W kwestii podkładów Revlon, w moich decyzjach zakupowych, zdecydowanie wiedzie prym. I nie wynika to z jakiejś nielogicznej lojalności – po prostu jak dotąd nie zawiodłam się na żadnym z nich. Dlatego przy zakupie Age Defying Make-up – z kompleksem redukującym istniejące zmarszczki i zapobiegającym tworzeniu się nowych (wersja dla skóry normalnej i mieszanej, podkład jest beztłuszczowy) ani na chwilę nie zadrżała mi ręka. I znów się nie zawiodłam.
Ładna wizualnie szklana buteleczka (pojemność 37 ml – mało, ale dzięki konsystencji, podkład jest bardzo wydajny) niestety ma jedną, dość dużą wadę - nie jest zaopatrzona w pompkę, za to wieńczy ją po prostu dziura, która zdecydowanie nie sprzyja higienicznemu i wygodnemu dozowaniu kosmetyku.
Zapach jak dla mojego nosa jest absolutnie obojętny – i zdecydowanie wygrywa z alkoholowym smrodkiem wielu matujących make-up’ów. Konsystencja tego podkładu pewnie nie wszystkim będzie odpowiadać (przyznam, że w pierwszej chwili nieco mnie przeraziła…) - jest on dość płynny, a przy tym taki… "maziaty". Tak, jakby między palcami rozcierać serum jedwabne do włosów. Mam cerę mieszaną, więc wszelkie tłuste mazidła wprawiają mnie nieco w zakłopotanie – bo skąd mam mieć pewność, że moja buzia nie będzie za chwilę wyglądała, jak wysmarowana smalcem?! W szczególności, jeśli ten smalec miałby być kosmetykiem upiększającym, jakim jest make-up. Jednak przemogłam swoje wątpliwości i nałożyłam podkład.
Nakładanie tego kosmetyku nie nastręcza żadnych trudności – rozsmarowuje się jak krem, nie zostawiając żadnych, najmniejszych mazów, a jeszcze biorąc pod uwagę fakt, że idealnie udało mi się dobrać kolor (04 Nude Beige, taki różowawy, naturalny beż), malowanie się tym cudem to żadna filozofia.
Przez kilka minut skóra dość mocno się błyszczy, jednak po chwili nabiera zdrowego kolorytu i takiego satynowego wykończenia (miłośniczki super matu na pewno nie będą zainteresowane takim efektem). Nie jest to typowo kryjący kosmetyk, więc jeśli buzia wymaga zakrycia tego i owego, podkład Age Defying nie wystarczy – z drobnymi zmianami sobie radzi, jednak przy większych problemach chyba lepiej sięgnąć po coś „mocniejszego” (ewentualnie spróbować duetu podkład + korektor).
Przez długi czas stosowałam Revlon’owski Colorstay i zaczęłam obserwować miejscowe przesuszenie skóry – Age Defying zadziałał nieco jak opatrunek. Zero przesuszeń, skóra wygląda zdrowo, cudownie świeżo, naturalnie. A co najważniejsze - zero wyprysków, buzia jak u niemowlaka, gładka i rozpromieniona. Podkład nie uwydatnia zmarszczek, a sprawia wręcz, że stają się zdecydowanie mniej widoczne.
W chłodniejsze dni „pod spód” nakładam jakiś krem, w cieplejsze – sam make-up. W obu wersjach spisuje się równie dobrze, tym bardziej, że „wyposażony” został w filtr SPF 20. Po nałożeniu podkładu lekko go przyprószam pudrem – i w ciągu dnia nie potrzebuję żadnych poprawek. Wymalowane tym podkładem, bez obaw możecie się tulić do swoich ukochanych – o ile nie będziecie trzeć policzkiem o koszulę, nie zostawicie na niej kolorowych placków.
Podkład ten nie ma oznaczonej wyraźnie granicy wiekowej – poza tym nie wiek, a kondycja skóry powinna być wskaźnikiem ku jakim kosmetykom należy się zwrócić.
Na plus tego kosmetyku można zapisać fakt, że ma bardzo szeroką gamę kolorystyczną, wśród których jest wiele barw odpowiednich dla pań o jasnej cerze. Jednak i te z pań, które namiętnie korzystają ze słońca, czy solarium znajdą coś odpowiedniego.
Przyznam, że zwykle sięgałam po podkłady typowo matujące - Age Defying jest pierwszym spoza tej kategorii i zapewne na dłużej zagości w mojej kosmetyczce!
Producent | Revlon |
---|---|
Kategoria | Twarz |
Rodzaj | Podkłady w płynie |
Przybliżona cena | 72.00 PLN |