Świąteczna nerwówka
JUSTYNA PAWLIK • dawno temuNie jestem niedźwiadkiem i nie prześpię tego świątecznego szumu. Nie wyjadę na wycieczkę do ciepłych krajów chociażby dlatego, że nie chcę robić przykrości moim bliskim. Nie jestem z tych, co to są zawsze na Nie. Ja po prostu nie czuję tych świąt. Okres przedświąteczny i same święta budzą we mnie sprzeczne uczucia. Witryny sklepowe krzyczą i osaczają z każdej strony, nie pozwalając pomyśleć o tym, co ważne. Znajomi zasypują pytaniami, prośbami o radę „prezentową”, a ja przecież jeszcze nie wiem. Święta? To już?
Okres przedświąteczny i same święta budzą we mnie sprzeczne uczucia. Witryny sklepowe krzyczą i osaczają z każdej strony, nie pozwalając pomyśleć o tym, co ważne. Znajomi zasypują pytaniami, prośbami o radę „prezentową”, a ja przecież jeszcze nie wiem. Święta? To już?
Nie jestem niedźwiadkiem i nie zapadnę w sen zimowy. Nie prześpię tego świątecznego szumu, nie wyjadę na wycieczkę do ciepłych krajów chociażby dlatego, że nie chcę robić przykrości moim bliskim. Spokojnie. Wszystko ze mną w porządku. Nie jestem z tych, co to są zawsze na Nie. Ja po prostu nie czuję tych świąt.
Nowoczesne święta
Powinnam iść z prądem i spędzać święta tak, jak to się robi w dzisiejszych czasach. Powinnam wpaść w szał zakupów, wybierania prezentów, wysyłania kartek świątecznych, ubierania choinki i innych równie absorbujących zajęć. W końcu święta Bożego Narodzenia mamy tylko raz w roku. No właśnie, powinnam…
Święta takie, jak lubię
Kiedyś było inaczej. Nie było tego biegu i szału. Okres świąt był niemalże jedyną okazją i jedynym momentem, kiedy moja rodzina siadała razem, cieszyła się swoim towarzystwem, rozmawiała. Nikt nie mówił o pracy ani o pieniądzach (chociaż wtedy było gorzej), nikt nie narzekał, wszyscy byli radośni. Tak pamiętam moje święta. A dziś? Wszystko kręci się wokół pieniądza. Urok świąt zabija konsumpcja, wciąż podsycana reklamami w mediach. Zamiast ślęczeć godzinami w centrach handlowych lub tracić czas na poszukiwanie prezentów – perełek w Internecie, wolałabym po prostu pobyć z moją rodziną. Tak rzadko się widzimy. Tylko jak wytłumaczyć moim kilkuletnim siostrzeńcom, że ciocia wolałaby się z nimi pobawić niż tracić czas na zakupy? Moi rodzice by mnie zrozumieli, ale oni podobnie jak ja, popłyną ze świątecznym tłumem – wolą to, niż tłumaczyć każdemu z osobna, że święta bez prezentów, wcale nie są świętami straconymi. Nie jestem dzikusem. Uwielbiam prezenty i niespodzianki, ale nie takie, które dostaje się kosztem czegoś.
Karp, barszcz i choinka
Święta w obecnym wydaniu mają mało wspólnego z tymi, z moich wspomnień. To już nie święta, to nerwówka. Zamiast wspólnie cieszyć się krojeniem kolejnej marchewki do wspólnego garnka, chodzimy i krzyczymy. A to, że Asia miała zrobić kotlety, a zamiast tego ugotowała barszcz, a to, że tata kupił brzydką choinkę, a brat zamiast wytrzepać dywany, zniknął na pół dnia. I tak do samej wigilii. A kiedy już zasiądziemy do wspólnej kolacji, jesteśmy zbyt zmęczeni, by cieszyć się tym wszystkim. Nerwowa atmosfera przygotowań nie mija. Zamiast śpiewać kolędy, wolimy włączyć telewizor czy radio. Zamiast cieszyć się sobą, wyczekujemy z niecierpliwością, kiedy wszyscy goście wrócą do swoich domów i będzie można wreszcie odpocząć.
Refleksja
Nie jest jeszcze tak tragicznie. Trochę przejaskrawiłam. Za prezentami rozglądam się leniwie i chyba nawet przynosi mi to trochę radości. Nerwówkę próbuję rok w rok zwalczać uśmiechem, czasem z zaskakującym dla mnie rezultatem. Tylko obawiam się, że mój czarny scenariusz może się kiedyś urzeczywistnić…
A jak wy przygotowujecie się do świąt?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze