Raz, kiedy przez jakieś 10 minut stałam na skrzyżowaniu ulic, ponieważ w takim właśnie nietypowym miejscu umówiłam się z koleżanką na zakupy.
- Cześć, mieszkasz gdzieś w tej okolicy? – zaczepił mnie jakiś starszy mężczyzna i zajęło mi dobrą chwilę, zanim zrozumiałam, o co temu panu chodzi.
Najgorsze było to, że mimo moich gorących zapewnień, że kręcę się na rogu ulicy ze zgoła innych powodów, nie chciał ustąpić i zapewniał, że on tylko tak biednie wygląda, a tak naprawdę to ma mnóstwo pieniędzy.
Drugi raz, kiedy pojechałam z siostrą i jej koleżanką do zupełnie obcego miasta i próbowałam znaleźć odpowiednie miejsce, by się napić i potańczyć, trafiłyśmy do jakiegoś dziwnego klubu, w którym akurat odbywał się bal policjantów. Zanim zorientowałyśmy się, gdzie właściwie jesteśmy, przysiadło się do nas trzech mężczyzn, którzy po chwili niezobowiązującej rozmowy, zaczęli zadawać pytania w stylu: „A czy rodzice wiedzą, czym się zajmujecie?” Prysnęłyśmy stamtąd, jak najszybciej się dało.
Trzeci raz w obecności mojego chłopaka. Grał koncert w Poznaniu, a ja akurat byłam niedaleko z wizytą u babci, więc postanowiłam go odwiedzić. Nie przewidzieliśmy tylko jednego problemu – w hotelu miał zarezerwowany pokój jednoosobowy. Niezbyt sympatyczna pani recepcjonistka uświadomiła nam, że nie możemy razem nocować. Kiedy próbując ją przekonać, zaczęliśmy opowiadać łzawe i lekko naciągane historyjki o tym, jak to mieszkamy w innych częściach Polski i widujemy się raz na trzy miesiące, koleżanka recepcjonistki machnęła ręką i powiedziała: „Daj spokój Dorota! Przecież pani i tak zaraz sobie pójdzie.” Potem obie panie były lekko zażenowane, kiedy okazało się, że jednak zostałam do rana.
Kiedy tak sobie myślę o swoich doświadczeniach, zastanawiam się czy nie nastąpiła jakaś istotna przemiana w powszechnie przyjętym wizerunku prostytutki. Muszę przyznać, że żadna ze mnie znawczyni tematu, ale kiedy wyobrażam sobie prostytutkę, widzę albo młodą Ukrainę - farbowaną brunetkę, która ubrana w dżinsowo - różowe ciuchy z bazaru w Długosiodle stoi przy trasie nr 8 na Białystok; albo moja wyobraźnia podąża raczej w kierunku ociekających futrami w panterkę, koronkami, satyną i czerwoną szminką pulchnawych starszych pań z warszawskiej ul. Poznańskiej. I z której strony by na to nie patrzeć, nie wyglądam na żadną z nich. Czasem pozwalam sobie na mini i kozaki albo jakiś niewielki dekolt, ale kolory moich strojów są zawsze stonowane, a fryzura i makijaż nie odbiegają od powszechnie przyjętych norm. Znajomi uważają mnie raczej za chłopczycę. A tu taka niespodzianka - chwilę postoję na rogu ulicy i od razu zaczynają się do mnie zgłaszać potencjalni klienci.
Aśka z wyglądu trochę się ode mnie różniła, ale niewiele. Była blondynką, częściej nosiła spódniczki, no i miała dość spory biust, który od razu przyciągał uwagę. Kiedyś pracowałyśmy razem, potem przestałyśmy, a ostatnio wpadłam na nią na jodze. Poszłyśmy na kawę. Nasze życia pozmieniały się trochę – ja zaczęłam pracować dla dużej firmy, a ona właśnie przestała i zajęła się dziennikarską freelancerką. Zawsze się lubiłyśmy, a spotkanie po kilku latach szło nam na tyle dobrze, że po kawce poszłyśmy na wódeczkę. Po kilku wódeczkach rozmowy zeszły na tematy damsko - męskie i natychmiast rozpaplałam się o różnych niuansach mojego związku, a Aśka rewanżowała mi się relacjami ze swoich rozlicznych romansów. I właśnie wtedy, między słowami tak, że nie od razu dotarło do mnie, o czym jest mowa, Aśka powiedziała mi, że od kilku lat dorabia w najstarszym zawodzie świata. Kompletnie mnie wmurowało – przecież to zwykła, inteligentna dziewczyna z klasą i poczuciem humoru!
Aśka nie pracuje w żadnym podejrzanym przybytku, nie wystaje na trasie Warszawa - Kraków ani nawet pod hotelami, nie ogłasza się też w Internecie. Zaczęło się od tego, że pewien przygodnie poznany młodzieniec zaproponował jej seks za pieniądze. Nie namyślała się długo. Była po kilku drinkach, facet jej się podobał, a pieniądze przydadzą się zawsze. Było bardzo miło. Potem zadzwonił jeszcze kilka razy. Miał kasę. Za każdym razem była restauracja, drogi hotel i sporo pieniędzy.
- Miał żonę i nie chciał żadnych niejasności – tłumaczyła Aśka.
– Czasami zabierał mnie na imprezy, przedstawiał swoim znajomym. I tak właśnie zaczęłam spotykać innych facetów. Andrzej coś tam im o mnie szepnął, rozdawał mój numer telefonu, a oni potem do mnie dzwonili i zapraszali w różne miejsca. Do tej pory wszystko kręci się w ten sposób. Jeden klient przyprowadza następnych.
Aśka ma swoje zasady. Nigdy nie chodzi do łóżka z facetem, który jej pod jakimś względem nie odpowiada: musi być zadbany, sympatyczny, szarmancki. Nie może traktować jej z góry. Musi być kolacja, rozmowa, hotel, muszą być zachowane pozory randki.
– To się w ogóle nie różni od imprezowych podrywów – śmieje się.
– Tylko dostaję za to mnóstwo kasy. Przecież i tak nie mam nikogo na stałe, więc co mi szkodzi?
Klapki opadły mi z oczu. Nie ma się co dziwić, że rozpieszczeni takim traktowaniem sprawy mężczyźni, uderzają do pierwszej lepszej dziewczyny z propozycją seksu za pieniądze. A nuż któraś się zgodzi i za niezbyt wygórowaną kwotę, odpadną problemy z traktowaniem jej jak człowieka?