Rodzice piją na kredyt?
CEGŁA • dawno temuMam 24 lata. Od półtora roku mieszkam z chłopakiem, kończę studia. Moi starzy byli zdecydowanie przeciwko mojemu wyprowadzeniu się – niekoniecznie przeciwko Markowi, jego lubią i słusznie, to naprawdę porządny facet. Ostatnio zmartwiłam się, bo rodzice są przygaszeni, stracili humor. Kilka razy zwracali się do nas o pożyczki. Na co wydają? Nie chcę, żeby rodzice wplątali się w coś albo skończyli jako alkoholicy!
Kochana Cegło!
Mam 24 lata. Od półtora roku mieszkam z chłopakiem, kończę studia.
Moi starzy byli zdecydowanie przeciwko mojemu wyprowadzeniu się – niekoniecznie przeciwko Markowi, jego lubią i słusznie, to naprawdę porządny facet.
Czemu nie chciałam dłużej mieszkać z nimi? Trudno powiedzieć. Nie szło o swobodny seks czy zabawę w dorosłość (czas najwyższy chyba). Ale oni są dziwni. Pod pięćdziesiątkę zachowują się jak małolaty. Nabijali się z moich studiów i z sensu nauki w ogóle – oni są robotnikami. Lubili mnie „czochrać”, a ja tego nienawidzę. Chichoczą, rechoczą, jak dzieci. Nie przepadałam też za ich znajomymi, nadszedł moment, gdy zaczęli mnie na maksa irytować. Mieliśmy tylko 2 pokoje, a u starych dzień w dzień herbatki (z lekka zakrapiane), nasiadówy, śmiechy, tańce. Mam jeszcze taką schizę, że niepokoją mnie ludzie z brzydkimi zębami, zwłaszcza jak się śmieją. Czuję zażenowanie. A oni wszyscy nie dbają o zęby, wygląda to strasznie, a tacy są z siebie zadowoleni.
Ostatnio zmartwiłam się, bo rodzice są przygaszeni, stracili humor. Kilka razy zwracali się do nas o pożyczki. Ja nie zarabiam, Marek nie jest moim mężem, trudno mi więc decydować w tej sprawie, a on zawsze im daje jakieś, nieduże podobno pieniądze i uspokaja mnie, że to nic takiego, żartuje, że w końcu wszystko zostaje w rodzinie.
Będąc na urodzinach ojca, zauważyłam brak stojącego zegara. Jest „w naprawie”, teraz już parę tygodni. Przyjęcie za to było wyśmienite, na 20 osób, nastrój jak za starych czasów, towarzycho też. Ktoś dzwonił domofonem, ale rodzice to ignorowali, twierdząc, że to jacyś niechciani goście, którzy nie mają wstępu na imprezę. Zamroczyłam się troszkę wermutem i Marek musiał po mnie przyjechać – miał pracę i nie mógł ze mną przyjść.
Wydaje mi się, że starzy pożyczają pieniążki nie tylko od Marka, może wpadli w pętlę. Pytanie – na co wydają, czy raczej wydawali wcześniej. Ja od nich nie biorę grosza, zresztą, zawsze grosze zarabiali. Cwaniakami nie są, nie kombinują, nie robią interesów, bo nie umieją. Kochają się, to widać, nie kłócą nigdy, trzymają razem, nie puszczają pary z ust też razem. Nigdy na nic się nie skarżą wprost.
Zwierzyłam się Markowi. Początkowo odsuwał temat, potem przyznał, że kilka razy na telefon „wiózł do nich flaszkę”. Gości nie było, rodzice podobno siedzieli sami i potrzebowali pocieszenia. Marek, jak to chłop, nie zadawał pytań, tylko załatwiał sprawę. Wkurzyło mnie, że nic o tym nie wiem. Chciałam zabronić mu tej zabawy w świętego Mikołaja, a on zapytał, czy chociaż znam problem. I kto im pomoże, jeśli nie my.
Mam wątpliwości, czy podwożenie alkoholu to jest pomoc. Nie chcę, żeby rodzice wplątali się w coś albo skończyli jako alkoholicy. A jeśli to już się stało? Wiem, że nic mi nie powiedzą, bo jestem dla nich „złą” córką, która od nich uciekła i zadziera nosa, a to przecież wszystko nieprawda, kocham ich i martwię się. Nawet nie odwiedzają nas, mówią, że się krępują, u nas niby taka elegancja, mogliby pobrudzić jasną kanapę – przecież to totalne bzdury! Mamy jeden pokój, a meble stoją, jakie wstawił właściciel.
Mirabelka
***
Kochana Miro!
Skoro jest miłość, to nie bardzo rozumiem, czemu zwyczajnie nie pojedziesz do rodziców i nie porozmawiasz szczerze, od serca. Może być nawet przy odrobinie ich ulubionego alkoholu, jeśli to coś ułatwi – nie powinnaś na pewno konfrontować się z nimi na swoich zasadach, pouczać czy naskakiwać na nich, bo jeszcze bardziej się w sobie zamkną. Co stoi na przeszkodzie, byś wygospodarowała czas na takie spotkanie we troje, u nich, gdzie czują się dobrze?
Na razie wygląda na to, że Twój zapracowany Marek komunikuje się z nimi częściej i lepiej niż Ty. Jeśli z problemami zwracają się do niego, to znaczy, że nie boją się go ani nie wstydzą, nie czują się przez niego oceniani. Oczywiście, w jakimś sensie również wykorzystują sytuację, że jako Twój mężczyzna spełni ich prośby, nie wnikając w szczegóły. Tobie musieliby się tłumaczyć, licząc się z Twoją opinią, a w tej chwili wolą unikać dodatkowych problemów. Nie masz wyjścia – musisz się dowiedzieć, jakie są te główne.
Jeśli dobrze znasz i trafnie opisałaś rodziców, to weź pod uwagę, że wymknęłaś im się spod skrzydeł podwójnie: odeszłaś z domu i do tego odeszłaś w świat im obcy, który ich onieśmiela. Stąd może ich wrażenie, że się wywyższasz. Na pewno pękają z dumy z powodu Twoich studiów, jednocześnie jednak mają kompleks braku wykształcenia i czują się nieswojo po rozstaniu z Tobą – może obawiają się, że nie pasują do Ciebie, że się ich wstydzisz? Nie twierdzę, że to wina Twojego zachowania. Czasami wystarczy brak czasu, sporadyczne, zdawkowe kontakty, wrażenie chłodu. Jak dobrze wiesz, macie z rodzicami kompletnie różną konstrukcję psychiczną i emocjonalną; oni są (byli w każdym razie) wylewni i bezpośredni, Ty bardzo oszczędnie komunikujesz swoje uczucia. Założę się, że nigdy na przykład nie rozmawiałaś z rodzicami na temat tego, że trochę Ci przeszkadza ich bujne życie towarzyskie. Zamiast tego odczekałaś na właściwy moment i z ulgą się wyprowadziłaś.
Syndrom pustego gniazda różnie się objawia i przebiega. Twoi rodzice mogli się poczuć – nie tak całkiem bezpodstawnie – porzuceni i odrzuceni. Znikając z ich życia, stałaś się dla nich jeszcze ważniejsza – nie musisz tego dostrzegać ani rozumieć, tak po prostu bywa. Pora dowiedzieć się, czym próbowali wypełnić puste miejsce… Brali chwilówki i rzucali się w wir życia towarzyskiego? By po latach picia kontrolowanego wpaść w alkoholizm? Możliwe, ale mało prawdopodobne, by był to jedyny powód ich frustracji.
Poza osamotnieniem (we dwoje jednak łatwiej!) podejrzewam coś poważniejszego, co koniecznie musisz wybadać. Może któreś z nich straciło pracę? Lub przyplątała się ciężka choroba? Ludzie zdyscyplinowani, przyzwyczajeni do codziennych obowiązków i oszczędnego, lecz miłego życia, nie popadają tak łatwo w „szaleństwo” na punkcie pożyczania i konsumpcji. Zresztą, gdyby zapragnęli nagle żyć luksusowo, chyba byś coś zauważyła – nowe rzeczy, ciuchy, sprzęty, wyjazdy na zagraniczne wycieczki? Tymczasem twierdzisz, że z domu ubywa…
Pożyczanie drobnych sum na życie, pokrzepianie się alkoholem to zjawiska wymagające natychmiastowej interwencji. Rodziców mocno coś stresuje, a nie chcą Ci tym zawracać głowy, ponieważ studiujesz i masz swoje życie. Pogodzili się już z tym i taka postawa z ich punktu widzenia jest normalna. Ty nie możesz tego tak zostawić. Zamiast złościć się na Marka, że zrobił coś za Twoimi plecami (pewnie też nie chciał Cię martwić – wokół Ciebie tyle kurtuazji i chodzenia na paluszkach, dziewczyno…), pójdź za jego delikatną sugestią i dowiedz się, o co chodzi. Rodzice mogą potrzebować realnego wsparcia, porady, wspólnego szukania rozwiązań. Twojej – Waszej — obecności i działania. Niestety. Z jakichś przyczyn nie są w tej chwili samowystarczalni i musisz dla nich znaleźć czas fizyczny oraz psychiczny. Skoro tak Cię złości „podrzucanie flaszki” – spróbuj dla nich zrobić coś więcej, nie czekaj i nie licz na to, że sami Ci się zwierzą.
Trzymam kciuki za Waszą rodzinę,
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze