Haiku na pożegnanie
URSZULA • dawno temuStało się. Opuściłam egzotyczne, parne Tokio, miasto migające tysiącami kolorowych neonów, głośne i wiecznie zatłoczone. Po tygodniu szału pakowania i dwudziestu kilku godzinach na różnych lotniskach i w kilku samolotach znalazłam się z powrotem w moim warszawskim mieszkaniu, w melancholijnej, jesienno-deszczowej Polsce.
Z jednej strony czuję się, jakbym nigdzie nie wyjeżdżała, a z drugiej… No właśnie, a z drugiej nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić. Całymi szarymi dniami siedzę przed komputerem, palę papierosy, popijam gorącą herbatę i przeglądam setki zdjęć, które przypominają mi najróżniejsze chwile spędzone w tym, jakże nierealnym z obecnego punktu widzenia kraju. Wzruszam się, śmieję, zastanawiam. Słowa same układają się w mojej głowie.
XVII-wieczni mistrzowie poezji haiku pisali te siedemnastosylabowe strofy w układzie 5–7-5 podczas samotnych podróży po kraju. Ze względu na swoją krótką formę, zawierały one wyrażony kilkoma prostymi słowami opis widzianego krajobrazu, zatrzymanej chwili i właściwie niewiele więcej. Wierszyki te, pozbawione symboliki i kwiecistej formy charakterystycznej dla poezji z naszego kręgu kulturowego, nie wyrażają wprost refleksji poety nad zastaną rzeczywistością. Jednak są cudownie sugestywne – w jakiś tajemniczy sposób dokładnie wiemy, jakiego wrażenia doznał poeta. I, jak sądzą niektórzy, oddają one „ducha Wschodu” – nie ma poetyckiej „kawy na ławę”, jest kilka słów, niby prostych, a tyle za nimi się kryje. Haiku powstają spontanicznie, powodowane ulotnym wrażeniem, ale, jak to często w Japonii bywa, pełno w nich aluzji do konkretnej pory roku, dnia czy sławnego miejsca.
Moje haiku są – po pierwsze – napisane po gaijińsku przez gaijina, po drugie – napisane sporo po fakcie, pod wpływem nostalgii wywołanej zdjęciami. Po trzecie wreszcie – Japonia, jaką widziałam, to już nie ten sam kraj, który podziwiali dawni poeci, zmieniła się nie do poznania i ciekawe, jakie haiku ułożyłby słynny Matsuo Basho, gdyby mógł przenieść się w dzisiejsze czasy. Nie pretenduję do konkurowania z mistrzami, myślę jednak, że z moich debiutanckich haiku wyłania się obraz Japonii takiej, jaką przeżyłam i jaka na długo zostanie w moich wspomnieniach.
Sayonara Japan!
Budda w nirwanie
A na plecach ma okna
Z widokiem na świat.
Złoty Tydzień, więc
Wszyscy wyszli kupić coś
Diora i Chanel.
Mgła nad Chūzenji
„Gaijin w onsenie!” – słyszę
Głos w korytarzu.
Zasnął w pociągu
Cały dzień jeździł w kółko
Yamanote – sen.
Zamiast usiąść na
Rozwiesili ceratę
Deszcz na hanami.Złoty Tydzień – tydzień wolny od pracy na początku maja.
Chuzenji – jezioro w górach niedaleko kompleksu świątynnego Nikkō, słynne z gorących źródeł.
Onsen – gorące źródło.
Yamanote – linia pociągów miejskich, która jeździ w kółko, nie zatrzymując się, przez centralne Tokio.
Hanami – święto podziwiania kwitnących tylko przez parę dni kwiatów wiśni, podczas którego urządzane są pikniki pod kwitnącymi drzewami.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze