Sprzątaj po męsku!
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuJeśli na czymś znam się naprawdę dobrze, to na sprzątaniu. Wiedza ta wynika z głębokiej, długiej praktyki. Po prostu, od lat sprzątam. Pozwalam sobie sądzić, że o sprzątaniu wiem wszystko. Wysprzątanie trzypokojowego mieszkania, łącznie z myciem podłóg, zajmie facetowi maksymalnie trzy godziny. Kobieta niekiedy poświęca weekend na tę, prostą przecież czynność. Dlaczego tak się dzieje? Spróbujmy to rozjaśnić.
Jeśli na czymś znam się naprawdę dobrze, to na sprzątaniu. Wiedza ta wynika z głębokiej, długiej praktyki. Po prostu, od lat sprzątam.
Sprzątałem wszystkie mordownie, gdzie rzucił mnie miłosierny los. Sprzątałem za pieniądze w Stanach Zjednoczonych. Żona kazała mi sprzątać w domu i już nie mam żony. Sprzątałem w Krakowie, Warszawie i w Kopenhadze, mieszkania małe, duże i całkiem ogromne. Pozwalam sobie sądzić, że o sprzątaniu wiem wszystko.
Wysoki stan świadomości czyszczącej każe mi się zdumiewać nad niską sprawnością kobiet w zakresie porządków. Nie potrafię tego zrozumieć. Wysprzątanie trzypokojowego mieszkania, łącznie z myciem podłóg, zajmie facetowi maksymalnie trzy godziny. Kobieta niekiedy poświęca weekend na tę, prostą przecież czynność. Dlaczego tak się dzieje? Spróbujmy to rozjaśnić.
Weźmy meble. To bardzo kłopotliwe przedmioty, których posprzątanie może zająć bardzo wiele czasu. Dlatego, odkąd pamiętam, zaopatruję się wyłącznie w meble specjalnego rodzaju. Dziwnym trafem są do dostania w każdym sklepie i komisie.
Na czym polega ta cudowność? Otóż, moje regały nie kurzą się w swoich dolnych partiach (licząc, powiedzmy do trzeciej półki od dołu), kurz nie zwykł również osiadać na ich szczytach. Nie muszę więc go czyścić i całym swym honorem ręczę, że nigdy nie musnąłem ich szmatką. Ponadto, za sprawą jakiegoś tajemniczego pola energetycznego brud, kurz, kołtuny kocie i szajs inny wszelki nie ma żadnego dostępu pod moje łóżko i kanapę. Nie muszę ładować się tam z odkurzaczem. Właściwie, nigdy nie uklęknąłem, żeby sprawdzić. Wiem to i już. Z podłogi pod łóżkiem mógłbym jeść jak z talerza w pięciogwiazdkowej restauracji.
Zmywanie uznaję za czynność wyjątkowo przykrą. Dlatego należy zmniejszyć czas jej trwania do absolutnego minimum. Zmywanie występuje w dwóch wariantach, ręcznym oraz zmywarkowym. W wypadku wariantu ręcznego musimy uważać, aby nie przedobrzyć. Talerze, na ten przykład, brudzą się tylko z jednej strony, tej, na którą zwykliśmy kłaść jedzenie. Jakim cudem mogłyby ufurmanić się od dołu? Każdy rozsądny człowiek przyzna, że jest to niemożliwe. Ta sama zasada dotyczy garnków, patelni oraz sztućców. Te paskudzą się tylko na swoich końcach, którymi nabieramy potrawy. Reszta jest czysta. Przecież wszyscy myjemy ręce przed obiadem, prawda?
Sprawa ze zmywarką zahacza o magię lub technologię z przyszłości. Pamiętacie serial „Doktor Who”. Tytułowy bohater przemieszczał się przez czas i przestrzeń w pojeździe o wyglądzie policyjnej budki telefonicznej. Pojazd ów był jednak większy w środku. Zmywarka działa dokładnie w ten sam sposób – w środku jest o wiele większa niż na zewnątrz. Pomieści talerze z tygodnia zalegające w zlewie i na wszelkich możliwych płaszczyznach, pochłonie trzydzieści garnków, tuzin patelni oraz brytfannę z resztkami zapiekanki jabłkowej z wakacji, zmieszczą się tam też trzy koty, chomik oraz para spodni. Spokojna głowa! Jeśli odniesiemy mylne wrażenie, że zmywarka więcej nie pomieści, wystarczy dopchać kolanem. Na pewno się uda.
Mycie okien pomińmy jako głęboko bezsensowne, gdyż, jak wiemy, okna nigdy się nie brudzą (jesienny półmrok może generować przeciwne wrażenie) i chodźmy do łazienki. Odnośnie lustra i podłogi nie mam za wiele do powiedzenia. Niestety, trzeba je przetrzeć. To samo dotyczy ubikacji oraz bidetu. Sprawa przestaje być jednoznaczna, gdy chodzi o wannę i umywalkę, ewentualnie brodzik pod prysznicem. Jakie jest ich przeznaczenie? Otóż, służą do mycia. Nieustannie spływają wodą z mydlinami, czyli są myte przynajmniej raz dziennie. Są czyste. Czyli myć ich nie musimy. Pamiętajmy – oszczędzanie wody to nasz obowiązek wobec krajów Trzeciego Świata.
Skupmy się na podłogach. Te należy potraktować, w pierwszym rzędzie, odkurzaczem, w drugim – wodą oraz mopem. Japońscy naukowcy poświęcili lata na zbadanie zasad funkcjonowania tak niebezpiecznego i tajemniczego urządzenia jak odkurzacz (statystyka śmierci związanych z odkurzaczem wynosi około 100 000 ofiar rocznie) i doszli do konkretnych wniosków. Otóż, odkurzacz tym efektywniej zbiera brud, im krócej jest włączony. Dlatego należy odkurzać jak najszybciej, nie przejmując się dokładnością. Brud i tak wleci do rury! Pamiętajmy, każda minuta pracy urządzenia wydatnie zmniejsza jego efektywność. W dziesięć minut odkurzymy mieszkanie lepiej, niż w czterdzieści.
Teraz mycie podłóg. Odnoszą się do niego (tak jak do odkurzania) mądrości przytoczone wcześniej. W żadnym razie nie zapędzamy się pod łóżka i szafy, gdyż tam z pewnością jest czysto. Należy za to wykorzystać naturalny poślizg mopa. Szybkie pchnięcie i już – szmatka na kiju pędzi przez podłogę, rozbryzgując czyszczącą substancję na prawo i lewo. Szarpnięciem zawracamy ją ku sobie i pchamy znów, tuż obok. Im szybciej tym lepiej. Po paru minutach podłoga zacznie lśnić. Ruch ten ma jeszcze jedną ważną funkcję – wzmacnia mięśnie barków i poprzecznych brzucha. Jeśli będziemy wykonywać go wolno, w próżnej pogoni za dokładnością, zapłacimy za to własnym zdrowiem.
Na koniec – pranie, coup de grace wszelkich czynności porządkowych. W naszych szczęśliwych czasach robi się ono samo, pozostawiając nam, nieszczęśnikom konieczność jego rozwieszenia. Zapewne sądzicie, że także w tym wypadku mam jakąś mądrość schowaną w kieszeni. Niestety, wieszania mokrych łachów nie sposób poddać jakiejkolwiek modyfikacji, nie ma tu recept ani drogi na skróty. Jest to najbardziej żmudna, znojna, nie przynosząca żadnej satysfakcji czynność pod naszym smutnym słońcem. Nie sposób jej przyspieszyć ani uczynić lepszą. Jest prawdziwym piekłem nas, ofiarnie sprzątających. I będzie nią na zawsze.
Ale z resztą można uporać się szybko i sprawnie. Po męsku.
Niech wasze mieszkania lśnią!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze