Nasza niania jest oszustką
JOANNA SZWECHŁOWICZ • dawno temuWracasz do pracy po macierzyńskim? Jeśli twoje dziecko nie dostało się do żłobka lub przedszkola i nikt z rodziny nie może się nim zająć, czeka cię wybór niani. A nie jest to łatwe. Mało która opiekunka posiada takie talenty jak ta grana przez Emmę Thompson w filmie Nasza niania jest agentem. Znalezienie niani, która uczciwie opiekuje się dzieckiem, należy do trudnych zadań. O swoich doświadczeniach z nianiami opowiedziała nam jedna z mam.
Wracasz do pracy po macierzyńskim lub wychowawczym? Jeśli twoje dziecko nie dostało się do żłobka lub przedszkola i nikt z rodziny nie może się nim zająć, czeka cię wybór niani. A nie jest to łatwe. Mało która opiekunka posiada takie talenty jak ta grana przez Emmę Thompson w filmie Nasza niania jest agentem. Znalezienie niani, która uczciwie opiekuje się dzieckiem, należy do trudnych zadań. O swoich doświadczeniach z nianiami opowiedziała nam jedna z mam.
Karolina z Poznania, mama dwuletniej Amelki, z wykształcenia jest prawnikiem. Wcześniej dzieckiem opiekowała się babcia, jednak stan zdrowia nie pozwalał jej dłużej tego robić. Karolina niani szukała przez portale internetowe:
— W świecie wirtualnym wszystko wygląda pięknie. Nianie chwalą się znajomością języków obcych, ukończonymi studiami i doświadczeniem. Kilka pań, które spełniały – jak myślałam – moje wymagania, zaprosiłam na rozmowę. Pierwsza spóźniła się pół godziny i z miejsca rzuciło mi się w oczy jej niepełne uzębienie oraz odrosty na pół głowy. Dobra, jestem nietolerancyjna, ale od opiekunki mojego dziecka wymagam spełniania podstawowych norm estetycznych. Chcę, żeby Amelka miała dobry przykład. Druga na umówione spotkanie nie przyszła wcale. Nie raczyła zadzwonić, wysłanie SMS-a także okazało się być ponad jej siły, chociaż w ogłoszeniu zapewniała, że ma wiele energii. Trzecia przyszła. Miała być energiczną czterdziestolatką, która chce nawiązać z dzieckiem wyjątkową więź. Niestety, zaraz po wejściu do mieszkania i szybkiej wizji lokalnej uznała, że ponieważ jestem osobą zamożną, to może swoje nawiązywanie więzi wycenić wyżej niż w ogłoszeniu. Pani Beata poinformowała mnie, że dziesięć złotych za godzinę to już nieaktualne, bo widzi pani, inflacja i wzrost kosztów własnych. O dziecko nawet nie zapytała. Gdyby tak się nie zachowała, pewnie nawet nie miałabym problemu z zapłaceniem więcej. Ale poczułam się trochę jak bankomat. Pożegnałyśmy się szybko.
Po tych doświadczeniach postanowiła skorzystać z usług profesjonalnej agencji niań:
— Najpierw musiałam zapłacić za to, by przedstawiono mi dwie kandydatury. Pierwsza pani była absolwentką pedagogiki, znała francuski i przedstawiała się jako „bona”. Przyznam, że to połechtało mój snobizm. Mało kto może powiedzieć, że jego dziecko ma bonę. Druga z kolei, po dwóch fakultetach, odmówiła opieki nad Amelką, bo preferuje dzieci z pełnych rodzin, a ja jestem samotną matką. Zrobiło mi się przykro, ale na szczęście dogadałam się z pierwszą kandydatką. Pani Anna wysoko się ceniła, bo za osiem godzin opieki przez pięć dni w tygodniu zażądała ponad trzech tysięcy. Jakoś to przełknęłam, w końcu moje dziecko miało mieć profesjonalną bonę. Oczami wyobraźni widziałam swoje dziecko mówiące po francusku i prezentujące nienaganne maniery.
Jednak chyba Bóg mnie strzegł, bo postanowiłam pierwszego dnia zostawić w mieszkaniu dwie kamerki. Tak mi radziły wszystkie koleżanki z pracy. I co zobaczyłam? Pokój Amelki zamknięty, zza drzwi od czasu do czasu słychać płacz i wołanie. Reakcja pani Anny? Wzmocnienie głośności w telewizorze. A na ekranie, po kolei: M jak miłość, powtórki Klanu i jakieś latynoskie tasiemce. Zero szumnie zapowiadanych zabaw edukacyjnych oraz podstaw języka francuskiego w piosenkach i wierszykach, co obiecywało jej profesjonalne CV. Dała córce dwa razy jeść i wręczyła do zabawy książeczki. Moje dziecko jest bystre, ale czytać jeszcze niestety nie umie, więc książeczki przydały się tylko do rzucania nimi w ścianę. Sama zjadła pół opakowania ptasiego mleczka i popiła to winem. Potem obejrzała sobie nasz album ze zdjęciami i moje dyplomy ze studiów. Nie wiem, może chciała sprawdzić, czy pracuje u wystarczająco wykształconej osoby? Na pół godziny przed moim powrotem pani dźwignęła się z kanapy i poszła wybrudzić buty Amelki w ziemi z doniczki, co miało być dowodem tego, że odbył się obiecywany przez panią Anię spacer.
Kiedy następnego dnia zrobiłam jej awanturę, powiedziała, że jestem bardzo źle wychowana i że to ona (!) sama się zwalnia, bo nie może pracować z ludźmi, którzy nie mają za grosz kultury. Powinnam się zastanowić nad swoim zachowaniem. To pewnie przez to, że nie miałam bony.
No i byłam w kropce. Straciłam czas i pieniądze na poszukiwanie idealnej niani, a w końcu zostałam na lodzie. Musiałam wziąć tygodniowy bezpłatny urlop i zostać z dzieckiem, co oczywiście nie spotkało się z entuzjazmem kolegów z pracy. Już powoli traciłam nadzieję. Jednak, jak się okazało, Amelka sama sobie znalazła nianię. Kiedy byłyśmy razem na placu zabaw, po prostu podeszła do starszej pani siedzącej na ławce i najspokojniej w świecie wpakowała jej się na kolana. Podeszłam, żeby przeprosić, ale skończyło się na miłej pogawędce. Pani Janka opiekowała się trzyletnim chłopczykiem, który od września szedł do przedszkola. I właśnie szukała nowego zajęcia. Nie miała CV, nie była po pedagogice, nie znała języków obcych. W zasadzie nie spełniała moich wymagań w żadnym zakresie, może oprócz tego, że nie paliła. Ale to było jak miłość od pierwszego wejrzenia – w zasadzie lubimy brunetów, a tu nagle zakochujemy się w jasnym blondynie. Obie z Amelką wiedziałyśmy, że to jest to.
Jednak nie zaufała nowej niani od początku:
Przyznam: pierwszego dnia zostawiłam włączoną kamerę. Pani Janka nie grzebała w moich szafach, nie ogołociła lodówki. Bawiła się z Amelką, wyszła z nią na spacer, a potem uczyła wierszyków. Po polsku. Kiedy dziecko spało, włączyła sobie TV Trwam, ale gdy Amelka ją zawołała, pobiegła natychmiast. Pani Janka nikogo nie udawała – była sympatyczną starszą osobą kochającą dzieci. Odetchnęłam z ulgą. No i teraz moje dziecko ma nie tylko nianię, ale i drugą babcię.
Rady dla rodziców szukających opieki dla dziecka? Karolina nie ma wątpliwości co do jednej rzeczy:
Mamom, które szukają niani, radzę zachować zasadę ograniczonego zaufania. W końcu oddajemy tym paniom swoje największe skarby. Ja już dzisiaj nie używam kamery – wiem, że dobrze wybrałam. Ale gdybym musiała szukać jeszcze raz, na pewno zrobiłabym tak samo.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze