Skusiła mnie promocja w Rossmannie. Za cenę jednego dobrego i sprawdzonego kosmetyku dostałam dwa. Jednak bardzo szybko przekonałam się, że wcale nie był to interes życia. I mimo świetnie zapowiadającego się początku, krem dostał się na półkę z kosmetykami unikanymi.
Przede wszystkim urzekła mnie buteleczka. Jest to pękaty, 125 ml pojemniczek z dozownikiem. Świetnie się prezentuje, świetnie leży w dłoni, aplikacja kremu do rąk jeszcze nigdy nie była tak wygodna. Aplikator można łatwo zabezpieczyć i w czasie podróży nic nie ma prawa się z niego wydostać. Szata graficzna może nie najlepsza, ale wzornictwo na 5. Dostępne są także wersje 150 ml w słoiczku i 100 ml w tubie.
Krem jest bardzo wydajny. Wystarcza znikoma ilość do nasycenia całych dłoni. W pierwszej chwili po posmarowaniu skóra sprawia wrażenie jakby była mokra. Takie uczucie trwa około 10 – 20 minut, czyli do momentu całkowitego wchłonięcia. Później skóra nie jest tłusta, ani lepka. Krem świetnie wygładza, koi, regeneruje i co najważniejsze nie piecze w miejscach, gdzie naskórek jest uszkodzony – za to ogromny plus. Paznokcie wzmacnia, ale bez rewelacji. Jednak te właściwości to już chyba codzienność wśród kremów do rąk.
Za to zasadniczą, i dla mnie niestety nie do przebrnięcia, wadą jest jego zapach. W niczym nie przypomina miłego aromatu swojego kuzyna w wersji klasycznej. Ten chyba miał być bezzapachowy – nie zawiera „parfum” (w końcu jest przeznaczony do skóry wrażliwej), ale coś komuś nie wyszło i po prostu obrzydliwie śmierdzi lekami. Osoby mające w zwyczaju obfite smarowanie rąk na noc, przed snem – jak ja, po prostu nie będą mogły zasnąć!
Cóż, krem nie jest zły i mogę go polecić osobom o niewrażliwych nosach lub potrafiącym poradzić sobie z problemem nieciekawego zapachu.
Producent | Kamill Cosmetics |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Dłonie i paznokcie |
Przybliżona cena | 13.00 PLN |