Bardzo cieszy mnie fakt, że na rynku kosmetycznym jest coraz więcej rodzimych firm kosmetycznych, które są dobre, o ile nie bardzo dobre w tym, co robią. Także w dziedzinie farbowania włosów pojawiła się perełka. Po raz kolejny sięgam po farbę marki Chantal i po raz kolejny jestem bardzo zadowolona z efektu, chociaż tym razem nie na swojej głowie.
Paleta barw tej serii to najrozmaitsze odcienie czerwieni, od dzikiej śliwki, która jest niemal fioletowa, do miedzianego blondu, przypominającego marcheweczkę. Jest ich 12. Niestety nie są to moje kolory, a farbę dostałam w prezencie, więc trzeba było ją jakoś spożytkować. Akurat koleżanka potrzebowała jakiejś odmiany i zapragnęła ognistoczerwonych pasemek. Stanęłam na wysokości zadania!
Farba jest zupełnie inna niż wszystkie dostępne na rynku, gdyż kierowana jest do „młodzieży”, jak to określił producent. Pomyślałam, że to zupełnie jak z kosmetykami dla dzieci – nie mają prawa zaszkodzić, a pozytywny wpływ mają na większość. I dokładnie tak było w przypadku tej farby.
Po zmieszaniu w miseczce zawartości tubki i saszetki (trochę to nie na czasie, ale cóż...), farba uzyskuje kremową konsystencję, składniki mieszają się gładko, nie powstają żadne grudki. Preparat w ogóle nie śmierdzi! Owszem, ma trochę dziwny zapach, ale nie jest to na pewno odór amoniaku! Na włosy nakłada się łatwo i dobrze się ich trzyma. Nawet precyzyjna aplikacja na pasemka nie sprawiła większych problemów.
Po spłukaniu papki z włosów i ułożeniu fryzury, naszym oczom ukazał się zupełnie niespodziewany efekt – włosy uzyskały bardzo intensywny i równomierny kolor pięknej i głębokiej, naprawdę ognistej czerwieni (tak jak w nazwie koloru). Były miękkie i pięknie lśniące. Koleżanka skarżyła się, że przy dwóch kolejnych myciach, z głowy płynęła czerwona woda, jednak kiedy po około 2 tygodniach ponownie spotkałyśmy się, kolor był wciąż świeży i intensywny, i wciąż głęboko lśniący.
Farba bez problemu zmywa się z rąk, a nawet bez pozostawienia najmniejszego śladu sprała się z jeansów. Ale też ma kilka wad czysto technicznych, m.in. nieciekawe opakowanie, brak aplikatora itd., ale przy tak korzystnej cenie można na to przymknąć oko. Na ograniczoną paletę kolorów trochę trudniej przymykać oko – brakuje świetlistych blondów, brązów i czerni, ogólnie kolorów w tonacji chłodnej, trzeba mieć nadzieję, że wkrótce producent coś z tym zrobi. I ostatni problem – nie jest powszechnie dostępna, nie ma jej ani w żadnym sklepie internetowym, ani w dużych drogeriach, rzadko też pojawia się w małych.
Chantal jest świetna i z czystym sumieniem polecam ją miłośniczkom czerwieni na głowie!