Czasem mam wrażenie, że zbyt bogata otoczka marketingowa i legendy tworzone na potrzeby sprzedaży kosmetyku całkiem niechcący (ale też bardzo często) odsuwają na dalszy plan właściwe działanie kosmetyku. Przebrnęłam przez mnóstwo materiałów i reklam tego właśnie preparatu i o ile dobrze pamiętam, nigdzie nie spotkałam się z dosłownym przetłumaczeniem nazwy jako „serum zwężające pory”, a dokładnie tym właśnie jest ten kosmetyk.
Producent obiecuje, że po 2 tygodniach regularnego stosowania rano i wieczorem, pory zmniejszą się o 58%. Moje w strefie T zawsze były, są i pewnie będą, więc nigdy nie zastanawiałam się, czy trwale da się je jakoś zmniejszyć. Jedynie glinkowe maseczki na chwile je ukrywają.
Pore Refining Solutions Correcting Serum mieści się w seledynowej buteleczce (30 ml) z pompką. Ma postać lekkiej, żelopodobnej emulsji, ale beż żadnych pudrowych dodatków, widocznych gołym okiem, czy wyczuwalnych pod palcami. Serum jest białawe, ale raczej nie rozjaśnia ani nie koloryzuje skóry. Pachnie delikatnie, choć trochę chemicznie z alkoholowo-chlorową nutą, która błyskawicznie się ulatnia.
Testowałam ten kosmetyk na różne sposoby i najlepiej sprawdza się stosowany rano w roli bazy stosowanej bezpośrednio pod makijaż, po wcześniejszym przygotowaniu cery jak zwykle. Cera po aplikacji jest gładsza, lekko zmatowiona, a podkład rozprowadza się lepiej, bardziej gładko i równomiernie. Również mat trzyma się nieco dłużej, a skóra nie przetłuszcza tak szybko. I faktycznie – pory są mniej widoczne. Wieczorem natomiast serum najlepiej stosować pod krem, bo samo w sobie nie nawilża mocno i przy problemie z punktowymi przesuszeniami (jak na mojej mieszanej cerze) może być problem.
Przy regularnym stosowaniu cera faktycznie staje się gładsza, a pory niemal niewidoczne po czasie o wiele krótszym niż 2 tygodnie. Nie zauważyłam przy tym tendencji do ich zatykania i powstawania zaskórników w strefie T, gdzie przede wszystkim stosowałam ten kosmetyk. Zła wiadomość jest jednak taka, że po odstawieniu serum wszystko powoli wraca do normy, a pory po staremu robią się znów widoczne.
Potwierdzam jednak, że kosmetyk działa i bardzo skrupulatnie spełnia obietnicę producenta.
Skład: dimethicone, water, polysilicone-11, alcohol denat, acetyl glucosamine, peg-10 dimethicone, butylene glycol, rosemary leaf extract, saw palmetto fruit extract, St paul’s wort extract, clary extract, sea whip extract, laminaria saccharina, caffeine, pantethine, hydrolyzed soy, peg-11 methyl ether dimethicone, algae extract, polysorbate-20 salicylic acid, tetrahexyldecyl ascorbate, tocopheryl acetate, caprylyl glycol, sodium hyaluronate, glycerin, lecithin, isohexadecane, DI-C12-18 Alkyl Dimonium Chloride, polysorbate 80, hydrogenated lecithin, polymethyl methacrylate, coconut acid, padina pavonica thallus, nordihydroguaiaretic acid, ammonium acryloyldimethyltaurate/VP copolymer, acrylyamide/sodium acryloyldimethyltaurate copolymer, silica, citric acid, hexylene glycol, ascorbyl tocopherol maleate, sodium hydroxide, disodium edta, phenoxyethanol, titanium dioxide, iron oxides, mica
Producent | Clinique |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Kremy na dzień: matujące |
Przybliżona cena | 190.00 PLN |