King Kong, reż. Peter Jackson
WOJCIECH ZEMBATY • dawno temuFilm trwa ze trzy godziny. Intensywne sceny walk z tyranozaurami to nieliczne rodzynki w tej wielkiej, zapychającej babce piaskowej, jaką jest nowe dzieło Petera Jacksona. Jeśli reżyser nie potrafił twórczo rozbudować oryginalnego scenariusza, nie miał też pomysłu ani umiejętności, by rozwinąć portrety psychologiczne postaci, powstaje pytanie, po co King Kong w ogóle powstał?
Romantyczna bajka o międzygatunkowej miłości. Reżyser Peter Jackson (Martwica mózgu, Władca pierścieni) wziął na warsztat stwory o większych gabarytach. Po perypetiach czwórki karzełków zamieszanych w aferę z pierścieniem, serwuje nam naaaaaprawdę ogromnego goryla, zakochanego w pięknej blondynce.
Film Jacksona jest wierną kopią pierwszego, kanonicznego King Konga z 1933 roku. Reżyser nie wykazał się specjalną inwencją, tyle że udało mu się wskrzesić ducha kultury popularnej z początków XX wieku. W King Kongu jest coś z przygodowych powieści Artura Conan Doyle'a (Zaginiony świat), E. R. Burroughsa (Tarzan) czy H. R. Haggarda (Ona). Zaginione cywilizacje i relikty ery mezozoicznej były wtedy na topie.
Choć King Kong jest filmem bardzo retro, Jackson robi użytek z dostępnych dziś środków technicznych. Małpa dobrze gra i dobrze się rusza, ma charyzmę. Wokół kłębią się dinozaury wszelkiej maści, gigantyczne pijawki, larwy i robale. Niestrudzony Kong uwija się wśród tej prehistorycznej menażerii niczym karzący Mike Tyson. Z sierpowym, który znokautuje każdy wybryk natury.
Jako historia miłosna film jest absurdalny i przygnębiający zarazem. Piękna Naomi Watts musi wybrać między małomównym, ale konkretnym gorylem a wymoczkowatym i równie małomównym dramaturgiem (Adrien Brody). Jej uczucie do małpy oddane jest w sposób sugestywny i złożony. Romans ma swoje wzloty i upadki, ale oboje pracują nad związkiem. Niestety widz od początku jest świadom, że ta miłość nie ma przed sobą przyszłości.
Co jeszcze? Film trwa ze trzy godziny. Intensywne sceny walk z tyranozaurami to nieliczne rodzynki w tej wielkiej, zapychającej babce piaskowej, jaką jest nowe dzieło Petera Jacksona. Jeśli reżyser nie potrafił twórczo rozbudować oryginalnego scenariusza, nie miał też pomysłu ani umiejętności, by rozwinąć portrety psychologiczne postaci, powstaje pytanie, po co King Kong w ogóle powstał? Zawodzi nawet komik Jack Black, znany ze znakomitej grupy Tenacious D, w roli cynicznego filmowca. Komercja podcięła biedakowi skrzydełka. Do tego jest jeszcze Wielki Kryzys, egzotyczna wyspa i nieustający przez dobre pół godziny pościg po dżungli, po którym następuje równie wyczerpujący pościg po Nowym Jorku.
Co ciekawe, znaczna część publiczności utożsamiała się z Kongiem. Przed pokazem filmu wybuchło na sali kinowej nawet małe mordobicie, połączone z biciem się w odziane w dres torsy. Z kolei sceny, gdy Kong stawia czoła kobiecej stanowczości, spotkały się z pełnym zrozumienia chichotem. Wątek miłosny w King Kongu budzi prawdziwe emocje, wydaje się bardziej aktualny i skrojony na nasze czasy niż wyrafinowany dramat Romeo i Julia.
Ja również poczułem krzepiącą moc płynącą z filmu Jacksona. Pozytywne, uniwersalne przesłanie. Nieważne, że czasy są ciężkie. Jeżeli tylko jesteś piękną blondynką, to zawsze zaopiekuje się tobą jakiś czuły goryl.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze