W objęciach ayahuaski, czyli spotkanie z peruwiańskim szamanem
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuAugusto ma bardzo wielu pacjentów. Jest wybrańcem duchów. Ludzie z wioski wybrali go na szamana a teraz potwierdzają jego niezwykłe zdolności i inteligencję. Wiemy, że dobrze trafiliśmy. Zaprasza nas na ceremonię oczyszczania ciał i umysłów przy użyciu ayahuaski, która ma się odbyć dzisiejszego wieczoru. Jest czwartek, najlepszy obok wtorku dzień na rytualne oczyszczenie.
Wraz z Juliem, naszym peruwiańskim przewodnikiem, przypływamy do znajdującej się w amazońskiej dżungli osady Yagua, Indian wywodzących się w prostej linii od kanibali. Wioska jest nieduża – 9 chałup i polana służąca za boisko. Dzieci i kurczaków są tu najliczniej reprezentowane. Centralne miejsce zajmuje okrągła wiata okopana rowem o głębokości około 20 centymetrów. Zastanawia nas jej przeznaczenie, ale nie czas teraz na wyjaśnianie. Idziemy na skraj osady, gdzie stoi samotne domostwo. Znajduje się, podobnie jak wszystkie inne, na lekkim podwyższeniu, chroniącym mieszkańców przed dzikimi zwierzętami oraz co jakiś czas występującą z brzegów Amazonką. Dom nie ma ścian, jedynie zadaszenie. Wewnątrz znajduje się palenisko, zapas bananów i manioku, parę zniszczonych garnków, a za przepierzeniem z cienkich palików — legowisko dla paru osób. Mieszka tu szaman Augusto.
Szaman okazuje się drobnym, spokojnym, około sześćdziesięcioletnim człowiekiem. Chętnie opowiada o sobie. Praktykuje swój zawód od ponad 30 lat. Zaczynał u boku starego szamana, zanim samodzielnie mógł przygotowywać mikstury i leczyć ludzi. Edukacja szamańska jest trudna i wymaga wielkiego samozaparcia. W czasie nauki należy zachować wstrzemięźliwość seksualną i stosować odpowiednią dietę opartą na ryżu, patatach oraz roślinach, których działanie wypróbowuje się na sobie. Dużo opowiada nam o ayahuasce, specyfiku pozwalającym mu skutecznie pomagać ludziom.
Nazwa ayahuasca wywodzi się z języka keczua i oznacza „lianę ducha”. Jest to napój oczyszczający duszę. Za jego pomocą Indianie nawiązują kontakt z duchami i światem amazońskiej fauny. Od prawie 2 tysięcy lat wykorzystywana jest przez amazońskich szamanów do osiągania wyższego stanu świadomości i przeżywania mistycznych iluminacji. Ludzie zażywający ten napój byli w stanie precyzyjnie przewidywać przyszłość, odpowiadać na najtrudniejsze pytania i rozwiązywać życiowe dylematy, prowadzić rokowania pokojowe i nawiązywać trafne sojusze z innymi plemionami; rozszyfrowywać plany wroga, przedsięwziąć odpowiednie kroki w kwestiach ataku i obrony; gdy członek rodziny jest chory dowiedzieć się, jakie czary zostały na niego rzucone; jak przywitać obcych podróżników lub przynajmniej upewnić się co do miłości ich kobiet. Ayahuaski używa się także jako leku dla ciała i, co ciekawe, ma właściwości lecznicze bez względu na to, czy zażywa ją pacjent czy uzdrowiciel.
Augusto ma bardzo wielu pacjentów. Jest wybrańcem duchów. Ludzie z wioski wybrali go na szamana, a teraz potwierdzają jego niezwykłe zdolności i inteligencję. Wiemy, że dobrze trafiliśmy. Zaprasza nas na ceremonię oczyszczania ciał i umysłów przy użyciu ayahuaski, która ma się odbyć dzisiejszego wieczoru. Jest czwartek, najlepszy obok wtorku dzień na rytualne oczyszczenie. Widząc gotową do spożycia brunatną ciecz wlaną do wielkiego słoja moi towarzysze grzecznie wymigują się z uczestnictwa w rytuale oczyszczenia i ulatniają się. Na placu boju zostaję ja i Piotrek. Oprócz nas w ceremonii wezmą udział ludzie ze wsi. Szaman radzi nam przez najbliższe godziny nic nie jeść i skoncentrować się na swoim wnętrzu. Tylko wtedy nawiążemy transcendentny kontakt z duchami. Ze względu na deszcz i chmary komarów mamy się spotkać o 21.00 w naszym obozowisku, oddalonym o półgodzinną podróż łodzią.
Wracając do łodzi zatrzymaliśmy się jeszcze przy tajemniczej wiacie. Julio wyjaśnił nam, że budowla ma charakter rytualny. To w tym miejscu spożywa się ayahuaskę i oczyszcza ciało i dusze. Ciało bardzo dokładnie, bo pomogą mu w tym torsje. To uzasadnia istnienie tajemniczego rowka wokół szałasu. Miny nam zrzedły, ale było już zbyt późno, aby się z honorem wycofać.
Z duszą na ramieniu oczekujemy na ceremonię. Pada deszcz, dżungla pogrążona jest w ciemnościach, słychać nawoływania zwierząt i brzęczenie moskitów. O umówionej godzinie zjawia się szaman. Z powodu ciemności słyszymy tylko jego kroki. Czujemy zapach palonych ziół, odurzających w połączeniu z monotonny śpiewem Augusta. Mruczy modlitwy zwane "icaros", akompaniując sobie grzechotką. Każdy szaman ma własne "icaros", których uczy się bezpośrednio, w chwili olśnienia, od ducha ayahuaski.
Odczuwamy lekki zawrót głowy z powodu dymu. Szaman nalewa do skorupy po orzechu ciemny, ostro pachnący płyn. Wypijamy duszkiem. Ayahuasca Augusta jest gęsta i ma kwaśno-gorzki smak. Ma też odpowiednią moc. Miksturę gotuje się przez cały dzień w kwaśnej wodzie z Amazonki. Gdy wywar jest już gotowy przechowuje się go do czasu ceremonii. Przygotowanie wywaru to najświętszy rytuał Indian, czyniony w stanie głębokiej kontemplacji.
Szaman każe nam się położyć. Zwraca się z pieśnią do ptaka huancawi, aby pomógł mu wyciągnąć z nas ból i zło.
Równocześnie z rozpoczęciem pieśni dopadają nas torsje. Nie daje się nad tym zapanować. Wylewa się z nas zło. Ogarniają nas fantastyczne wizje – ja widzę kolorowe ptaki, zwierzęta. Nie wiem, ilu szamanów pochyla się nade mną. Ziemia wiruje. Całe ciało ogarnia dziwna lekkość. W ustach wciąż drapie ayahuasca. Szaman po kolei pochyla się nad oczyszczanymi. Długo uderza nas po głowach liściem palmowym, głaszcze po plecach. Na koniec bierze nasze dłonie i wdmuchuje w nie dym z tajemniczego papierosa, szepcząc zaklęcia przeznaczone dla konkretnej osoby.
Mijają trzy godziny, które nam wydawały się ledwie kwadransem. Augusto pozwala nam wstać. Do swoich śpiworów docieramy lewitując w powietrzu. Zacierają się granice świata zewnętrznego i czasu. Czujemy się wolni i lżejsi. Świat zewnętrzny dociera do nas jakby zza grubej szyby. W uszach wciąż słyszymy monotonny śpiew szamana: „huancawi, huancawi en nombre de esta ayahuaquita qura y emborracha…”.
Mieszkańcy Amazonii uczestniczą w ceremonii ilekroć zagrażają im złe duchy, których obecność można poznać po ludzkiej zawiści, chorobie, niepowodzeniu. Z tego powodu ayahuascę pił Julio. Mieszkańcy Iquitos zazdrościli mu, że zabrał na wyprawę jedynych turystów, którzy przylecieli w ostatnich dniach do tego miasta w sercu dżungli.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze