Za dobra na ten świat. Czy warto trzymać się swoich standardów?
NINA WUM • dawno temuWystarczy głośno powiedzieć: "Miałam taką i taką propozycję, ale jej nie przyjęłam, bo mnie nie zadowalała", by poczuć, jak temperatura w pomieszczeniu opada na łeb, na szyję. Śmiałkinię, która wygłosi podobną deklarację, spotkają uniesione brwi i mało życzliwe spojrzenia z ukosa. Jeśli jest efektowna fizycznie - tym gorzej dla niej. Gdy tylko się odwróci, z czyichś ust padnie: Ale zarozumiała. Albo: Za kogo ona się uważa?
W "Twoim Stylu" ukazał się wywiad z Magdaleną Cielecką. Ta zdolna aktorka i świadoma własnej niewątpliwej atrakcyjności kobieta maluje swe życie zawodowe i prywatne barwami dalekimi od idealnych, stwierdzając z prostotą:
Mogę mieć tylko żal, (…) że zagrałam za mało ról w dobrych filmach. Ale mimo pewnych rozczarowań bardzo lubię swój zawód i nigdy nie szukałam planu B.
Spytana o sprawy intymne, wyznaje:
Przez ostatnie cztery lata, wbrew temu co o mnie pisano, byłam sama. Nie mogę powiedzieć, że byłam nieszczęśliwa, ale czasami czułam się źle i cierpiałam.(…) To było czekanie na miłość i na tego kogoś, kto się pojawi. Trwało to dość długo, bo nie rzucałam się na co popadnie.(…) Moi koledzy próbowali zbliżyć się do mnie dość intensywnie, ale nic z tego nie wychodziło, bo po prostu nie mogło wyjść.
Artykuł zamieszczono także na stronie Twojego Stylu. Komentarze, które się pod nim pojawiły, były mieszane w tonie, lecz wszechobecna w polskim internecie nuta musiała wybrzmieć:
Podobnych kobiet(ek) jest całe multum, po prostu są "nie do życia", faceci na żony wolą zwykłe kobiety; Schodząca już komediantka w terminalnym stadium życia zawodowego; Zwykła egoistka; Zmanierowana wariatka; We wszystkich rolach taka sama, tak samo zmanierowania, zdegustowana (sic!) bez ikry.
Nieodmiennie fascynuje mnie ładunek niechęci, jaki ściąga sobie na głowę osoba publiczna przyznająca, iż propozycje, które otrzymała od losu, jej nie satysfakcjonują. Jakby zaznaczając, iż oferty nie dorosły do jej oczekiwań, robiła bezimiennej masie komcionautów jakiś dotkliwy, osobisty afront.
Wiele można wytłumaczyć specyfiką internetu. Jak po wielokroć wykładali nam rozmaici badacze zagadnienia, komfortowa anonimowość w sieci promuje wylęg tzw. trolli, komentatorów nie to, że nieszczęśliwych, przetrąconych przez życie i poszukujących szczątkowego chociażby spełnienia w przycięciu takiej Cieleckiej — ale obdarzonych zamiłowaniem do sadyzmu. Warto jednak przyjrzeć się reakcjom, jakie w całkiem realnym świecie osobistych relacji budzi osoba o poglądach pokrewnych tym pani Cieleckiej. Wystarczy głośno powiedzieć: "Miałam taką i taką propozycję, ale jej nie przyjęłam, bo mnie nie zadowalała", by poczuć, jak temperatura w pomieszczeniu opada na łeb, na szyję. Śmiałkinię, która wygłosi podobną deklarację, spotkają uniesione brwi i mało życzliwe spojrzenia z ukosa. Jeśli jest efektowna fizycznie — tym gorzej dla niej. Gdy tylko się odwróci, z czyichś ust padnie: Ale zarozumiała. Albo: Za kogo ona się uważa?
Cielecka jest — jak na biedne, przyznajmy, polskie warunki — gwiazdą. A jednak ileś osób uznało za stosowne utemperować ją w kwestii wymagań od życia. Tak zwana zwykła kobieta może liczyć na znacznie bardziej zdecydowane "usadzanie" - ze strony swych znajomych, przyjaciół, matki.
Cenić się i wymagać najwyraźniej jest w bardzo złym tonie. Od mężczyzny oczekujemy przebojowości i twardej ręki przy negocjacjach. Gdy tak samo zachowuje się przedstawicielka płci pięknej, łamie jakieś nienazwane i niekwestionowane tabu.
Lubimy skromnisie. Życzliwe, bezpretensjonalne harcerki, które nie wybrzydzają, starają się ze wszystkich sił, zaś pochwalone za swe wysiłki kraśnieją i zapewniają: "Ależ skąd." Piękna, może i dość wyniosła, może nie dość jak na nasze wymagania bezpośrednia kobieta, która twardo i spokojnie oznajmia: tak, jestem dobra. Tak, w związku z tym oczekuję czegoś lepszego — wybitnie działa nam na nerwy.
Zastanówmy się nad jednym. Co się bardziej opłaca? Pokorne przyjmowanie każdej nadarzającej się sposobności, czy trzeźwa wycena własnej wartości, posiadanych oczekiwań — i trzymanie się ich?
Pamiętam przeczytany w jakiejś gazecie passus o tym, że kobiety zarabiają mniej od mężczyzn na podobnych stanowiskach, bo nie umieją negocjować. To może być prawda. Od małego uczy się dziewczynki, żeby były miłe, niekonfliktowe i nade wszystko — pozbawione roszczeń. Posłodzona uśmiechem "przepraszam, że żyję" być może zjedna nam życzliwość współpracowników, ale chlebodawcy nie przekona, by dał podwyżkę. Czy choćby godziwą pensję na początek. Cechy kulturowo uznawane za "naturalnie i prawdziwie kobiece", czyli układność, dążenie do rozładowania konfliktu za wszelką cenę i demonstrowana pogoda ducha zupełnie nie przydają się przy robieniu kariery. Jakiejkolwiek. Zwróćmy uwagę, jak wiele dorosłych kobiet reaguje na szczery komplement. Jakby ktoś je zawstydził. Zaczynają go zbywać, zaprzeczać. Łatwo sobie wyobrazić, jak taka postawa samoumniejszacza wpływa na ich pozycję w pracy.
A co z życiem osobistym? Mężczyźni wolą wszak od zimnych gidii pokroju Cieleckiej małe kobietki, urocze, słodkie i absolutnie nie ekspansyjne, prawda? Na stronie tego samego "Twojego Stylu" znalazłam poradnikowy tekst z gatunku: Jak zrobić wrażenie na pierwszej randce. W oko rzuciły mi się stwierdzenia takie oto:
Pamiętaj to mężczyźni są łowcami — my mamy się tylko dać złowić. Nie inicjuj więc pocałunków ani nie smyraj go ukradkiem pod stołem. (…) prędzej go spłoszysz, niż zachęcisz. Jeśli pierwszą randkę zakończycie w łóżku, prawdopodobnie zakończy się także wasza znajomość i więcej go nie zobaczysz.
Ostro powiedziane. Wielka szkoda, że to tylko pobożne życzenia autora artykułu.
Jeżeli nawet magazyn dla pań podejmuje się "szczytnego" zadania przytresowywania tychże pań, żeby nie wyskakiwały zanadto przed szereg — to jak to świadczy o społecznym klimacie, jaki mamy wokół? Nie najlepiej świadczy.
Miłe panie. Zanim w ogóle wpadniecie w spiralę myślenia "co wolą mężczyźni", pamiętajcie, że gdzieś tam jest taki (lub wielu takich), którzy wolą właśnie Was. Nie musicie być miłe, pokorne ani bierne niczym woskowe lale, czekające, aż "łowca" zrobi jakiś krok. Kto przystaje na każdą otrzymaną propozycję, zamiast wysuwać własne, ten nic lepszego od niej nie dostanie. Nie dajcie sobie wmówić, że jest odwrotnie.
Źródło cytatów: styl.pl/magazyn, styl.pl/uczucia
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze