Kobieta bez właściwości
CEGŁA • dawno temuŻyję jak tysiące innych ludzi. Uczę się, pracuję, wynajmuję mieszkanie. Dni upływają na codziennych obowiązkach, jestem samotna i źle mi z tym. Gdy z kimś jestem, tracę własne poglądy na wszystko i przejmuję opinie tej osoby. Boję się być sobą, jestem zlepkiem własnych i cudzych wyobrażeń o sobie. Ta druga osoba jest mi niezbędna, żeby wierzyć w siebie, czuć, że w ogóle żyję. Dopóki nie rozwiążę spraw z mamą i bratem, będę wieczną ofiarą losu i nieudanych prób bycia z kimś.
Droga Cegło!
Dopóki nie rozwiążę swoich spraw z mamą i przede wszystkim ze starszym bratem, czuję, że będę wieczną ofiarą losu i nieudanych prób bycia z kimś.
Nie mogłabym powiedzieć nawet, że kiedykolwiek „byłam w związku”, to by było powiedziane za dużo. Ale odkąd pamiętam, zawsze był jakiś chłopak i zawsze był krótko, i zawsze… on kończył to coś, co między nami było, czy się zaczynało.
Jestem wobec facetów nieistotna, zanika moje ja, jeśli w ogóle je mam. Tracę własne poglądy na wszystko i przejmuję opinie tej osoby, z którą akurat jestem. Boję się być sobą, a może wcale mnie nie ma, jestem tylko zlepkiem własnych i cudzych wyobrażeń o sobie? Ta druga osoba jest mi niezbędna, żeby wierzyć w siebie, czuć, że w ogóle żyję. W przerwach pomiędzy chłopakami nie mam racji bytu, czuję się nic nie warta. Niestety, chodzenie z kimś po jakimś czasie też tej sytuacji nie polepsza. Boję się odrzucenia – i zaraz potem ono się zdarza.
Ostatni facet, jaki mnie rzucał, był bardzo miły, chyba nie chciał sprawiać mi bólu, tylko coś tam zrozumieć, powiedzieć coś prawdziwego na mój temat – jak on to widzi z zewnątrz. Nie możesz opierać się na opiniach brata czy innych o sobie. Sama musisz znać swoją wartość. Ludzie są dla ciebie jak lustro, chcesz tam zobaczyć coś fajnego, ale to musi być twoje własne, nikt ci tego nie da. Kiedy to mówił, piliśmy wino, ja płakałam, prosiłam jak żebrak, żeby dał mi szansę, jak dziecko w szkole, które dostało pałę i chce przebłagać nauczyciela. Nie chcesz wcale być ze mną, po prostu nie chcesz być sama. A mi takie coś nie pasuje. Jesteś OK, ale musisz się pozbierać i zacząć w to wierzyć.
Z takim mądrym chłopakiem naprawdę chciałabym kiedyś być na dłużej, na serio, może na zawsze. Dlatego płakałam – bo jego słowa trafiały w sedno, ale ja nie umiałam go przy sobie zatrzymać, nie miałam czym.
Mam problem z bratem. Teraz już mniejszy, bo założył rodzinę, mieszkamy w dalekich miastach. Ale z racji tego, że chyba mama bardziej go kocha i hojniej wszystkim obdarza, nagradza, w naszej rodzinie zawsze było ich dwoje na mnie jedną. Mama była co najwyżej obojętna, a brat z poczuciem wyższości próbował być moim tatusiem – ganił, wytykał wady, grał na ambicji, zmuszał do różnych rzeczy. Do dziś wystarczy mi 5 minut rozmowy z nim przez telefon, a już zaczyna się wtrącać, chce zawładnąć moim życiem. A ja znów czuję się jak zbesztana dziewczynka, która nie spełnia jego oczekiwań. I ze wszystkimi facetami tak jest – usłyszę słowo krytyki i już uważam, że zostałam skreślona, chcę się ukryć w mysiej dziurze, nawet jeśli to było niewinne wyrażenie odmiennej opinii przez kogoś.
Żyję jak tysiące innych młodych ludzi. Uczę się, pracuję, wynajmuję mieszkanie, mam kota. Dni upływają na codziennych obowiązkach, tylko ja do tego jestem samotna i źle mi z tym. Nie widzę sensu w „posuwaniu się do przodu” w życiu, jeśli ma to służyć tylko mnie samej, nikomu więcej. Nie wiem, jak sobie z tym uczuciem poradzić.
Verde
***
Droga Verde!
Nic dodać, nic ująć, jeśli chodzi o pożegnalną przemowę Twojego chłopaka, niestety.
Nie namawiam Cię na początek do wielkiej rewolucji, ale do drobnych porządków, które zrobić musisz, nawet kosztem złamania pewnych zwyczajów i nadepnięcia na odcisk najbliższym. Różnie z rodziną bywa, wiadomo. W Twojej jednak te zwyczaje, które trzeba zmienić, są wygodne dla wszystkich poza Tobą. Warto się więc trochę odważyć i zawalczyć o własny komfort, tak dla odmiany.
Z pełnej wersji listu zrozumiałam, że ani mama, ani brat nie wspierają Cię w żaden sposób (tzw. dobre rady nie liczą się wg mnie jako pomoc). Od chwili wyjazdu z domu jesteś samodzielna finansowo, lub, jak kto woli, zdana wyłącznie na siebie. Bliscy nie byli u Ciebie, nie wiedzą, jak mieszkasz, jak sobie radzisz. Nie zadają też pytań na ten temat. Ze sobą natomiast kontaktują się regularnie, plus mama wciąż pomaga finansowo bratu, który jest po trzydziestce, ma dom po dziadkach, rodzinę, dwa auta. Robię tę może cyniczną, materialistyczną wyliczankę po to, by uświadomić Ci Twoje prawa. Nie wiem, co dokładnie zaszło w Waszej rodzinie, ale zostałaś z niej w dość bolesny, dotkliwy sposób wykluczona, podejrzewam, że nie z własnej winy, lecz, powiedzmy, „ewolucyjnie”, jako najsłabsze ogniwo. Pora na Ciebie: nie musisz u nich na nic zasługiwać. Przeciwnie, musisz pokazać, że jesteś silna, i to nie dzięki nim. Dajesz radę bez nich i właśnie dlatego nie wolno im dłużej trenować na Tobie swoich wątpliwych talentów edukacyjnych. Nie oferują w zamian absolutnie niczego, co byłoby warte chociażby machinalnego przytakiwania z Twojej strony.
To będzie takie drugie odpępowienie. Nieważne, kogo bardziej zaboli i czy w ogóle da komuś do myślenia. Jeśli tak – w porządku, w wolnej chwili, o ile przyjdzie Ci ochota, może zdołasz jeszcze coś wspólnie z nimi odbudować. Na razie jednak muszą zrozumieć, że czas strofowania i negatywnej motywacji minął bezpowrotnie.
Konsekwentnie, spokojnie, w każdej rozmowie telefonicznej radzę ucinać wszelkie tego typu wątki z ich strony – powinni zrozumieć dość szybko. Boisz się być stanowcza? Wyobraź sobie, co stawiasz na szali… Co stracisz… Niewiele, prawda? A zyskać masz szansę podwójnie: po pierwsze, być może zaczną traktować Cię serio i z szacunkiem, po drugie, daleko ważniejsze, poczujesz się natychmiast lepiej sama ze sobą. Pomyśl tylko — to będzie Twoje pierwsze wielkie zwycięstwo w walce z zaszczepionymi kompleksami!
Wiem, że powrót po całym dniu zajęć do nie swojego mieszkania, gdzie czeka „tylko” kot, nie jest szczytem Twoich marzeń. Zgodnie jednak z tym, co sama napisałaś, żyje tak mnóstwo osób i niektóre z nich nawet są szczęśliwe. Nie wiadomo, dlaczego. Może z powodu swojej samodzielności właśnie? Albo dlatego, że towarzyszy im jednak jakaś żywa istota, za którą wzięły odpowiedzialność?
Tak czy inaczej, nie musi Ci się to podobać, ale na pewno nie jest to żadne dno ani beznadzieja. Niech właśnie te marzenia o czymś więcej posłużą Ci za odskocznię. Myśl codziennie o tym, co już Ci się udało, czego sama dokonałaś. Jeśli nie wszystkie wybory wypływały z Ciebie samej, spróbuj to i owo naprawić, zmienić cel, odrzucić to, co najbardziej uwiera jako „obce ciało”, narzucone z zewnątrz. Może to praca lub kierunek studiów?
Jeżeli w żaden sposób nie potrafisz oddzielić w sobie tego, co Twoje własne, od rzeczy nabytych, spróbuj przynajmniej kilku wizyt u psychologa. Człowiek neutralny, obiektywny (chłopak kimś takim nie jest!) pomoże naprostować kilka rzeczy, zwłaszcza w Twoich relacjach z bratem, wobec którego wciąż zachowujesz postawę niechętną, ale uległą. Żal do kogoś, poczucie skrzywdzenia i jednocześnie uzależnienia to gigantyczny balast, który przeszkadza Ci normalnie funkcjonować, zrozumieć, kim jesteś, czego chcesz, co lubisz, a czego nie etc.
Celowo nie zagłębiam się tu w temat Twoich związków uczuciowych, nalegając, byś najpierw popracowała nad sobą, jak radził Twój były. Nie przenoś wypaczonych układów rodzinnych na relacje z innymi ludźmi. Pamiętaj, że aby coś otrzymać, trzeba także coś dać. Tym darem jesteś Ty – ale Ty świadoma, akceptująca własną niepowtarzalność, słabe i mocne strony. Ucieczka przed samotnością to nie to samo, co szukanie drugiego człowieka — skazuje Cię, paradoksalnie, na samotność jeszcze większą, bo rozpacz i zagubienie rzadko kto traktuje jako dar. Gdy Ty uciekasz przed samą sobą, inni też uciekają, podobnie jak Ty nie dostrzegając Twojej wartości. Jest to okrutna prawidłowość, ale wiem, że zaczynasz ją powoli rozumieć.
To, co powiedział Ci chłopak na odchodnym, powinnaś potraktować przełomowo i… zadaniowo. Aby od tamtej rozmowy już nigdy żadna podobna się nie powtórzyła.
I za to będę trzymać kciuki!
Pozdrawiam Cię mocno,
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze