"Zatańcz ze mną", reż. Peter Chelsom
WOJCIECH ZEMBATY • dawno temuKu pokrzepieniu serc. Żonaty, pozornie szczęśliwy mężczyzna (Richard Gere) popada w kryzys wieku średniego. Czegoś mu brakuje. Zamiast kupić sobie Harleya, zapisuje się na kurs tańca towarzyskiego. Decyzja jego nie jest jednak tak niewinna, jak można by sądzić. Wabikiem, który ściągnął go do klubu tanecznego była Jennifer Lopez we własnej osobie, którą wcześniej tam wypatrzył. Już wkrótce piękna Jennifer zostanie jego nauczycielką.
Jak się można spodziewać, między zdołowanym adeptem a namiętną panią pedagog coś zaiskrzy. Żaden reżyser nie kojarzyłby ze sobą tak dla hecy posiadaczki najpiękniejszego, ubezpieczonego na milion dolców siedzenia świata z siwiejącym idolem trzech czwartych kobiet na tej planecie. A jak już zaiskrzy, to iskrzyć się będzie przez film cały, głównie na parkiecie. Nasz bohater ma jednak idealną żonę (Susan Sarandon), niewiastę przystojną, czujną, spostrzegawczą, a na dodatek mądrą i wyrozumiałą. Ta wynajmuje detektywa…
Żonaty mężczyzna i piękna, młoda kobieta, to kombinacja sugerująca nieliche kłopoty. Ale Zatańcz ze mną nie jest historią mrocznego pożądania czy obyczajowym dramatem, jeno ciepłą bajeczką. Bajeczką o tym, jak odzyskać utraconą radość życia. Z filmu wynika, że niezawodnie pomaga w tym jakieś fajne hobby. Pasja po godzinach.
Zasadniczo bajka ta jest jadalna i niegroźna dla zdrowia. Ewoluuje, przybierając znane widzowi formy. Od studium niesprecyzowanego kryzysu,zagubienia i spleenu, po optymistyczne widowisko w stylu „śpiewać każdy może.” Nie zabrakło też sympatycznych postaci drugoplanowych, stanowiących wdzięczne tło dla głównego wątku. Kursanci są barwną zbieraniną. Mamy więc grubego, nieśmiałego Murzyna, hałaśliwą czterdziestolatkę żyjącą w ułudzie nieprzemijającego seksapilu oraz macho będącego kryptogejem. Jest też dyskryminowany przez kolegów z pracy prawnik — ekscentryk, wiodący podwójne życie miłośnik solariów i peruk…
Wszystko to jest lekkie, ciepłe i zabawne, iście, że tak powiem, taneczne. Zarówno Lopez, jak i Gere dobrze się czują w roztańczonych rolach, toteż ich podrygiwania są sprawne, kompetentne i miłe dla oka.
W pewnym momencie sprawy przybierają obrót zgoła nieoczekiwany… ale o tym sza. Dość rzec, że jest to obiecujący instruktaż radzenia sobie z problemami małżeńskimi. Polecam obejrzenie tego filmu szczególne znużonym parom z dużym stażem, nad którymi zawisła groźba sprawy rozwodowej.
Pomóc — nie pomoże, ale na pewno nie zaszkodzi.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze