"Inwazja barbarzyńców", reż. Denys Arcand
TASZQ • dawno temuO tajemnicy życia. O jego nieokiełznanej i kapryśnej naturze. O współczesnym barbarzyństwie i uczuciach. I o tym skrawku przestrzeni, który wciąż broni się przed inwazją nowego, brutalnego świata.
Pięćdziesięciokilkuletni Remy trafia do szpitala. Dowiaduje się, że jest ciężko chory. Jego była żona Louise wzywa do Kanady syna, wziętego finansistę, mieszkającego w Londynie, prosząc go, by zajął się ojcem. Sebastian niechętnie ulega prośbom matki, uważając, że nie jest nic winien ojcu, który się nim nie zajmował i z którym od dawna nic go nie łączy. Podobnie reaguje Remy dystansujący się wobec syna, w którym widzi jedynie młodego, ambitnego superkapitalistę nowych czasów, barbarzyńcę ery globalizacji, stroniącego od dobrodziejstw kultury i zaniedbującego sprawy ducha. Pełna niechęci relacja ojca i syna ewoluuje jednak i przeistacza się z czasem w czułe i pełne żalu pożegnanie.
Sebastian bowiem, gdy już decyduje się na przyjazd do Montrealu, robi wszystko, by zapewnić ojcu jak największy komfort i zaoszczędzić mu jak najwięcej cierpienia. Porusza niebo i ziemię, nie tylko by niczego ojcu w szpitalu nie zabrakło, ale również by znaleźli się przy nim wszyscy bliscy mu ludzie: rodzina, przyjaciele, nawet dawne kochanki. Dzięki obecności osób zgromadzonych wokół Remy’ego odżywają wspomnienia niepokornych lat młodości, wypełnionych miłosnymi ekscesami i niekończącymi się intelektualnymi dysputami. Odżywa tamten czas, skłaniając do refleksji nad niełatwą teraźniejszością.
Powracając do bohaterów sprzed siedemnastu lat, kiedy to nakręcił Upadek Amerykańskiego Imperium, Denys Arcand robi swoisty rachunek życia. Pyta sam siebie, kim są dzisiaj ludzie z lat jego młodości, co osiągnęli, co im się w życiu nie udało, o czym marzą, czego żałują, czego się boją? Czy potrafią odnaleźć się wobec zachodzących głębokich zmian cywilizacyjnych? O czym myślą w obliczu śmierci?
Największym atutem filmu jest właśnie ten wątek i sposób, w jaki reżyser porusza trudny temat choroby i śmierci. Z niezwykłym wyczuciem wchodzi w psychikę umierającego człowieka i jego bliskich, którzy towarzyszą mu i pomagają odejść. Pozwala głównemu bohaterowi na trzeźwo (nie zawsze co prawda!) i z godnością zmierzyć się ze świadomością nieuniknionego finału. Bez cukierkowych lub łzawych konsolacji. Bez wyolbrzymiania życiowych sukcesów i umniejszania grzechów. Bez fałszu. Prawdziwie. Bezbronnie. Po prostu.
Nagrodzony na tegorocznych festiwalach w Cannes i Toronto film Arcanda, to głęboka refleksja o życiu i śmierci. Wspaniały, pełen dystansu i poczucia humoru obraz kondycji współczesnego człowieka. Świetnie zagrany, dowcipny, ironiczny, poważny, epikurejski, romantyczny, optymistyczny, hedonistyczny, mądry.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze