„Jutro przypłynie królowa”, Maciej Wasielewski
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuSą miejsca na ziemi, o których nie śniło się podróżnikom. Do nich niewątpliwie należy tajemnicza wyspa Pitcairn, leżąca na Ocenia Spokojnym, między Australią a Ameryką Południową. Obecnie mieszka na niej sześćdziesiąt kilka osób, tworzących hermetyczną wspólnotę. Jest jednocześnie fascynująca i przerażająca. Książka to efekt karkołomnej wyprawy na Pitcairn i mnóstwa trudnych rozmów, jakie autor przeprowadził z mieszkańcami wyspy – ludźmi twardymi, zamkniętymi w sobie. Fascynująca reporterska opowieść.
Są miejsca na ziemi, o których nie śniło się podróżnikom. Do nich niewątpliwie należy tajemnicza wyspa Pitcairn, leżąca na Ocenia Spokojnym, między Australią a Ameryką Południową. Pitcairn to najodleglejsze terytorium zamorskie Wielkiej Brytanii, leżące piętnaście tysięcy kilometrów na południowy wschód od Londynu. Obecnie mieszka na niej sześćdziesiąt kilka osób, tworzących niezwykle hermetyczną wspólnotę. Chociaż Pitcairneńczycy korzystają z praw przynależnych obywatelom Unii Europejskiej, ich życie różni się diametralnie od typowej egzystencji współczesnego Europejczyka. Jest jednocześnie fascynujące i przerażające. Tak właśnie przedstawia tę wyspę Maciej Wasielewski, autor reporterskiej opowieści Jutro przypłynie królowa, opublikowanej nakładem Wydawnictwa Czarne. Jego książka to efekt karkołomnej wyprawy na Pitcairn i mnóstwa trudnych, skomplikowanych rozmów, jakie autor przeprowadził z mieszkańcami wyspy – ludźmi twardymi, zamkniętymi w sobie. Trzeba przyznać, że udała mu się rzecz prawie niemożliwa.
Na Pitcairn w ciągu roku przypływa kilka statków. Żeby się tam dostać, trzeba starać się o pozwolenie. A otrzymują je tylko nieliczni. Na Pitcairn nie mają wstępu dziennikarze, a podróżnicy i naukowcy wytrzymują na wyspie tylko moment. Kiedy Wasielewski usłyszał po raz pierwszy o Pitcairn, dotarło do niego zdanie: Pitcairn jest miejscem naturalnej selekcji. Żyją tam ludzie niezłomni, gotowi poświęcić życie dla wspólnoty. Kim więc są Pitcairneńczycy? To potomkowie ośmiu brytyjskich buntowników, którzy w 1790 roku przybyli na wyspę na statku Bounty razem z osiemnastoma pojmanymi Tahitańczykami. Od tego wydarzenia niewiele się w życiu wyspy zmieniło. Uległa zmianie tylko jej zabudowa, bo mentalność mieszkańców jakby zatrzymała się w miejscu, a oni świadomie skazali się na banicję.
Zanim zdradzimy kilka szczegółów związanych z historią tego miejsca, musimy uświadomić sobie, że życie na wyspie nie należy do najłatwiejszych. Prąd jest tu włączany dwa razy dziennie, od siódmej do trzynastej i od siedemnastej do dwudziestej drugiej. Na wyspie pracuje jeden generator, napędzany przez ropę, którą dostarcza na wyspę rząd Wielkiej Brytanii. Mieszkańcy wyspy świadomie ograniczają swój dostęp do świata. Cenzurują filmy, które ktoś przywozi na wyspę. Jako wierni Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego poddają się próbom moralnego doskonalenia. Nie spożywają alkoholu ani mocnej kawy. Nie boją się ciężkich fizycznych prac. A wszystko po to, by przetrwała ich wspólnota; by nikt obcy nie mógł zniszczyć tego, co stworzyli na wyspie. Nic więc dziwnego, że na Pitcairn próbowali zamieszkać wszelkiej maści hipisi, widząc w niej miejsce ocalone przed cywilizacją. Ale Wasielewski w swojej książce pokazuje coś zupełnie innego. Jego reportaż wnika głęboko w historię wyspy, zwracając uwagę na bolesny fakt, który miał tam miejsce pod koniec lat 60-tych ubiegłego wieku. Na wyspie nieformalne rządy sprawowała wtedy grupa „Chłopców” - mężczyzn, którzy zajmowali się m.in. transportowaniem surowców dostarczanych na wyspę. Siłą rzeczy to od nich zależał byt mieszkańców Pitcairn, więc Chłopcy poczuli się na tyle pewnie, że urządzali zbiorowe gwałty na kilkunastoletnich dziewczynkach i dorosłych kobietach. A wszystko działo się w niewielkiej wspólnocie ludzi spokrewnionych ze sobą, znających się od dawna. Chociaż gwałciciele otrzymali później wyroki więzienia, nic nie mogło wynagrodzić krzywd, jakie spotkały kobiety z Pitcairn. Wasielewski rozmawia o tym z mieszkańcami wyspy, czerpiąc również informacje z zachowanych dokumentów procesowych i artykułów. Próbuje przy tym zrozumieć fenomen wspólnoty, która chce przetrwać za wszelką cenę, izolując się od świata, i jednocześnie musi zmagać się z tragiczną historią. Witold Szabłowski, znany polski reportażysta, stwierdził: Pitcairn to tylko pozornie mała wyspa zagubiona na wielkim oceanie. W książce Wasielewskiego Pitcairn to metafora całego świata, piekła, które my, ludzie, tworzymy sobie nawzajem. Piekła oblepionego miodem.
Jutro przypłynie królowa to historia o miejscu tak nieprawdopodobnym, że trudno uwierzyć w jego istnienie. A przecież wszystko, o czym pisze Wasielewski, wydarzyło się naprawdę. Warto więc sięgnąć do tej historii, by przekonać się, jak wiele może uczynić człowiek, który raj chce zamienić w piekło.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze