Życie z zazdrośnikiem
CEGŁA • dawno temuŻyję na warunku, a pilnuje mnie mój Wielki Kurator – Inkwizytor. Mój chłopak. Jest zazdrosny. Wysyła mi sprawdzające SMS-y, z kim jem lunch, z kim wychodzę z pracy i dokąd idę. Gdy rano malowałam paznokcie, zapytał czy zmieniłam pracę na łatwiejszą, w plenerze. Nie jestem stworzona do życia w kręgu wyssanych z palca podejrzeń i wiem, że długo tego nie wytrzymam. W tym kąciku zawsze zalecane są spokojne rozmowy – ale o czym gadać z oszołomem?
Cześć, Cegło!
Czytałam artykuł w gazecie – dosyć banalny, o zdradach. Koncentrował się, co zdarza się rzadko, na kobietach, na tym dlaczego one zdradzają i jakie mają na to sposoby. Były też wypowiedzi ludzi, a wśród nich jedna… przerażająca. Chłopak opowiedział o swojej dziewczynie. Że postawił jej warunek: nie wolno jej spotykać się z byłym, bo inaczej między nimi koniec.
Nie zostało sprecyzowane, czy chodzi o wszelkie spotkania, czy o seks – ja zrozumiałam, że o wszystkie możliwe, nawet niewinne spotkania. No i ten facet zerwał, bo dziewczyna przyniosła kiedyś do domu bluzę tamtego (było zimno, gdy odprowadzał ją do domu…). Żadnego wnikania w temat, naruszenie zasad i fora ze dwora.
Pomyślałam sobie nagle: Kurde, u mnie niby jest inaczej, ale przecież ja też żyję na warunku, a pilnuje mnie mój Wielki Kurator – Inkwizytor… Zmroziła mnie ta świadomość.
Nasza znajomość rozwijała się bardzo miło aż do pewnego weekendu, kiedy zabawiliśmy się w „noc prawdy”. Nie wiem, może tylko nam się wydawało, że jesteśmy już na to gotowi, a w rzeczywistości było za wcześnie? Ostatecznie, nie wyznaliśmy sobie jakichś potwornych zbrodni. Zwyczajnie, ja nie jestem jego pierwszą dziewczyną, on – moim pierwszym facetem. Oboje pierwszą miłość mamy dawno za sobą, potem było statystyczne moim zdaniem szukanie drugiej połowy, w normie krajowej, że tak powiem, co do liczb.
Niestety, mój aktualny narzeczony uwziął się szczególnie na jednego z moich kolegów, którego określiłam jako „brata”. Prawda, jak się okazuje, może dla niektórych stanowić największy problem. A ja z tym kolegą znam się 17 lat, od dzieciństwa robiliśmy razem wszystko, co się da, łącznie z chodzeniem pod wspólny prysznic, i nigdy nic nie zaiskrzyło, nie wyszło poza przyjaźń, choć on nie jest gejem ani ja lesbijką.
Mój chłopak nie wierzy w takie rzeczy, o nie! On wie lepiej: czujemy coś do siebie, tylko nie starczyło nam odwagi, by przekroczyć ostatnią granicę. No i wtedy zaczęło się robić gorzej. To nie jest tak, że on kontroluje moje znajomości czy szpera w rzeczach, telefonie, kompie, nie, nie, na to został zbyt dobrze wychowany (jak sam twierdzi). Do tego by się nie zniżył. Ale tak jakby mimochodem mnie zadręcza i mi podsrywa, jak taki kochany tatuś, który pilnuje, o której córeczka wraca z imprezy… Wysyła np. SMS-y zawsze w porze mojej przerwy na lunch, pytając niby żartem, z kim jem. Telefonuje także na jakiś kwadrans przed końcem mojej pracy (godziny mam raczej sztywne i niezmienne), czy mam jakieś plany po pracy, dokąd i z kim idę, czy ma mnie skądś podebrać i tak dalej.
Niedawno ubierałam się rano, bluzka była z dekoltem, pomalowałam paznokcie u nóg, co robię bardzo rzadko, to fakt, bo to niewygodne, kręgosłup mnie przy tym boli… Spojrzał zimno od stóp do głów. Zmieniłaś robotę na coś łatwiejszego, w plenerze? – zapytał sarkastycznie. Też okazałam się za dobrze wychowana, żeby go trzasnąć w szczękę, ale nie odzywałam się 3 dni. Nie przeprosił.
Zaczyna mi się wydawać, że on jest po prostu na coś chory, może obciążony dziedzicznie… Nie jestem stworzona do życia w kręgu wyssanych z palca podejrzeń i wiem, że długo tego nie wytrzymam, zresztą po co. Ty zawsze zalecasz spokojne rozmowy – ale o czym gadać z oszołomem?
Homo-domini
***
Cześć, Zdominowana!
Panowie, którzy wszystkie kobiety, łącznie (i na czele!) z własną partnerką traktują jak potencjalne, nie bójmy się tego słowa, prostytutki, to, miejmy nadzieję, wymierająca rasa. Na razie jednak — wciąż silna i solidarna. Inteligentne dziewczyny powinny trzymać się od nich z daleka: bojkotować, ignorować, izolować. Niech sobie sami przechodzą bolesną ewolucję lub znajdą kogoś, lubiącego takie traktowanie. Niewiele więcej możemy w tej sprawie zrobić.
Wasza sytuacja jest w miarę jasna. Wczesna faza znajomości i zarazem — początek końca. Bywa i tak. Na pewno masz słuszność, że stresować się tym, co ostatnio zaszło lub raczej wyszło, nie warto. Nie zamierzam Cię namawiać na negocjacje z osobnikiem, który do takich elementów wspólnego życia ewidentnie nie dojrzał. A Twoją misją nie jest przecież wychowywanie kogoś, kto jest przekonany, że zjadł już wszystkie rozumy – możesz tylko stracić mnóstwo cennego czasu i radości życia. Oraz z czasem przestać wierzyć w siebie, a to byłaby już ogromna, trudna do odrobienia strata.
Jeśli jednak jesteś zainteresowana krótką genezą tego przypadku, mogę coś zasugerować: chłopak jest zakompleksiony, być może boleśnie zraniony przez jedną z dawnych partnerek (do czego zapewne się nie przyznał podczas Waszej nocy szczerości – to klasyczne). Niewykluczone, że ktoś go zdradził, porzucił. Pewne, że on nie analizował tej sytuacji pod kątem własnych niedociągnięć, a zinterpretował jednokierunkowo: na niekorzyść drugiej strony. I tak już pewnie będzie robił do końca życia. Zwłaszcza, jeśli wcześniej miał „oparcie” w patriarchalnym układzie rodzinnym lub grupie rówieśników, kultywujących tego typu światopogląd. W ten sposób zachowują się zazwyczaj chłopcy mający „twardych”, surowych ojców, ewentualnie braci i podporządkowane lub nieobecne matki. Lub pochodzący z rozbitych, zaburzonych rodzin – krzywdzeni, pozostawiani sami sobie. Jeszcze inna możliwość to dominująca, władcza, konserwatywna matka, tkwiąca na piedestale, na który nie zdoła się potem wdrapać już żadna inna kobieta, by jej dorównać.
Oczywiście, chorobliwa zazdrość, jak większość patologii, jest uleczalna. Ale też niestety bardzo toksyczna, niszczycielska dla związku i trudna do zaakceptowania w sobie przez samego „pacjenta”. A bez jego zgody i chęci nie sposób rozpocząć terapii i kółko się zamyka.
Potrzeba by wyjątkowej siły, zdecydowania i wsparcia ze strony kochającej osoby, a prawdę mówiąc, nie widzę w Tobie kandydatki do tego zadania. Po prostu nie dostrzegam uczucia, zaangażowania – głównie irytację i urazę. Rozczarowanie przyszło prawdopodobnie, zanim zdążyłaś go pokochać. To upraszcza sytuację i na Twoim miejscu nie zwlekałabym z decyzją. Może i na początku było „miło”, ale sama widzisz, że to za mało, by zebrać siły i chęci do walki.
Życzę odwagi i zdecydowania!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze