„Pięćdziesiąt twarzy Greya”, Sam Taylor-Johnson
... , to ostatecznie (i de facto) melodramat. Tylko, że nie czuć też zauroczenia, miłości, zapamiętania: Greyowskie „momenty” są chłodne, beznamiętne, filmowane z oddali i powtórzę: zabawne w swoim ugrzecznieniu ...