Nowy, lepszy świat
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuŚwiat się zmienia, to pewne. Zmienia się bardzo poważnie, zapewne nieodwracalnie. Nie mogę się tych zmian doczekać. Dla mnie to zmiany na lepsze. Śmiem twierdzić, że jesteśmy pierwszym pokoleniem, które ma swobodny dostęp do osiągnięć psychologii, socjologii i innych nauk badających naturę człowieka. Nie dręczy nas komunizm, nie musimy walczyć z hitlerowskim okupantem. Żyjemy w czasach pokoju, dobrobytu i wielkich możliwości – nadszedł wreszcie czas na dobre życie.
Świat się zmienia, to pewne. Zmienia się bardzo poważnie, zapewne nieodwracalnie. Nie mogę się tych zmian doczekać. Dla mnie to zmiany na lepsze.
Na tegorocznym festiwalu Creamfields widziałam taką oto scenkę rodzajową: facet z kolejki pyta barmana, gdzie ten się strzygł. Podążam za wzrokiem faceta z kolejki i oglądam rzeczoną fryzurę. Włosy zaczesane do góry, taki trochę Elvis Presley skrzyżowany z kogucim grzebieniem. Mniejsza zresztą o fryzurę. Barman aż pokraśniał z zadowolenia, oznajmiając bez skrępowania, że tylko jedna fryzjerka we Wrocławiu umie takie czary robić. Facet z kolejki chciał wiedzieć, ile kosztowało to cudeńko. Barman, że sześć dych. Dwóch obcych facetów jak gdyby nigdy nic rozmawiało o fryzurach i fryzjerach! Przy świadkach, przy obcych ludziach przyznawali się, że zależy im na fryzurach, że fryzury są dla nich ważne. Założę się, że jeszcze trochę czasu minie, a mężczyźni będą między sobą wymieniać uwagi na temat najlepszych plastrów do depilacji klatki piersiowej… Czyżbym się zapędziła?
Dzień później siedzę z córeczką bawiącą się w piaskownicy w ogrodzie sąsiadek. Córeczki sąsiadki bawią się z moją, my pijemy cappuccino i żartujemy sobie, bo co innego można robić w niedzielne leniwe popołudnie? Dołącza do nas jeszcze jedna dziewczyna, siedemnastoletnia siostrzenica sąsiadek: ostatnio robi wielką karierę jako zawodniczka w tutejszej drużynie piłki nożnej. Opowiada o kontuzji kolana i perspektywach, jakie ma, żeby dostać się do UEFA. Później jedna z sąsiadek znika, bo mówi, że musi napisać umowę. Jest prawniczką i radną, właściwie ciągle pracuje. Po chwili wraca z domu na konsultacje do siostry – ta z kolei jest specjalistką od Unii Europejskiej.
Nagle spada na mnie olśnienie: siedzimy tu sobie przy piaskownicy i niby bawimy nasze dzieci. Ale nie, nie gadamy o sposobach na wybielanie obrusów czy o przetworach z buraków. W pewnym sensie zmieniamy przyszłość, wykorzystując do tego naszą wiedzę, umiejętności – ciągle przemy do przodu, jak setki tysięcy innych kobiet na świecie. Godzimy role matek z naszą pracą zawodową. A nasze trzy małe dziewczynki bawią się w piasku samochodzikami, łopatkami, wiaderkami. Nie mają miniaturowych odkurzaczy, ekspresów do kawy, minipralek automatycznych. Nie będziemy ich programować, tak żeby w przyszłości zmieniły się w wieloczynnościowe roboty do prania, sprzątania i prasowania.
Myślę sobie o moich spostrzeżeniach i wiem, że żyję we wspaniałych czasach. Nikogo dziś nie dziwi partnerski związek, w którym tata bawi dziecko, kiedy mama kosi trawnik. Nikt nie zmusza mnie do bycia wielofunkcyjnym robotem kuchennym.
Owszem, nad sobą mam wciąż szklany sufit (a pod nogami lepką podłogę), ale jestem przekonana, że to tylko kwestia czasu: niebawem wszystko się zmieni. Dziś, w dobie automatyzacji i informatyzacji, siła fizyczna ma coraz mniejsze znaczenie. Daleko odeszliśmy od jaskiń, do których silny samiec przynosił upolowane mięso – większość prac możemy wykonywać bez względu na płeć. W 1894 roku trzy pierwsze kobiety w Polsce rozpoczęły studia na Uniwersytecie Jagiellońskim – dziś kobiet z wyższym wykształceniem jest więcej niż mężczyzn. Wciąż jeszcze nie mamy w większości religii prawa do odprawiana nabożeństw, ale w wielu kościołach i to się zmienia. W Szwajcarii kobiety mają prawo głosu dopiero od 1978 roku, ale dziś szeregi armii wielu krajów zasilają kobiety; coraz więcej nas służy także w policji. Przykłady można by mnożyć w nieskończoność. Jedno jest pewne – zmiany są nieuniknione: jest w nas przecież coraz większa świadomość naszych praw, ciągle sprawdzamy się w nowych dziedzinach zarezerwowanych dotychczas tylko dla mężczyzn. Zdobywamy szczyty, bieguny, odkrywamy nowe gatunki. I wychowujemy swoje córki tak, żeby wiedziały, że są równe z mężczyznami.
Kiedy piszę o tym wszystkim, nie mam zamiaru spalić zaraz swojego biustonosza (najczęściej feministka w Polsce jest postrzegana jak oszalały babochłop w wyciągniętym swetrze i z petem w ustach, palący w odwecie na mężczyznach swoją bieliznę). Uwielbiam mężczyzn i nie mam zamiaru ich niszczyć, deptać, upokarzać czy też co tam jeszcze. Uważam po prostu, że nadszedł wreszcie czas pokojowego współistnienia, pełnego miłości i wzajemnego szacunku. Śmiem twierdzić, że jesteśmy pierwszym pokoleniem, które ma swobodny dostęp do osiągnięć psychologii, socjologii i innych nauk badających naturę człowieka. Nie dręczy nas komunizm, nie musimy walczyć z hitlerowskim okupantem. Żyjemy w czasach pokoju, dobrobytu i wielkich możliwości – nadszedł wreszcie czas na dobre życie.
Jeszcze puenta. Starsza pani we wsi, w której mieszkam, patrzyła na mnie z podziwem, kiedy powiedziałam ekspedientce w sklepie, że chcę kupić przyprawę do PIZZY.
- Moja córka kiedyś też mnie prosiła, żebym kupiła tę przyprawę – staruszka chichotała w dłoń, zaczerwieniona po czubki uszu jak dziewiętnastowieczna pensjonarka. – Ale ja się bardzo wstydziłam tego wyrazu… Teraz też nie powiem, nie powiem… – nie przestawała chichotać zawstydzona.
Tak, seks też przestał być dla nas tematem tabu. Nie dość, że nie wstydzimy się kupować przyprawy do pizzy, to jeszcze sporo wiemy o antykoncepcji i potrafimy świadomie sterować własną płodnością. Świat stoi przed nami otworem, drogie siostry.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze