Poligamia to nie seksoholizm!
CEGŁA • dawno temuOd przeszło dwóch lat mieszkałam z partnerem, mamy 14-miesięczne dziecko. Przerwałam studia (z zamiarem dokończenia), zajmowałam się domem, on finansował naszą trójkę. Od kilku tygodni niestety mieszkam z rodzicami. Dowiedziałam się, że jest poligamistą i utrzymuje intymne związki z 10 innymi kobietami!
Droga Cegło!
Od przeszło dwóch lat mieszkałam z partnerem, mamy 14-miesięczne dziecko. Przerwałam studia (z zamiarem dokończenia), zajmowałam się domem, on finansował naszą trójkę.
Uważałam nasz związek za dojrzały i równy. Ponieważ nie podzielałam wszystkich zainteresowań Pawła – np. nie jeżdżę konno, nie pasjonuję się starymi meblami – to samoistnie i bez większego obrzydzenia zostałam domatorką. Dzięki temu miałam czas dla dziecka, a Paweł na pracę, swoje podróże, sport, wszelkie pasje, do których się nigdy nie wtrącałam. Podział wydawał się uczciwy. Nigdy również, pomimo gderania rodziców, nie zależało mi na ślubie.
Od kilku tygodni niestety mieszkam ponownie z nimi. Narzekają na zaistniałą sytuację i „zięcia”, ale są wniebowzięci bliskością wnuczki, dlatego tak bardzo mi nie dokuczają. W przypadkowej wymianie zdań dowiedziałam się od Pawła mianowicie, że jest… poligamistą. Zabronił mi mylić to z seksoholizmem, nazwał mnie w nerwach niedouczoną i zacofaną.
Jesteśmy po kilku poważnych rozmowach, ponieważ Pawłowi ogromnie zależy na córce i podobno na mnie. Sama nie wiem, czy słusznie zrobił, odkrywając wszystkie karty, aby jej nie stracić. Nie zamierzam go przecież szantażować. Z pobieżnych wyliczeń i wniosków wyszło mi, że ojciec mojego dziecka sypia regularnie z ok. dziesiątką innych kobiet. Jest wśród nich jego lekarka alergolożka, współwłaścicielka stadniny, w której Paweł jeździ kilka razy w miesiącu, jego prawniczka, jakaś cudzoziemka z Holandii, gdzie często bywa służbowo, i kilka innych pań – sama elita i przeważnie dziewczyny sporo starsze, między trzydziestką a czterdziestką. Ich wspólną cechą jest stan cywilny: wolne. Ten argument wysuwa Paweł na korzyść swojej rzekomej uczciwości.
Mogłabym to rozumieć (gdybym chciała i była takim typem) z racji tego, że my również jesteśmy teoretycznie wolni, niezwiązani formalnie. Ale nasza sytuacja jest inna – dzielimy dom, mamy dziecko. Paweł również podkreśla, że nasz układ jest dla niego wyjątkowy i priorytetowy, a ja tego nie doceniam i nie rozumiem. Zgadza się, i nawet nie zamierzam. Na pewno istnieją takie związki, ale za obopólną wiedzą i zgodą, a obie strony cieszą się w ten sam sposób „wolnością”. Mnie by nie przeszło przez myśl, że bezpieczny seks to seks z wieloma osobami, bez zazdrości i dodatkowych oczekiwań. To jest chora definicja Pawła, który twierdzi, że nie rozróżniam pojęć rodziny, zdrady ani partnerstwa.
Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że nie boję się samotności, samodzielności. Mogę dokończyć studia, utrzymać siebie i córkę – z należną prawnie pomocą jej ojca. Nie czuję się ubezwłasnowolniona ekonomicznie ani emocjonalnie przez Pawła, zresztą, nasza miłość (?) nie miała nigdy charakteru narkotycznego opętania. Ale nie jestem zimna i nie jest mi wszystko jedno. Zostałam jakby ukołysana do snu przez spokój, równowagę, prawie sielankę, jaką stworzył Paweł, nigdy się nie pokłóciliśmy nawet o drobiazg. A w gruncie rzeczy – perfidnie oszukana.
Paweł krąży wokół mnie, negocjuje z moimi rodzicami (wiedzą tylko część prawdy), namawia mnie do powrotu do domu. Warunek zerwania z dotychczasowym trybem życia w ogóle nie wchodzi w grę. Wiem z jego licznych wywodów, że nawet gdyby zerwał z dotychczasowymi kochankami, pojawiłyby się nowe. Znów wyzwolone, bez zobowiązań i zakusów. To według niego ma być plus i świadczyć o tym, jaka jestem dla niego ważna. Przecież wybrał mnie na matkę naszych dzieci! (Faktycznie, ciąża była poniekąd zaplanowana).
Nie wiem już, co sobie roi w głowie ten człowiek, czy można go zaliczać do normy społecznej i międzyludzkiej… W każdym razie, niezłego kopa zaliczyłam na otwarcie drogi życiowej.
Bogusia
***
Droga Bogusiu!
Współczuję ostrego wirażu, na którym się znalazłaś. Cóż, nie Ty prowadziłaś pojazd. Czasem nam się zdaje, że w znacznym stopniu panujemy nad swoim życiem i kontrolujemy je, a okazuje się to ułudą.
Paweł zapewne czuje się człowiekiem światowym i oświeconym, ma wykształcenie i stabilność zawodową, lubi życie na wysokim poziomie i… wysokich obrotach. To ostatnie nie musi wcale wiązać się ze sportami ekstremalnymi. Pawłowi akurat wystarcza poprawna, ale wąska i wybiórcza definicja partnerstwa, jaką Cię niefrasobliwie „poczęstował”. To jego źródło adrenaliny, a może bardziej – endorfin. Paweł niestety „zapomniał” zapytać na początku Waszego związku o Twoją definicję. Traktowanie spraw nieoczywistych jako oczywiste jest albo głupotą, albo udawaniem, albo zwykłym tchórzostwem i z wyzwoleniem niewiele ma wspólnego.
Owszem, dopuszczalny jest taki model życia, nawet zbudowany spontanicznie i chaotycznie przez grupę podobnie myślących ludzi, bez spisywania reguł na papierze. Jest uprawiany, akceptowany, propagowany wręcz w wielu krajach i kulturach, z reguły liberalnych i stojących w opozycji do religii monoteistycznych, gdzie kluczowe wartości to (szeroko pojęta) czystość i wstrzemięźliwość. Dla konserwatysty zabrzmi to obrazoburczo, lecz model ten może być… stuprocentowo uczciwy. Sama trafnie określiłaś, co jest uczciwości tej warunkiem. Wiedza i zgoda wszystkich uczestników układu. Co ciekawe, wcale nie wszyscy uczestnicy muszą uprawiać poligamię, to kwestia indywidualna. Paweł prawdopodobnie zna Cię na tyle dobrze, że nigdy nie zaproponowałby Ci, żebyś poszła w jego ślady i znalazła sobie „dodatkowych” partnerów – wystarczyłoby mu Twoje przyzwolenie.
Statystycznie dużo mniej kobiet niż mężczyzn dopuszcza poligamię (własną czy partnera). Statystyki oczywiście są zafałszowane poprzez fakt, że kobiety mniej chętnie przyznają się do pragnień i czynów ponadnormatywnych w sensie obyczajowym. Zasadniczo, poligamia nie jest nałogiem, zboczeniem ani chorobą. Jest bardzo swobodnym stylem życia, odpowiednim dla ludzi wyedukowanych, odpowiedzialnych, odważnych i wolnych wewnętrznie, umiejących żyć pod prąd obowiązujących kanonów. Poglądy takie można wykształcić poprzez osobisty rozwój, można się również z tymi predyspozycjami i potrzebami urodzić. Dla osoby, która wcześniej nie zetknęła się ze zjawiskiem, ale nie jest na nie zamknięta, najważniejszą sprawą jest trening w kierunku kontroli zazdrości. Poligamia i zazdrość wykluczają się wzajemnie, gdyż ta druga wiąże się z chęcią „posiadania” partnera seksualnego na wyłączność.
Trudniej rozstrzygnąć, czy w poligamii ma rację bytu „główny związek” i jaka jest jego rola. Wydaje się, że ludzie ceniący sobie wolność i różnorodność wyboru raczej nie wiją gniazda z jednym konkretnym partnerem, bo to niekonsekwentne. W praktyce i takie układy funkcjonują. Dom jest ostoją, źródłem poczucia bezpieczeństwa, manifestacją dokonań. Jest również wyrazem uczuć wyższych – poprzez odniesienie do relacji pozbawionych miłości, obecności, wsparcia. Ale i to jest mętne, bo przecież z długodystansowymi partnerami seksualnymi wiąże nas z czasem silna więź duchowa, przyjaźń, bliskość…
Myślę, że jeśli nawet w modelu Pawła miłość i dom są potrzebne, nie ma sensu, abyś właśnie Ty uczyła się wbrew sobie roli, która jest Ci z gruntu obca. Jesteście ludźmi młodymi i każde z Was z całą pewnością ułoży sobie życie wedle własnych upodobań oraz ideałów.
Są i dobre strony tego, co się stało: Ty, pomimo doznanego szoku, już od teraz patrzysz na świat z nieco innej, szerszej perspektywy. Na razie rośnie w Tobie siła do bycia samowystarczalną, ale kto wie — po przebyciu samotnego etapu w życiu być może zbliżysz się bardziej do modelu związku sformalizowanego, bo dojdziesz do wniosku, że daje Ci większy komfort. Jednocześnie, żyjąc po swojemu i wedle swoich reguł, znajdziesz w sobie z czasem więcej akceptacji dla innych modeli egzystencji. Paweł, jeśli zachowa poprawne stosunki z Tobą i nie zostanie rozdzielony z ukochaną córeczką, zrozumie krzywdę, jaką Ci wyrządził przemilczeniem. To ważna nauka, nawet nauczka, ponieważ ma prawo żyć tak, jak chce, ale bez kłamstwa i lekceważenia uczuć innych ludzi. Powinnaś mu to wyraźnie i na spokojnie uświadomić mądrym rozegraniem rozstania, gdy już opadną w Tobie zrozumiałe, negatywne emocje.
Prawda rządzi. Czasami niestety dzieli. Ale zejście z własnej ścieżki może być zbyt kosztowne.
Życzę Ci szybkiego powrotu do równowagi i optymistycznego spojrzenia w przyszłość.
Pozdrawiam ciepło.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze