Szalonych rodziców mam...
CEGŁA • dawno temuMam problemy ze sobą, a może jeszcze większe z rodzicami. Czuję się pozostawiona sobie od dzieciństwa, mimo że jestem jedynaczką. Wolałabym, żeby mama dziergała serwety i prasowała mi majtki, tymczasem ona wpuszcza do wanny tatę i wiadomo co... Moi rodzice jeszcze sami nie wyrośli z nastolatków - piszczą, ganiają się po mieszkaniu. Nie mówię, że mnie zawiedli, czy w czymś okłamali, czy czegoś zabraniali. Oni totalnie i wyłącznie zajmują się sobą, dlatego nie zwracają uwagi na moje wybryki, problemy i potrzeby.
Droga Cegło!
Mam problemy ze sobą, a może jeszcze większe z rodzicami. Czuję się pozostawiona sobie od dzieciństwa, mimo że jestem jedynaczką. To poczucie osamotnienia zaczęło się nawarstwiać, kiedy miałam 14 lat i zaczęłam kombinować z chłopakami, za wiele zresztą z tego kombinowania mi nie wyszło. I o to też mam żal do starych!
Są naprawdę dziwni. Mama śmieje się ze mnie i mówi, że młodzież jest teraz bardziej zabetonowana i zakonserwowana niż dorośli, a ja bym pewnie chciała, żeby ona dziergała serwety i prasowała mi majtki, a jeśli tak, to coś mi się pomyliło.
Nie chcę mówić, że rodzice mnie zawiedli, czy w czymś okłamali, czy czegoś zabraniali. Na odwrót – zajmują się totalnie i wyłącznie sobą, dlatego nie zwracają uwagi na moje wybryki, problemy czy potrzeby. Chyba jeszcze sami nie wyrośli z nastolatków, piszczą, ganiają się po mieszkaniu, włażą sobie do wanny i wiadomo, co… Jakieś gorsze moje stopnie w szkole nigdy nie były dla nich powodem do siwienia. Moje burzliwe „miłości” również nie. Ich ulubione powiedzonka to Swiat się nie zawali, Życie jest jedno, Sama wybierasz swoją drogę. Kompletny odlot – a jeżeli ja nie zawsze wiedziałam, co wybrać, wybierałam źle?
Raz się, na samym początku zwierzyłam mamie ze swoich kłótni z chłopakiem. Uśmiechnęła się tylko i spytała, czy chcę iść do ginekologa! Jasne, pytanie jej nie było całkiem od czapy, bo to były moje pierwsze doświadczenia łóżkowe, do których bardziej, jak to zwykle, parł ten chłopak. Moja mama nie rozumiała moich rozterek, tylko ją interesował aspekt praktyczny sprawy i moje bezpieczeństwo, jak to się mówi – może powinnam powiedzieć: dobre i to. W żaden sposób, nigdy nie udało mi się przykuć jej uwagi do swoich problemów, nawet gdy uciekałam się do sztuczek, na przykład udawałam chorobę, żeby nie iść do szkoły, z moją mamą to nie działało tak, jak chciałam. Ja chciałam ją zaniepokoić, ocucić, zmusić do rozmowy. Ona brała wszystko wprost, wierzyła mi, załatwiała sprawy szybko i na bieżąco. Źle się czujesz? To leż w łóżku, wezwę ci lekarza. Koniec sprawy. Dla niej.
Z tego psychicznego mijania się z rodzicami wynikły, myślę, moje kulawe sprawki z facetami. Z seksem nie mam już problemu, może przeciwnie, jeżdżę nawet za ostro po bandzie, ale związać się nie umiem. Prędzej czy później chłopak odchodzi lub robię to ja. Znajomości moje trwają po kilka miesięcy – to już rekord! Często krócej. Nie lubię być sama, więc dość szybko wpadam w coś nowego, ale bez głębszego przemyślenia czy zaangażowania. Nie mam w domu kogo spytać, czemu mi te sprawy nie wychodzą. Mam już prawie 19 lat i teraz pewnie mama by mnie dla odmiany wyśmiała, że dorosła osoba zadaje jej pytania na takie tematy…
Była ostatnio w moim życiu jedna historia, trochę poważniejsza na tle pozostałych. Chłopak był starszy, może mądrzejszy ode mnie, a nawet od moich starych. Coś mi zapikało. Niestety – źle do tego podeszłam. Z niezrozumiałych względów odsłoniłam się przed nim jako zakompleksiona ofiara swoich problemów. Znajomość prysła dosyć nietypowo – właśnie po jego wizycie u mnie w domu (rodzice byli). Wieczór był nawet miły, nie licząc tego, że starzy robili z siebie małpy na drucie – jedno muszę im przyznać, że robią to bez najmniejszego wysiłku czy udawania… Po kolacji odprowadziłam go do auta, przeprosiłam za zachowanie rodziców, wytłumaczyłam, że po prostu tacy są. I tu zaskoczka: on mi na to — Wiesz, to nie twoi rodzice są pieprznięci, tylko ewentualnie ty. Są w porządku, czego od nich chcesz? A skoro się ich wstydzisz, to nie zapraszaj ludzi do domu.
I pojechał. Właściwie to rozdrażnił mnie tą przemową i na początku ze złości w ogóle za nim nie tęskniłam. Ale potem zaczęłam się zastanawiać – chyba zresztą o to mu chodziło, żeby dać mi do myślenia?
Czy za swoje niepowodzenia niesłusznie winię rodziców? Czy on miał rację?
IKA
***
Droga Iko!
Nie prowadzę tu wprawdzie szkółki savoir-vivre'u, ale zacznę może od drobnej wady Twojego ostatniego chłopaka: jeśli znaliście się krótko, zachował się bardzo arogancko, przekazując Ci swoje refleksje w takiej a nie innej formie – choćby był nie wiem o ile „starszy i mądrzejszy”, tylko głęboki, sprawdzony związek upoważnia ludzi do wywalania sobie kawy na ławę tak obcesowo. To może tyle w ramach moralizowania :-).
Na pewno natomiast warto rozważyć TREŚĆ, jaką usiłował Ci przekazać. Jeśli jest bystrym obserwatorem, a Ty bezustannie przedstawiałaś mu rodziców — i w konsekwencji siebie – w negatywnym świetle, mógł się spodziewać, że trafi na statek szaleńców czy wampirów, a w najlepszym razie – do zimnego świata, w którym para egoistów przez 19 lat zostawiała swoją córkę na pastwę losu, bo nie miała pojęcia o wychowaniu czy bliskości. Tymczasem, przeżył pozytywny szok, ponieważ niestandardowa atmosfera Twojego domu przypadła mu zwyczajnie do gustu i przestał rozumieć Twoje opowieści o traumach. Można rzec: konfrontacja Twoich zwierzeń z tym, co zobaczył na własne oczy, jako osoba z zewnątrz, wypadła na Twoją niekorzyść.
Musisz to przeboleć. Ja na Twoim miejscu, zamiast szukać go i próbować „naprawiać” tę przedwcześnie urwaną znajomość, skoncentrowałabym się raczej na przyszłości – na tym, jakich błędów mogłabyś ewentualnie uniknąć, szukając uczucia, na którym bardzo Ci zależy. Masz wobec rodziców postawę bardzo roszczeniową – czujesz żal i faktycznie obarczasz ich nadmiernie odpowiedzialnością za swoje, nawet to dorosłe życie. Używasz mocnych epitetów. Tymczasem, jesteście rodziną może nietypową, ale przecież nie patologiczną, dziewczyno!
Zdobądź się na odrobinę obiektywizmu, nawet jeśli to trudne. Rodzice są jeszcze młodymi ludźmi, zapewne około czterdziestki. Wiele wskazuje na to, że bardzo w sobie (nawzajem, zaznaczam!) zakochanymi. Szkoda, że nie zdołali przekazać Ci swojego modelu uczuć jako wzorca… W jakimś punkcie rzeczywiście coś przeoczyli. Prawdopodobnie Twoją nadwrażliwość. Sprawiają wrażenie ludzi wyzwolonych i nowoczesnych, preferujących układ partnerski z dzieckiem, a partnerstwo takie może mieć z kolei wiele postaci i znaczeń. Twoi rodzice zostawili Ci – może zbyt wcześnie i pochopnie – całkowitą wolność wyboru. Obdarzyli Cię bezwzględnym zaufaniem. Zaofiarowali wsparcie w momentach, które sami uznają za istotne. Nie tego potrzebowałaś, ale nie udało Ci się swoich pragnień i oczekiwań na nich wymóc – może nawet Twój komunikat był dla nich za słaby, nie dość czytelny? Możesz mieć sporo racji w tym, że bardzo kochają życie i dlatego nie poświęcili go wyłącznie Tobie – lub raczej nie udało im się pewnych rzeczy pogodzić.
Pech w tym, że na odkręcanie ich modelu wychowawczego jest już za późno, ponieważ weszłaś w fazę dorosłości. Możesz oczywiście podjąć próbę psychicznego „rozrachunku” z rodzicami – po konsultacji z terapeutą, który uzna, że właśnie to jest Ci potrzebne: oczyści sytuację w Twojej rodzinie i pomoże Ci dalej żyć. Osobiście jednak uważam, że nie warto ich na tym etapie osądzać. Powinnaś popracować „na materiale bieżącym”. To znaczy, nie zadręczać siebie (ani rodziców, ani tym bardziej kolejnych przyjaciół czy chłopaków) tym, co było złe, nietrafione, tylko zrobić wszystko, żeby wyjść na prostą z tego punktu, w którym się teraz znajdujesz. Terapia mogłaby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie nawiązujesz trwałych relacji uczuciowych, choć kompulsywnie do nich dążysz. W czym tkwi źródło Twoich kompleksów – bo, paradoksalnie, ludzie, którzy przeżywają wiele przelotnych związków, okazują się po „poskrobaniu” wcale nie chłodni i powierzchowni, lecz właśnie nieśmiali, pełni obaw, o mocno zachwianym poczuciu własnej wartości.Musisz, Iko, koniecznie wyjść z zaklętego kręgu, a trzyma Cię w nim całkowicie błędne, szkodliwe i krzywdzące dla wszystkich przekonanie, że rodzice Cię nie kochali, zatem — nie zasługujesz na miłość.
Serdecznie doradzam wizytę u psychologa. Jeśli wszystko pójdzie w dobrą stronę, nadejdzie również czas na rozmowę od serca z rodzicami. I, mam nadzieję, wybaczenie.
Pozdrawiam Cie gorąco!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze