Puder w kamieniu jest nieodłącznym elementem mojego życia, ponieważ pudruję się dość często. Przyzwyczajenie. I akurat w dniu egzaminu, najważniejszego chyba, bo magisterskiego, zapomniałam utrwalić pudrem makijaż. Uświadomiłam to sobie dopiero w trakcie drogi na uczelnię. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że byłam potwornie zestresowana i wiedziałam, że przed egzaminem spocę się jak mysz i bałam się, że podkład spłynie ze mnie niczym woda. No i jak ja bym wtedy wyglądała? Na dodatek był to jeszcze okres grzewczy, więc dodatkowo obawiałam się suchego i gorącego powietrza.
Gdybym miała więcej czasu to kupiłabym po drodze jakiś puder i nie byłoby problemu, jednak śpieszyłam się i to bardzo. Kupując bilet w kiosku zauważyłam na półce dwa rodzaje pudrów. Dobrałam odpowiednie kolory, tak na wszelki wypadek. Kosztowały niewiele, a potrzebne mi były przecież na ten jeden raz.
Ten puder należy do grupy tzw. twardych pudrów. Nie ma miękkiej i nowoczesnej formuły, jaką ma większość na rynku. Mimo to, dobrze się go nakłada puszkiem. Gąbka, która była dołączona jest beznadziejna. To kawałek zwyczajnej gąbki syntetycznej wyciętej na kształt koła i tyle. Nabiera zbyt duże ilości i zostawia plamy, bo nierównomiernie rozprowadza. Natomiast puszek idealnie rozwiązuje tą sprawę.
Kolor tego kosmetyku to chłodny beż. Przyznam, że już dawno nie spotkałam odcienia idealnie wprost dobranego do odcienia jasnej skóry. Większość tych, które miałam, chociaż były jasne, to zawierały więcej barwnika żółtego lub różowego. Ten nie. I tu plus się należy. Bardzo przylega do skóry i jeśli da się naprawdę odrobinkę, to efekt jest w miarę zadowalający. Ale wystarczy, że więcej się go nabierze i nieostrożnie nałoży, wtedy występuje efekt maski. Poprawki nie da się już zrobić.
Lekko wysusza skórę. Nałożony na podkład wytrzymuje kilka godzin beż świecenia, ale po tym czasie wchodzi w pory i je trochę uwidacznia. Poprawienia makijażu właściwie nie ma, bo skleja się dziwnie z podkładem i ściąga go przy potarciu. Lepiej jest przyłożyć bibułkę matującą, a potem po prostu zmyć makijaż i nałożyć ewentualnie nowy. Inaczej się natomiast sprawdza na skórze posmarowanej tylko kremem. Wytrzymuje wtedy o wiele dłużej, zachowuje się jak podkład w pudrze. Jest o wiele trwalszy i nie wbija się aż tak bardzo w pory. Jednak w obu przypadkach wskazane jest zachowanie umiaru, bo czeka nas efekt maski klauna.
Ma właściwie jedyną zaletę. I za to daję mu tych kilka plusów. Otóż bardzo dobrze kryje. Wprost niesamowite, ale działa jak korektor i do tych celów mi służy, i z tego też powodu jeszcze go nie wyrzuciłam.
Opakowanie jest solidne, tandetnie wykonane, ale trwałe. Kilka razy mi upadł i nic się nie stało. Lusterko wypadło, gdy spadł mi ze schodów. Puder się nie pokruszył, pudełko też nie.
Produkt przeciętny. Przypomina mi kosmetyk z lat osiemdziesiątych. Kobiety współczesne mają już większe wymagania. Nie posiada w składzie silikonów, ale cóż z tego, skoro i tak się właściwie nie nadaje do pudrowania całej twarzy, a jedynie do jej korekty.
Producent | Evapol |
---|---|
Kategoria | Twarz |
Rodzaj | Pudry prasowane |
Przybliżona cena | 7.00 PLN |