„Wagon Rosja”, Natalia Kluczariowa
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuPoczątek tej krótkiej powieści nie mógłby być już gorszy. Ale potem mamy literacką niespodziankę. Bezładne dotąd wątki, ludzie snujący się po kolejnych stronach zbierają się w sensowną całość. Są tu fragmenty młodzieńczo wręcz piękne. Jednak chaotyczna formuła notatnika nie sprzyja komunikatywności. Powieść jest typowo młodzieńcza, momentami się sypie.
Początek tej krótkiej powieści nie mógłby być już gorszy. Nikita jest człowiekiem bez właściwości, chwiejnym, słabym i nie wie, czego chce. Trudno z zapałem śledzić jego losy. W facecie tak niewyraźnym doskonale odbijają się inni, i zdjęła mnie zgroza, że Natalia Kluczariowa, młoda pisarka wzorem innych młodych pisarek machnie parę literackich portretów ludzi, których napotkała, czy ktoś jej o nich opowiedział. Pierwsze kilkanaście stron zdaje się te tezę potwierdzać. Poznajemy więc ludzi dziwnych, groźnych, zabawnych, na pewno ciekawych, tylko podobnych widzieliśmy już w innych książkach. Wielka mi atrakcja. Czytałem więc z rosnącym rozczarowaniem, chaotyczna formuła notatnika nie sprzyjała komunikatywności. Owszem, raz czy drugi zarechotałem nad jakimś zabawnym porównaniem czy scenką obyczajową, jednak najwięcej uciechy sprawiała mi perspektywa zmiażdżenia w Kafeterii kolejnej przedwczesnej, nieudanej powieści, czyli jedną z dwóch radości, dla której warto dźwigać garb recenzenta.
A drugą taką radością jest literacka niespodzianka. Bezładne dotąd wątki, ludzie snujący się po kolejnych stronach zbierają się w sensowną całość, a i sam Nikita, utraciwszy szansę osobistego szczęścia, staje się z wolna człowiekiem czynu. Wyłaniają się ludzie, o których, zdać by się mogło, ani on, ani młoda autorka nie powinni pamiętać: starcy, bohaterowie wojny z III Rzeszą. Ich bohaterstwo – co za paradoks – scementowało radziecki komunizm i uczyniło go tak trwałym. Walczyli za młodu, pomogli, a system wali się akurat wtedy, kiedy przyszła starość. I choć ich geriatryczna krucjata skazana jest na klęskę, jest w niej jakaś piorunująca siła, zdolna obudzić ze snu najbardziej twardogłowych marzycieli.
Snem też Wagon Rosja się kończy, we śnie, zgodnie z jego regułami pojawiają się duchy. Ale te są obecne już wcześniej. Zdaniem Kluczariowej Rosją rządzą widma a ona, najpewniej, podjęła próbę wyliczenia najważniejszych duchów Rosyjskich. Lenin, Stalin, Hitler jako demon zła, ale i car Mikołaj I, dalej, owi starcy walczący za kraj, który w ramach wdzięczności o nich zapomniał (żeby tylko! Wręcz marzy o ich nieistnieniu!), Dostojewski i postacie z jego książek, polityk Limonow, karykaturujący rosyjskie sny narodowo-imperialne, wreszcie, dopiero się zagnieżdżające upiory z importu: Palahniuk, Hakim Bey, nowinki technologiczne. No i Bóg.
Są tu fragmenty młodzieńczo wręcz piękne: Jeśli ktoś raz rozbije twoją samotność, nigdy już nie nauczysz się jej z powrotem. To jak z rzucaniem palenia: wcześniej czy później zapalisz. (…) Nie pomaga świadomość, że człowieka, który przebił się do ciebie, już nie ma. Że zmienił się nie do poznania. I że nigdy już nie zdoła wkręcić cię w swoje czary. Nawet, jeżeli będzie chciał. Zresztą, wcale nie chce. takiej oto mądrości dowiaduje się porzucony Nikita i z tego co wiem, rzecz polega na prawdzie.
Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał, że ta powieść jest typowo młodzieńcza, momentami się sypie, a wyobrażenie rewolucji, opresji państwa itp. wywodzi się raczej z ciepłego snu lewicowej intelektualistki a nie z życia. Rosjanie jednak winni znać się dogłębnie przynajmniej na rewolucjach. Co mi tam! Te rzeczy, które nie uszłyby komu innemu, wybaczam Kluczariowej natychmiast i bez żalu, mam ochotę krzyknąć: pisz jak sobie chcesz, dziewczyno, jesteś świetna!
Jeśli Wagon Rosja jest opowieścią o rozpadzie tego kraju i wszelkich nadziei związanych z mitem Wojny Ojczyźnianej (taką interpretację też można dopuścić), to wydawca dołożył do tego szczególny komentarz edytorski. Powieść Kluczariowej podczas czytania rozleciała mi się w dłoniach.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze