Mój konserwatywny związek
ANNA MUZYKA • dawno temuW XXI wiek wkroczyliśmy dekadę temu. Gdyby porównywać życie obecnych dwudziesto-, trzydziestolatków z tym, jak żyli ich rodzice, to różnice byłyby diametralne. Z jednej strony ogromne przyśpieszenie rozwoju technologicznego, które znacznie wpłynęło na jakość, styl i tempo życia. Z drugiej strony - przemiany związane z naszą mentalnością. To co jeszcze kilkanaście lat temu było tematem tabu, dziś już nie szokuje. Bardziej dziwią pary, które decydują się na związek na odległość, bez seksu, bez wspólnego mieszkania przed ślubem.
Iwona (25 lat, Łódź):
— Wbrew pozorom nie pochodzę z katolickiej rodziny. Moi rodzice to ten typ ludzi „wierzących, ale nie praktykujących”. Ja chodzę do kościoła, ale nie jestem żadną dewotką. Swojego narzeczonego, Piotrka, poznałam na festiwalu muzycznym. Od razu wpadliśmy sobie w oko i szybko zostaliśmy parą. Zarówno on jak i ja byliśmy wcześniej w związkach. Takich „normalnych” związkach, z seksem i nawet mieszkaniem razem. I u obojga to jakoś nie wyszło.
Kiedy zaczęliśmy się spotykać, postanowiliśmy, że nie będziemy ze sobą sypiać. Po części z przesłanek religijnych, a po części dlatego, żeby właśnie pokazać sobie, że traktujemy siebie nawzajem poważnie, że umiemy na siebie poczekać, a to co nas łączy to nie tylko hormony. Było nam o tyle łatwiej, że nie mieszkamy na co dzień w tym samym mieście, więc pokusa jest jakby mniejsza.
Raczej nie mówię nikomu, że nie współżyję ze swoim chłopakiem. Większość patrzy na mnie jak na wariatkę albo dziwoląga. Skoro mam prawo decydować o swoim ciele i o tym, co chcę z nim zrobić, to dlaczego odmawia mi się prawa do decydowania, czego z nim nie robić?
Nie mówię, że zawsze jest łatwo i że czasem nas nie korci, żeby się na siebie po prostu rzucić — jesteśmy tylko ludźmi. Piotrkowi chyba ciężej niż mnie. To w końcu facet. Ale przynajmniej mamy to poczucie, że traktujemy się wyjątkowo i z szacunkiem. Jestem z nim dlatego, że jest fascynującą, dobrą osobą, a nie dlatego, że ma dużego penisa. Kochamy się i dobrze nam ze sobą. Latem się zaręczyliśmy.
Karolina (28 lat, Wrocław):
— Z Andrzejem jesteśmy razem od siedmiu lat. Za dwa miesiące bierzemy ślub. Parę lat temu moi rodzice kupili mi mieszkanie. Nie duże, dwa małe pokoiki na obrzeżach miasta. Jeden pokój zawsze wynajmowałam komuś ze znajomych. Kiedy zdecydowaliśmy z Andrzejem, że chcemy być razem już na stałe, zaproponował, że może zamieszkamy razem. Ja byłam dość niechętna temu pomysłowi. Chciałam go mieć jak najbliżej siebie, ale z drugiej strony nie chciałam, żeby ślub był tylko podpisaniem papierka i wymianą dokumentów. Chciałam, żeby naprawdę coś zmienił, żeby był momentem przełomowym w naszym życiu. W dodatku moi rodzice bardzo nieprzychylnie patrzyli na pomysły wspólnego mieszkania przed ślubem, wiedziałam, że nigdy by tego nie zaakceptowali.
Moja współlokatorka właśnie się wyprowadziła, więc powoli zabieramy się do moszczenia naszego wspólnego gniazdka. Poza tym jesteśmy jak każda inna para, spędzamy ze sobą weekendy, organizujemy wesele, wieczorami lubimy oglądać filmy albo zjeść romantyczną kolację z czerwonym winem. Po prostu na koniec Andrzej wraca do siebie. Oczywiście zdarzało się, że tu nocował, ale poza kilkoma drobiazgami nie ma tutaj swoich rzeczy, więc ciągle jest jednak gościem. Ale już niedługo.
Magda (22 lata, Opole):
— Po liceum Marcin dostał się na studia w Warszawie. Ja… niestety nie. Postanowiłam zostać w Opolu. Mimo że byliśmy już wtedy razem od prawie dwóch lat, to nikt nam nie wierzył, że uda nam się pociągnąć tą znajomość na odległość. Zwłaszcza tak dużą.
Bywa ciężko, nie przeczę. Brakuje mi go bardzo, zwłaszcza, kiedy coś idzie nie tak. Na szczęście są telefony i internet. Rozmawiamy ze sobą czasami nawet po kilka godzin dziennie. Podstawą związku jest szczerość. Nie ukrywamy przed sobą, że czasem spodoba nam się inna osoba, że brakuje takiej zwykłej, ludzkiej bliskości. I że wtedy pokusa jest większa. Wydaje mi się, że właśnie dlatego ciągle jesteśmy razem — nie oszukujemy się. Ta odległość ma też dobre strony — czasami na odległość łatwiej jest pewne rzeczy zrozumieć. Jest też więcej rzeczy do opowiadania sobie nawzajem, przecież sporej części jego znajomych nawet nie poznałam. Zresztą niedługo kończę studia i pojadę do tej Warszawy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze