Kiedy chciałam porzucić nałóg farbowania włosów, na mojej drodze stanęła nowa farba Welli z innowacyjnym, ochronnym fluidem przed koloryzacją. Ładna szata graficzna pudełka, wszystko dopracowane w najdrobniejszych szczegółach i wszystko utrzymane w modnej tonacji – fioletu oberżyny, za którym ostatnio wprost szaleję - naprawdę zachęca do zakupu. Jednak farba okazuje się być dość przeciętna i nie odbiega mocno od swoich massmarketowych koleżanek.
Wizualnie farba oferuje nam takie udogodnienia:
- pomocna tabela efektów farbowania ze zdjęciami przed i po koloryzacji;
- jasna, nieskomplikowana instrukcja farbowania;
- skrzydełko do odcięcia (aby przypadkiem nie zapomnieć numeru ulubionego koloru)
- kolory posiadają nazwę słowną i oznaczenie numeryczne.
Do wyboru aż 25 ciekawych odcieni:
· jasny blond (nr 8/0),
· platynowy jasny blond (nr 8/2),
· rozświetlony blond (nr 9/0),
· rozświetlony popielaty blond (nr 9/1),
· rozświetlony jasny blond (nr 10/0),
· świetlisty popielaty blond (nr 11/1),
· bardzo jasny popielaty blond rozjaśniający (nr 12/1),
· średni blond (nr 7/0),
· ciemny blond (nr 6/0),
· jasny brąz (nr 5/0),
· jedwabisty brąz (nr 4/77),
· zmysłowy brąz (nr 5/37),
· czekoladowy brąz (nr 6/7),
· ciemny brąz (nr 3/0),
· czarny (nr 2/0),
· ciemna purpura (nr 3/66),
· rubin (nr 4/5),
· burgund (nr 4/6),
· egzotyczna czerwień (nr 55/4),
· elegancki brąz (nr 6/35),
· miedziany (nr 6/4),
· wiśniowa czerwień (nr 66/46),
· wulkaniczna czerwień (nr 77/44),
· pasemka/ balejaż,
· intensywny rozjaśniacz
Sprzętowo i technicznie wygląda to już znacznie gorzej:
- solidne, lateksowe rękawiczki – warto je umyć i zachować, bo czasem niespodzianie mogą się do czegoś ponownie przydać;
- dołączony fluid prze koloryzacją to totalna pomyłka – powinien pokryć całe (w dodatku suche), nawet długie włosy a tym czasem ledwie zwilżył połowę mojego dość gęstego „pazia”; saszetka niby mieści 15 ml, ale wątpię czy faktycznie jest tam chociaż 5 ml – tego preparatu powinno być przynajmniej 3 razy więcej; także jego działanie uważam za wątpliwe; faktycznie jest to dość „śliski” balsam o nieciekawym zapachu, który ma wygładzić strukturę włosa i ułatwić równomierne rozprowadzanie farby. Efekt wspomagający jest mizerny – farba rozprowadzałaby się tak samo dobrze i bez niego;
- aplikator, w którym miesza się składniki farby ma bardzo mały otwór wylotowy, trzeba długo się męczyć, aby wycisnąć całą farbę;
- farba jest bardzo gęsta, dobrze się trzyma włosów i dość dokładnie je pokrywa, ale śmierdzi niemiłosiernie, oczy łzawią i cud, że nie ma przypadków zatruć, do tego trochę piecze w skórę głowy;
- dostajemy także dość dużą tubkę (30ml) odżywki po farbowaniu, która powinna starczyć na 3 użycia; pachnie przyjemnie – jak krem do twarzy, jednak jest strasznie rzadka i spływa z włosów.
Efekt farbowania:
Normą jest, że kolor włosów pani na pudełku mocno odbiega od mojego. Nawet paleta na pudełku, czy próbnik w sklepie mocno przekłamują, radzę więc przy wyborze opierać się głównie na nazwie koloru. I tak, w moim przypadku, przy kolorze „świetlisty popielaty blond (nr 11/1)”, na pudełku mamy panią z włosami jak Marylin, palety pokazują jasny blond a na mojej głowie – gołąbek. Rodzinka się ze mnie śmieje, że siwizna jest mi po prostu przeznaczona. Następnym razem (o ile taki będzie) zdecyduję się na farbę o ton jaśniejszą. Ale nie jest źle – nawet podoba mi się. Kolor jest niezbyt równomierny, w miarę trwały, nie płowieje, nie traci swojego i tak mizernego połysku – gdyby nie dołączona odżywka, która go nieco odświeża i odpowiednia pielęgnacja, oparta głównie na kosmetykach przeznaczonych do włosów farbowanych, byłoby nieciekawie.
Czy warto zapłacić prawie 25zł za tą farbę? Chyba nie, bo produkty z najniższych półek, kosztujące mniej niż połowę tej ceny, jakością efektu końcowego dorównują jej bez problemu. Pozostawiam to zatem waszemu wyborowi.