Ziaja - jaka jest, każdy widzi: tania, nie zawsze skuteczna, ale szalenie popularna i lubiana. Mając to na względzie, sięgnęłam po jedno z maseł do ciała tej marki – przekonało mnie hasło przewodnie tej (być może wkrótce liczniejszej) linii, mianowicie: „czarne wyszczupla bez względu na wiek”. Przy czym moje zainteresowanie skupiło się nie na wyszczuplaniu (którego nigdy za wiele), ale na czerni, do której mam wielką słabość.
Zamknięte w czarnym 200 ml słoiczku masło zawiera bogactwo składników stosowanych we wszelkiego rodzaju kuracjach wyszczuplających, co ciekawe nie tylko kosmetycznych, ale także doustnych. I tak znajdziemy tu kofeinę, koenzym A, L-karnitynę, ekstrakty z kawy, z Centella asiatica, ananasa, bluszczu, rozmarynu, morszczynu, gorzkiej pomarańczy i witaminę A. Taka wybuchowa mieszanka wspomagać ma spalanie tkanki tłuszczowej, ujędrnieniem, zwiększeniem elastyczności i spoistości naskórka. Osoby zainteresowane drugą częścią sloganu, czyli „...bez względu na wiek”, ucieszą się z wieści, że preparat ma zapobiegać także wiotczeniu skóry. Reasumując – w połączeniu z masażem kosmetyk ma modelować i poprawiać wygląd sylwetki.
Po zużyciu całego słoiczka, wedle zaleceń – codziennie, czasem dwa razy dziennie (zajęło mi to około miesiąca), ze szczególnym uwzględnieniem masażu miejsc, które miałyby się jakoś zmienić, działanie kosmetyku mogę skwitować jednym słowem – placebo. Poza wygładzeniem skóry, które można uzyskać dzięki najtańszemu balsamowi, nie stało się nic, co możnaby zauważyć gołym okiem. Zdaję sobie sprawę, że aby uzyskać spektakularne efekty należy sprzęgnąć działanie kosmetyków, diet i ćwiczeń – niby powszechnie wiadome, ale akurat ten producent o tym nie wspomina.
Masło ma lekką konsystencję, wchłania się bardzo szybko, co nie sprzyja niestety intensywnemu (i zalecanemu) masażowi, który jest w stanie zdziałać więcej niż sam kosmetyk, albo byle jaki krem zamienić w cudotwórcę. Odrobinę chłodzi, ale nie za sprawą mentolu, bo jego w składzie brak. Nie pozostaje po nim ani tłusta warstewka, ani nawilżenie. Jedynie zapach przypomina (dość długo, nawet kilka godzin) o tym, że coś działo się na skórze. Nie ukrywam, jest specyficzny. Producent twierdzi, że to „harmonijne połączenie kwiatowo-orientalnej kompozycji, kumquatu, kwiatów Davana, drzewa Massoina i cynamonu z dzikością anyżu”. Ja czuję anyż i lukrecję w kremowych nutach – podoba mi się, ale takie nietypowe aromaty trzeba lubić.
Ogólnie jest to fajny i przyjemny w stosowaniu kosmetyk dla niezbyt wymagającej skóry, ale jako zwykły krem a nie jako sprzęt do zadań specjalnych, jakim rzekomo ma być. Polecam nie osobom, które chcą zmienić coś w swoim wyglądzie, ale miłośniczkom czerni i lukrecji.
Skład: aqua, Elaeis guineensis oil, cetearyl ethylhexanate, Butyrospermum parkii butter, ceprylic/capric triglyceride, cetearyl glucoside, cetearyl alcohol, dimethicone, glycerin, glyceryl stearate citrate, hydrogenated coco-glycerides, hydrogenated palm kernel oil, propylene glycol, Centella asiatica extract, carnitine, caffeine, Ananas sativus extract, coenzyme A, Fucus vesiculosus extract, Hedera helix extract, Citrus aurantium amara peel extract, Rosmarinus officinalis extract, Helianthus annuus seed oil, Caffea arabica oil, BHT, tocopheryl acetate, sodium polyacrylate, diazolidinyl urea, phenoxyethanol, methylparaben, propylparaben, 2-bromo-2-nitropropane-1,3-diol, parfum, limonene, linalool, butylphenyl methylpropional, alpha-isomethyl ionone.
Producent | Ziaja |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Preparaty modelujące brzuch, uda i pośladki |
Przybliżona cena | 13.00 PLN |