"Obiecaj mi", Harlan Coben
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuJeśli ktoś polubił tego sympatycznego faceta, jakim jest Myron, to tym razem się nie zawiedzie. No, chyba że oczekuje niespodzianek, ale tych Harlan Coben akurat nie zapewni. Powtarza się klimat, sposób konstruowania intrygi czy wprowadzania postaci pobocznych, ale nie ma dosłownego przenoszenia tych samych rozwiązań fabularnych. Coben ma jednak pewną klasę. Jego książka znajduje się na styku wyważonego produktu i literatury autorskiej, czyli płynącej z serca.
Harlan Coben widziany przez pryzmat swojego pisarstwa traci cechy ludzkie i zaczyna przypominać fabryczny budynek w kształcie człowieka. Tu ekipa reasercherów dowozi świeże materiały na wózkach widłowych, wykwalifikowany zespół gawędziarzy tka konspekty fabuł z najczystszego słowa, a w odlewni, pod czujnym okiem brygady inżynierów literackich, w zgodzie z doniesionym uprzednio projektem powstają bohaterowie pierwszo- i drugoplanowi. Rabini uczeni w kabale już spieszą z darem życia. Potem cały ten majdan wpada do wielkiej kadzi, maszyna burczy i szumi, para idzie, wszystko trzeszczy, aż z drugiej strony wysunie się kartka. Podobne skojarzenia co Coben budzi zresztą wielu pisarzy: Dean Koontz, Robert Ludlum, Robin Cook, Michael Palmer i inni.
Nie ma w tym złośliwości – w Polsce pisarstwo jest zajęciem indywidualnym do tego stopnia, że pisarzyna zastępuje sobie nawet agenta (na dwóch by nie starczyło), tymczasem Zachód ze swymi wielkimi nakładami przychodzi z pomocą i jest czymś najzwyklejszym w świecie, że zdejmuje się artyście z barków część wysiłku twórczego. Co z tego jednak wynika? Otóż, powstaje maszyna do tworzenia literatury popularnej: powieści sensacyjnych, romansów, horrorów czy thrillerów w rodzaju — dajmy na to – „Obiecaj mi”.
Tym razem Myron Bolitar, były pracownik FBI, obecnie agent sportowy, nieustannie miłośnik pięknych kobiet, podąża tropem dwóch dziewczyn, które zaginęły w tajemniczych okolicznościach. O ile Myron z pierwszą nie miał nic wspólnego, o tyle drugą odwiózł w środku nocy przed dom koleżanki i… tyle ją widzieli. Zmuszony okolicznościami, pognębiony poczuciem odpowiedzialności, wyrusza na poszukiwania – szybko zwalają mu się na głowę gangsterzy, ojciec lokalnego dilera, wraca kobieta z przeszłości, aż powstaje pytanie: czy te dwie dziewczyny rzeczywiście coś łączy? Myron oczywiście nie poradziłby sobie, gdyby nie znany z poprzednich książek łajdak, zawadiaka, a przede wszystkim niezawodny przyjaciel Win.
Jeśli ktoś polubił tego sympatycznego faceta, jakim jest Myron, to tym razem się nie zawiedzie. No, chyba że oczekuje niespodzianek, ale tych Harlan Coben akurat nie zapewni. Sprzedało się raz, więc trzeba orać, póki koń nie padnie. Powtarza się klimat, sposób konstruowania intrygi czy wprowadzania postaci pobocznych, ale nie ma dosłownego przenoszenia tych samych rozwiązań fabularnych. Coben ma jednak pewną klasę. Jego książka znajduje się na styku wyważonego produktu i literatury autorskiej, czyli płynącej z serca.
Zdumiewa bowiem konsekwencja, z jaką Coben unika wszelkich skrajności – dla autora thrillera to naprawdę duża sztuka. Główny bohater jest pełen słabości – np. lubi wypić, jednak niezdolny do prawdziwych podłości, a łotr okazuje się dość ludzki i słaby, by go zrozumieć, a nawet mu współczuć. Brak tu dusznego mroku znanego z powieści Thomasa Harrisa czy szokowania przemocą i seksem, jak w thrillerach Mastertona, przy których Coben jest niemal autorem dla młodzieży.
Tak skalkulowaną, mechaniczną i precyzyjną prozę ożywiają cudowne perełki, drobiazgi obyczajowe, świetne dialogi damsko-męskie i, czego zupełnie się nie spodziewałem, świetne poczucie humoru, niczym pięść starego wykidajły – trafia szybko i celnie. Harlan Coben, opuszczając na akapit skorupę bezpiecznego rzemieślnika, wzrusza, rozśmiesza i wprawia w zadumę. Dla tych paru drobiazgów warto sięgnąć po „Obiecaj mi”.
Tak naprawdę nie tylko dla nich.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze