Nieśmiali
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuPrzebojowość, kreatywność, spryt, energia, gorliwość i dobra organizacja. To jedne z cech, na które stawiają współcześni pracodawcy. W wyścigu o ich względy wygrywają ci, którzy potrafią się rozpychać łokciami. Jak w tej rzeczywistości odnajdują się ludzie nieśmiali, spokojni, introwertycy, którzy mają swój świat? Jak radzą sobie w kontaktach międzyludzkich?
Przebojowość, kreatywność, spryt, energia, gorliwość i dobra organizacja. To jedne z cech, na które stawiają współcześni pracodawcy. W wyścigu o ich względy wygrywają ci, którzy potrafią się rozpychać łokciami. Jak w tej rzeczywistości odnajdują się ludzie nieśmiali, spokojni, introwertycy, którzy mają swój świat? Jak radzą sobie w kontaktach międzyludzkich — czy zamknięci w sobie potrafią znaleźć miłość, czy są skazani na porażkę? Zapytałam o to nieśmiałych:
Adam (32 lata, architekt z Warszawy):
— Nieśmiali mają „przerąbane”. Miałem szczęście, że trafiłem na Ankę. To ona mnie poderwała. Gdyby nie to, że jest otwartą i szaloną dziewczyną, nie bylibyśmy małżeństwem. Byłem zbyt nieśmiały, żeby zrobić pierwszy krok. Dlatego dość długo nie miałem żadnej dziewczyny. Kobiety dają sygnał, przewracają oczyma i uśmiechają się, ale to mężczyzna powinien zrobić pierwszy krok: postawić drinka, przysiąść się, zagadać, zaprosić na kawę. Podobało mi się wiele kobiet. I co z tego. Paraliżował mnie strach i do żadnej z nich nie umiałem podejść, mimo że bardzo chciałem. Zasychało mi w gardle i robiłem się bardzo blady. Unikałem ich wzroku, bo byłem pewien, że wstyd widać w moich oczach. Nie chciałem zobaczyć na ich twarzy rozbawienia moją osobą, nie chciałem poczuć się mały. Bycie nieśmiałym zwłaszcza dla faceta to przykra sprawa. Można tylko wzdychać, wyobrażać sobie i czekać na cud. Mój na szczęście nadszedł. W przeciwnym razie siedziałbym teraz sam gdzieś w pubie, pił piwo i łakomie się rozglądał.
Joanna (29 lat, nauczycielka z Ciechanowa):
— Jestem bardzo towarzyską i otwartą osobą. Nigdy nie miałam problemu z nawiązywaniem kontaktu, nie bałam się rozmów kwalifikacyjnych, nowego otoczenia, nowych ludzi. Nigdy nie wyobrażałam sobie, jakim wyzwaniem musi być nowa sytuacja dla osoby nieśmiałej. Co czuje ktoś, kto bardzo chce zaistnieć, ma zdanie na dany temat, ale wstydzi się odezwać. Ludzi nieśmiałych zaczęłam zauważać po praktykach studenckich w szkole podstawowej. Nauczył mnie tego niepozorny piątoklasista. Po omówieniu szkolnej lektury poprosiłam klasę, by oceniła lekcję i sposób jej prowadzenia. Chciałam wiedzieć, co robię źle, a co klasie się podobało. Jeden z chłopców napisał mi, że nie tylko ci, którzy się zgłaszają, znają odpowiedź na zadane pytanie. Niektórzy są nieśmiali i nie biorą udziału w lekcji, ale znają odpowiedzi na wszystkie pytania. Ta wypowiedź dziecka bardzo mnie zaskoczyła. To było jak wołanie o pomoc człowieka, który walczy ze sobą, ze swoimi słabościami. Chce brać udział w lekcji, ale paraliżuje go strach, więc czeka na pomoc, na nauczycielkę, która wywołując go do odpowiedzi, zdejmie z niego ciężar niemożności i sprawi mu przyjemność. Od tego momentu zaczęłam zauważać ludzi, którzy stoją z boku i nie grają „pierwszych skrzypiec”. Dzięki temu w późniejszej pracy zawodowej poznałam wielu fantastycznych i ciekawych ludzi.
Andrzej (32 lata, informatyk z Poznania):
- Zawsze wystarczała mi własna satysfakcja. Nie czułem potrzeby, żeby mówić szefowi lub kolegom z pracy o swoich pomysłach. Wolałem, żeby ktoś inny wpadł na ten sam pomysł i podzielił się nim z szefem. Ja miałem satysfakcję, że wpadłem na to dużo wcześniej. To oczywiście nie dawało mi premii i nie działało na moją korzyść. Mimo to było przyjemne. To, że jestem zamknięty w sobie i raczej ponury, nie ułatwiało mi życia. Myślę, że moja samotność jest tego najlepszym dowodem. Kobiety, z którymi byłem, ciężko znosiły moje zamknięcie w sobie. Nie okazywałem swoich uczuć, wszystko dusiłem. Potrzebowałem własnej przestrzeni. Musiałem mieć oddzielny pokój, w którym potrafiłem zamykać się na kilka godzin, żeby pozbierać myśli. Często byłem niedostępny. Nie umiałem uczestniczyć w życiu innych. Żyłem dla siebie i miałem swój świat, który głównie istniał w mojej głowie. Natura introwertyka i człowieka nieśmiałego była nie do zniesienia dla mojego otoczenia. Mam za sobą dwa długie nieudane związki, w tym jedno małżeństwo. Lubię siebie, ale sądzę, że ludzie otwarci, śmiali, przebojowi mają większe szanse na udany związek i na podwyżkę u szefa.
Odeta (35 lat, dyrektor z Warszawy):
— Moja nieśmiałość powoduje, że dużo tracę, ale i dużo zyskuję. W pracy trudno było mi się przebić. Pracodawca zwraca uwagę na kreatywność, przebojowość, na pomysły. Lubi ludzi energicznych, którzy w jednej chwili umieją coś zorganizować, wymyślić. Tacy ludzie nie potrafią długo usiedzieć w jednym miejscu i często wiążą swą przyszłość z firmą tylko przez kilka lat. Potem odchodzą i poszukują nowych obszarów. Nigdy nie wyrywałam się z pomysłami, ale zawsze sumiennie robiłam to, co do mnie należało. Po latach mój szef zauważył, że jestem lojalnym, rzetelnym i zrównoważonym pracownikiem. Zaproponował mi stanowisko zastępcy dyrektora. Ludziom nieśmiałym jest ciężej we współczesnym świecie, ale nie zgodzę się, że niczego nie osiągają. Mogą osiągnąć wiele, tylko muszą trafić na kogoś, kto ich zauważy, wyłapie z tłumu.
Kamil (28 lat, fotograf z Warszawy):
— Nieśmiałe dziewczyny są według mnie bardziej pociągające. Wydają się nietknięte i niedostępne. Są tajemnicą. Gdy dziewczyna się peszy, dla faceta jest to bardzo seksowne. Wszystkie kluby są przepełnione szalonymi kobietami, które są pewne siebie i wiedzą, czego chcą. Trudno im czymkolwiek zaimponować, a adorowanie ich nie sprawia takiej frajdy. Nieśmiałe, zarumienione dziewczyny są jak perełki. Takie też mają większą szansę na małżeństwo. Są chętniej wybierane na żony, bo istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że zdradzą, że odejdą do kogoś innego. Przy nieśmiałej kobiecie można pełniej czuć się mężczyzną, organizatorem i opiekunem domowego ogniska, nauczycielem życia. Szalone kobiety spychają mężczyznę na boczny tor lub szukają w nim równego partnera. Same świetnie radzą sobie w życiu i nie potrzebują żadnego opiekuna. Wciąż poznają kogoś nowego, kim są zafascynowane, dlatego ich mąż całe życie drży, czy coś się nie wydarzy. Nieśmiałą dziewczynę łatwiej w sobie rozkochać, poza tym odkrywanie jej duszy jest o wiele bardziej interesujące. Takie kobiety nie mówią dużo o sobie, milczą, są nieprzeczytaną, fascynującą książką.
Marysia (25 lat, ilustrator z Olsztyna):
— Trafiliśmy na siebie. Oboje zamknięci w sobie, a jednak udało nam się znaleźć wspólny język. Naszą pasją jest rozwiązywanie krzyżówek, podziwianie wschodów i zachodów słońca, jazda rowerem, czytanie książek i podróżowanie z namiotem. Długo trwało, zanim zaczęliśmy ze sobą być. Oboje jesteśmy bardzo nieśmiali, więc każdemu trudno było zrobić pierwszy krok. Od początku jednak wiedzieliśmy, że musimy być razem. Chyba byłam tą pierwszą, która okazała zainteresowanie, a potem Radek przejął inicjatywę. Jesteśmy zgranym małżeństwem. Nie lubimy opowiadać o swoim intymnym życiu, nie zwierzamy się nikomu, nie radzimy. Mamy swój tajemny świat.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze