rozwiązania zagadki, co w kierunku ukarania winnych tak paskudnej sytuacji. Czyjeś gardło musi zostać rozpłatane. Banalność zakończenia okazuje się pozorna, podszyta gorzko-głębokim wydźwiękiem.
Najwyraźniejszą inspiracją wydaje się Graham Masterton, ale też nie umiem sobie przypomnieć, żeby ktoś wcześniej czerpał tak rozumnie z jego dorobku. Makabry jest tu niemało: ludzie zmieniają się w kanibali, noże rosną im z rąk, można też obudzić się z wyrwanym okiem w ustach, co splata się z wyobraźnią angielskiego horrorzysty. Z męskich erekcji na tych niespełna trzystu stronach można by zbudować płotek wokół domu uciech, lecz co z tego? Mastertonowość rodzimego duetu przejawia się w odważnym wykorzystaniu wszystkich, z pozoru nawet najbardziej dziwacznych pomysłów oraz obłędnym tempie książki, które nie słabnie mimo licznych przeskoków i retrospekcji. Nie jest to literatura dla każdego. Jednych odrzuci makabra, innych (raczej-inne) prawdziwie męskie widzenie świata, zbudowane na zdobywaniu, kochaniu i kumulacji podniet. Facet z perspektywy autora buzuje energią seksualną, a trapiące go porzucenie gotów jest odreagować w ramionach przygodnie napotkanej dziewczyny o odpowiednio wybujałych drugorzędnych cechach płciowych. Ale dawno też nie czytałem równie świadomej, wciągającej książki, nawet jeśli to opowieść o upiorach i wielkich biustach.
Wraz z Efemerydą, debiutem Stefana Dardy i (z odmiennych powodów) Pawła Palińskiego polskojęzyczny horror wchodzi w nową fazę, wyróżniającą się prawidłowym użyciem zebranego materiału. Krycz&Cichowlas wzięli temat poważnie, staranie oddając warunki pracy pilotów. W tym akurat ogrom detali nie męczy, lecz czyni grozę bardziej wiarygodną. Taka jest też ta powieść, makabryczna, przesadzona, zaskakująco sprawna, choć to sprawność rzeźnika, z lubością szatkującego ludzkie mięso.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze