„Naga Asu”, Konrad Wilk
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuWciągająca książka i dowód na to, że świat wciąż potrafi nas zaskakiwać. Mimo że wszędzie dotarły macki globalnego rynku, otwarte oczy i serce pozwalają dostrzec to, co wciąż jeszcze nie zostało wystawione na sprzedaż. Autor opisuje perły południowoazjatyckiej architektury, codzienność jej mieszkańców, wszystko to przez pryzmat emocji. Reportaż staje się czymś na kształt podróży wewnętrznej, do głębin duszy.
Nie ma miejsca na kuli ziemskiej, do którego nie zawędrowałaby cywilizacja. Ekolodzy twierdzą ponadto, że prawdziwa dzika przyroda już nie istnieje, bo żaden ekosystem nie uniknął niszczącego wpływu człowieka. Na szczęście są na świecie ludzie, dla których świat wciąż zachowuje swoją niezwykłość. Zalicza się do nich Konrad Wilk, podróżnik, autor książki Naga Asu, wydanej w serii Naokoło świata. Wilk to miłośnik i znawca Azji Południowej – człowiek, który wzdłuż i wszerz zwiedził Tajlandię, Kambodżę, Bangladesz, Birmę i Indie. Zawitał także do Nepalu, Kenii i Etiopii. I napisał o tym wciągającą książkę. To dowód na to, że świat wciąż potrafi nas zaskakiwać. Mimo że wszędzie dotarły macki globalnego rynku, otwarte oczy i serce pozwalają dostrzec to, co wciąż jeszcze nie zostało wystawione na sprzedaż. Ta umiejętność patrzenia i opowiadania przypadła do gustu mieszkańcom niewielkiej wsi w Kambodży, do której Wilk dotarł w trakcie swoich wędrówek. To do nich przede wszystkim polski podróżnik adresuje swoją opowieść. Dzięki temu ubodzy, ale szczęśliwi słuchacze mogą z dystansem, z innej perspektywy spojrzeć na swoje życie i w codziennych zmaganiach dostrzec ukrytą wartość.
Swoją podróż Konrad Wilk rozpoczyna właśnie od Kambodży. Kraj ten położony jest na Półwyspie Indochińskim, nad Zatoką Tajlandzką i słynie między innymi ze swoich buddyjskich świątyń. Niestety spokojne życie mieszkańcom Kambodży nie było dane. W latach 1975–1979 rządzili tam Czerwoni Khmerzy – komunistyczna organizacja, za sprawą której zginęła ¼ obywateli kraju. Wilk o wszystkim pisze, nie pomijając żadnych, najbrutalniejszych, „niemalowniczych” opowieści. Opisuje więc piękno kambodżańskiej architektury, pochylając się nad losem tych, których dotknęły krwawe rządy Czerwonych Khmerów oraz choroby, ubóstwo i społeczna niesprawiedliwość: Z tajskiego punktu kontroli idziemy pieszo ku budce khmerskich strażników. Przechodzimy czymś w rodzaju alei. Aleja utworzona jest z wciąż żywych ludzkich wraków. Kilkadziesiąt metrów maszerujemy szpalerem utworzonym z różnych kalek, które leżą po obu stronach wąskiej ścieżki. Można tu obserwować wszelkie możliwe ubytki członków, deformacje, mutanty genetyczne, żywe trupy podrygujące, wrzeszczące, szarpiące się, potrącające kostuchami i kulami. Szpaler zdaje się nie mieć końca. Stada insektów, zajadle brzęcząc, wtórują ich pokrzykiwaniom i tańczą nad ich głowami szaleńczy taniec śmierci, wietrząc w nich rychłą padlinę.
Naga Asu to nie jest książka, którą możemy zabrać ze sobą w podróż. Chociaż autor opisuje w niej perły południowoazjatyckiej architektury, opisuje codzienność jej mieszkańców, wszystko to przefiltrowane jest przez pryzmat emocji. Ten reportaż staje się więc czymś na kształt podróży wewnętrznej, do głębin duszy. Bo tu najważniejsze są emocje oraz towarzyszące im przemyślenia: […] nie jestem sam. U mojego boku stoi kobieta, partnerka, współuczestniczka podróży. Stoimy oniemiali, bez słów patrzymy przed siebie. Każde na swój własny sposób przeżywa to, czego wspólnie doświadczamy. I dla tych właśnie przeżyć i doświadczeń warto do książki sięgnąć.
Piękne zdjęcia to jeszcze jeden powód, dla którego warto zapoznać się z opowieściami Konrada Wilka (dziś przecież bez fotografii nie może obejść się żadna podróżnicza książka). Autor na swoich zdjęciach uchwycił przede wszystkim codzienność. Na jego fotografiach widzimy uśmiechnięte twarze ludzi, którzy – mimo biedy, chorób i braku perspektyw – wciąż się uśmiechają, śledząc skierowany w ich stronę obiektyw aparatu. W książce znajdziemy również zdjęcia azjatyckich pereł architektury: świątyni Angkor Wat o wschodzie słońca, majestatycznych twarzy Buddy wieńczących wieże świątyni Bayon. Są tu fotografie klasztoru Shey Gompa oraz słynnej figury Buddy Śakjamuniego. Jaki wielbiciel podróży nie chciałby znaleźć się w miejscach, które odwiedził Konrad Wilk?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze